Spis treści
Woda powodziowa to nie jest zwykły opad
Zwykłe podtopienia po ulewach mogą zniszczyć rośliny, powódź całkowicie już uszkadza plony i to, co zostało pod wodą, nie będzie nadawało się do zebrania. Podobnie wysiane na nowo zboże lub warzywa będzie bez potencjału. Po długotrwałym namoczeniu i przejściu fali powodziowej istnieje też ryzyko skażenia i potrzeba rekultywacji.
Na problem zanieczyszczeń gleby zwrócił uwagę były minister rolnictwa, poseł Jan Krzysztof Ardanowski. W jednym z wpisów w mediach społecznościowych wskazał, że budżet ratunkowy musi uwzględniać niezdatność rolników do prowadzenia dalszej produkcji.
(...)trzeba wiedzieć, że woda powodziowa, która prędzej, czy później zejdzie z pół, powoduje skażenie gleb, bo niesie ze sobą wypłukane śmieci, środki chemiczne, paliwa, smary, jady np. z zalanych cmentarzy. Po takim kataklizmie często pola przez lata nie nadają się do uprawy roślin przeznaczonych na żywność, czytamy.
Skażone gleby? Bez paniki, najpierw badania
Rolnicy z Opolszczyzny, Dolnego Śląska i Śląska alarmują, że ich kukurydza, ziemniaki czy buraki stoją; zanim woda zejdzie, wszystko zgnije i będzie siedliskiem samych bakterii. Opolska Izba Rolnicza dodatkowo informuje, że problem mają producenci, którzy świeżo zasiali rzepak, ten też pójdzie na marne.
Żywioł niesie wszystko - przedmioty, żywność, może też zawierać zanieczyszczenia chemiczne i sanitarne. Co istotne, w takiej wodzie nie można przebywać, ani jej pić. Gdy stoi dłużej na polach, niesie ryzyko zniszczenia pól. Czy tegoroczna klęska wpłynie na produkcję żywności? Czy rolnicy muszą obawiać się skażenia?
Prof. dr hab. inż. Anna Karczewska z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (Instytut Nauk o Glebie, Żywienia Roślin i Ochrony Środowiska) wskazuje, że zasadniczo zalanie gleb wodami powodziowymi i krótkotrwałe stagnowanie tych wód na powierzchni nie ma znaczącego wpływu na jakość i wykorzystanie ich do produkcji rolniczej lub ogrodniczej. Warunkiem jest to, że woda nie przynosi dużych ilości zanieczyszczeń wymytych np. z zakładów przemysłowych, składowisk odpadów lub magazynów niebezpiecznych substancji.
Tam, gdzie istnieje uzasadniona obawa, że takie obiekty mogły zostać zalane, należałoby wykonać badania gleb. Z naszych doświadczeń z roku 1997 wynika jednak, że nawet w takich przypadkach – ze względu na bardzo duże rozcieńczenie w dużej objętości wody - stężenia takich substancji w glebach po powodzi nie stanowiły faktycznego zagrożenia. To samo dotyczy faktu unoszenia przez wodę osadów dennych rzeki Odry, bogatych w metale ciężkie, których osadzanie się na powierzchni zalanej gleby nie powodowało znaczącego wzrostu ich stężeń w glebie, zwłaszcza po przeoraniu czy przekopaniu i zadbaniu o właściwy odczyn pH (zbliżony do obojętnego, np. przez wapnowanie), tłumaczy nam prof. Karczewska.
Jak zapowiedział wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak stacje chemiczno-rolnicze będą za darmo przeprowadzać badania gleb z miejsc, gdzie przeszła fala. Warto pamiętać, że sama woda powodziowa nie jest bezpieczna pod kątem sanitarnym, dlatego w pierwszym okresie po zalaniu gleby lepiej nie pozyskiwać warzyw, owoców i innych płodów rolnych.
Mając na uwadze powyższe zastrzeżenia, mogę jednak stwierdzić, że zalanie powierzchni terenu wodami powodziowymi nie ma znaczącego niekorzystnego wpływu na jakość gleb i ich przydatność do produkcji żywności, podsumowuje rozmówczyni.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal Strefa Agro codziennie. Obserwuj Strefę Agro!