Ardanowski: - Dzięki spółdzielniom energetycznym można obniżyć rachunki za prąd nawet o połowę

Lucyna Talaśka-Klich
Lucyna Talaśka-Klich
Ardanowski: - Dziwię się niektórym wójtom czy burmistrzom, że nie zauważają korzyści dla mieszkańców i nie są zainteresowani tworzeniem spółdzielni.
Ardanowski: - Dziwię się niektórym wójtom czy burmistrzom, że nie zauważają korzyści dla mieszkańców i nie są zainteresowani tworzeniem spółdzielni. Adam Jankowski
Rozmowa z Janem Krzysztofem Ardanowskim, przew. Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP, posłem, byłym ministrem rolnictwa.

Po zmianach w ustawie o biogazowniach rolniczych zapewne łatwiej będzie spółdzielniom energetycznym. Co z tego mogą mieć nie tylko rolnicy, ale także inni mieszkańcy wsi?
Wszyscy potrzebujemy energii – zarówno prądu jak i ciepła. Dzięki spółdzielniom energetycznym mieszkańcy mogą mieć przede wszystkim tańszy prąd. Przecież sporą część rachunków za energię (nawet połowę) stanowią opłaty przesyłowe. Jeśli prąd płynie do woj. kujawsko-pomorskiego np. z elektrowni w Kozienicach, to ta opłata nie może być niska - po drodze występują duże straty, a koszty ponosi każdy konsument. Dlatego lepiej wytwarzać i zużywać energię lokalnie, najlepiej w ramach jednego lub kilku transformatorów.

W wielu krajach takie organizacje skupiające tych, którzy energię wytwarzają i tych, którzy jej potrzebują, z powodzeniem działają od dawna. Lokalny rynek energii tworzą tzw. zbiorowi prosumenci (mieszkańcy gminy, lokalne firmy, samorząd), którzy korzystają z tego, co sami wytworzą w ramach spółdzielni, także z energii cieplnej.

A jeżeli spółdzielnia wytworzy za mało prądu?
To nic się nie stanie, bo przecież nie będą odcięci od linii energetycznych. Wówczas popłynie do nich prąd wytworzony gdzie indziej, nawet w południowej części Polski. Jeżeli spółdzielnia wyprodukuje więcej prądu, to oddaje go do sieci, a odbiorca z nią się rozlicza.

Poprawione prawo (Sejm przyjął historyczne rozwiązania) powinno zachęcić mieszkańców obszarów wiejskich do zakładania spółdzielni energetycznych i wytwarzania energii z biogazowni, farm fotowoltaicznych, wiatrowych, pomp ciepła, a może będą rozwijały się inne formy, np. geotermia.

W gminie koło Berlina taka spółdzielnia energetyczna funkcjonuje od dawna. Ale zanim powstała niektórym mieszkańcom przeszkadzały biogazownie i wiatraki. Gdy czerpali zyski ze spółdzielni (także w postaci niższych rachunków) biogazownie przestały im śmierdzieć, a efekt migotania wiatraków przestał być uciążliwością. Czy to nie dziwne?
Zapewne aspekt ekonomiczny może przekładać się na odczucia mieszkańców. Sprawdzałem w Niemczech, dlaczego tam właściwie nie ma protestów związanych z turbinami wiatrowymi. I powiedziano mi tak:” Te wszystkie wiatraki są własnością ludzi mieszkających w ich pobliżu.”. Oczywiście to nie jest tak, że każdy mieszkaniec ma po wiatraku (bo to bardzo drogie inwestycje), ale każdy obrót śmigła daje mieszkańcom określone korzyści.

Co do uciążliwości zapachowych z biogazowni, to jest to kwestia technologii. Współczesne biogazownie, jeśli zostały dobrze wykonane, to nie śmierdzą. A warto pamiętać, że one mogą być także źródłem energii cieplnej do ogrzewania budynków mieszkalnych czy firm. Zresztą biometan jest wartościowym paliwem, które może być także tłoczone do sieci gazowych lub zbiorników.

To też może Cię zainteresować

W ramach pilotażowego projektu RENALDO, który koordynuje Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego, spółdzielnie energetyczne zaczęto tworzyć także w naszym województwie. Z jakim skutkiem?
Na przykład w gminie Łubianka prace są już zaawansowane. Ale u nas są też inne gminy inwestujące w energię odnawialną - w gminie Chełmża powstała wielka farma fotowoltaiczna o mocy 1 megawata, która jest własnością samorządu gminnego.

Jednak dziwię się niektórym wójtom czy burmistrzom, że nie zauważają korzyści dla mieszkańców i nie są zainteresowani tworzeniem spółdzielni. Operatorzy sieci, czyli firmy, których własnością są transformatory i linie przesyłowe, muszą udostępnić infrastrukturę tym spółdzielniom. Przecież dzięki spółdzielniom można obniżyć mieszkańcom rachunki za prąd nawet o połowę!

Załóżmy, że po przeczytaniu tej rozmowy mieszkaniec kujawsko-pomorskiej wsi zechce obniżyć sobie rachunki poprzez spółdzielnię energetyczną. W pojedynkę sam niczego nie zrobi. Od czego powinien zacząć?
Od przekonania lokalnego samorządu. Ludzie powinni tego żądać, oczekiwać od wójtów czy burmistrzów. Potrzebny jest społeczny ruch, żeby gminy zechciały inicjować takie inwestycje. Przecież w tym poprawionym prawie nie ma żadnych kruczków, zagrożeń. Nie chodzi o to, żeby powstawały kolejne „czapy”, stołki dla prezesów. Spółdzielnie energetyczne mają służyć lokalnej społeczności. Chodzi też o odpowiedzialność obywatelską, samowystarczalność energetyczną.

A lepiej, by w powstawaniu spółdzielni energetycznych brały udział samorządy, bo wówczas łatwiej jest zorganizować spotkania, zająć się stroną prawną.

Jeśli samorządowcy nie wiedzą, jak to zrobić, mogą skorzystać z pomocy specjalistów z Departamentu Rynków Rolnych i Transformacji Energetycznej Obszarów Wiejskich w ministerstwie rolnictwa. Doradzi także ośrodek doradztwa rolniczego. Eksperci na pewno zechcą do nich przyjechać i pomóc w utworzeniu spółdzielni.

od 7 lat
Wideo

Kalendarz siewu kwiatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ardanowski: - Dzięki spółdzielniom energetycznym można obniżyć rachunki za prąd nawet o połowę - Gazeta Pomorska