Spis treści
Brokatowe stroje? Plenerowe koncerty? Kto to słyszał, jeszcze wieki temu na wsi to było nie do pomyślenia. Świętowanie w takiej formie pojawiło się dopiero w XX wieku, więc jest dość młodym zwyczajem. Nie oznacza to jednak, że sylwestrowa noc u gospodarzy była nudna. Mieszkańcy potrafili spłatać sobie figle. Chowali przed sobą przedmioty, malowali okna, zatykali kominy, a nawet demontowali bramy. Żart miał być formą zabawy, nikt nie pałał za to gniewem.
1 stycznia w kalendarzu świeckim i chrześcijańskim
To, co niezmienne dla starych wierzeń i obecnych, to nastrój. Wejście w nowy rok zawsze wiązało się z radością – żegnamy to, co było, zaczynamy od nowa. W wielu kulturach ważne znaczenie miały mity kosmogoniczne.
– W przypadku polskich tradycji ludowych sprawa jest o tyle skomplikowana, że wywodziły się one z dawnych wierzeń Słowian, a zarazem kształtowały się pod silnym wpływem chrześcijaństwa, zwłaszcza katolicyzmu, ale też, o czym nie należy zapominać, prawosławia – mówi nam dr hab. Roman Chymkowski z Uniwersytetu Warszawskiego.
Nie bez znaczenia jest kalendarz, to on wyznacza datę Nowego Roku. W Polsce od 1586 r. obowiązuje kalendarz gregoriański, wcześniej w użyciu był juliański. W rozumieniu świeckim według niego wyznacza się pierwszy dzień roku. Warto też wspomnieć, na jakim porządku czasu opiera się chrześcijaństwo. Centralnym doświadczeniem jest śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa.
– Wielkanoc, jak wiadomo, nie pokrywa się ze zmianą daty, a ponadto, z powodów historycznych i symbolicznych, wyznaczana jest za pomocą jeszcze innego kalendarza, takiego, który zakłada odmierzanie czasu za pomocą cykli faz Księżyca. Boże Narodzenie (dogmatycznie mniej istotne od Wielkanocy) ulokowane jest momencie przesilenia zimowego, kiedy dzień zaczyna się wydłużać, ale nie pokrywa się z końcem roku – dodaje rozmówca.
Dla katolików 1 stycznia jest nie tylko Nowym Rokiem, tego dnia obchodzi się Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki. Prawo kanoniczne nakazuje wtedy uczestnictwo we mszy świętej. Większość mieszkańców wsi, zarówno kiedyś, jak i dziś, jest wierzących i praktykujących, dlatego pójście do kościoła to obowiązkowa część rozpoczęcia miesiąca.
Przesądy na dawnej wsi. Nie żałowano mięsa i alkoholu
Co region, to przesąd. Od lat jednak na wielu wsiach wieczór sylwestrowy i noworoczny był odbiciem zwyczajów bożonarodzeniowych. Siadano do suto zastawionego stołu, z dużą ilością mięsa, nie żałowano alkoholu. Niektóre z życzeń do dziś funkcjonują wśród Polaków, np. „Do siego roku!”. Czas spędzony z rodziną był niejako przedłużeniem wigilijnego świętowania. Przez cały Nowy Rok na stole nie mogło niczego brakować. Od rana posiłkowano się bochenkami chleba, a potem tłustymi daniami.
– Na stole pojawiał się kraszony groch z kapustą, mięso, kiełbasa, piwo, a na deser ciasto. Ten ostatni składnik był i wciąż jest zróżnicowany regionalnie. Na Kurpiach wypiekano fafernuchy, niewielkie korzenne ciastka, których używano do wróżenia – na podstawie liczby złapanych fafernuchów przypuszczano, że któryś z częstowanych w ten sposób kawalerów znajdzie żonę (wskazywała na to parzysta liczba złapanych ciastek). Popularnym wypiekiem na Kurpiach, Mazurach i Podlasiu były byśki - ciastka w formie zwierząt (tych domowych i tych dziko żyjących), niekiedy łączonych w grupy ustawione na okręgu (wówczas nazywano je nowym latkiem). Oczywiście wypiekano też duże ciasto zwane kołaczem – wyjaśnia dr hab. Roman Chymkowski.
W co wierzyli gospodarze? Panny szukały męża, w niektórych regionach przemawiano do pszczół
Mieszkańcy dawnej wsi wierzyli, że pierwszym gościem w domu w nowym roku powinien być mężczyzna, zwiastowało to szczęście i dostatek. W izbach stawiano miski z zimną wodą i monetą na dnie, to z kolei zapewniało bogactwo. Oczekiwania wobec małżeństwa też były spore.
– Na przykład zaraz po sylwestrowej północy, panny chcące poznać imię przyszłego męża, wsłuchiwały się w rozmowy prowadzone wokół nich. Pierwsze imię męskie, jakie usłyszały, miało być imieniem ich przyszłego męża – tłumaczy Agnieszka Domagała z Muzeum Wsi Radomskiej.
Dla rolnika istotą wejścia w nowy rok było obserwowanie przyrody i zapewnienie gospodarstwu dobrego startu. Aby zapewnić sobie obfite plony, wyczekiwano znaków, zapowiedzi i liczono na piękną pogodę 1 stycznia. Jak wyjaśnia nam dr Chymkowski, „z przyrodą starano się nawiązać komunikację, zachęcając ją, by okazała się szczodra, przykładowo w Wielkopolsce gospodarze wychodzili o północy do uli i przemawiali do pszczół, żeby się przebudziły i przystąpiły do pracy”.
Wizyta drabów przynosiła pomyślność
Warto wspomnieć też o kolędnikach, którzy chodzili po domach nie tylko na święta, ale też 1 stycznia. W Nowym Sączu lub Rzeszowie nazywało się ich drabami, ich wizyta zawsze kończyła się psotą, ale według wierzeń, miało to przynieść szczęście. Na Śląsku przebierano się za diabły, niedźwiedzie, a nawet księdza. Grupy składające się z kilkunastu, czasem kilkudziesięciu osób tworzyły występy i z radością świętowały wejście w nowy cykl. Choć nie było wystrzałów, wybicie północy miało swoje znaczenie.
– Dawniej oczywiście nie było fajerwerków o północy, ale w niektórych wsiach polskich, witając nowy rok, palono na podwórkach snopek słomy, symbolizujący zakończenie starego roku, natomiast szlachta na wiejskich drogach wiwatowała, strzelając z rusznic mających odstraszyć pioruny od domu. Podczas przełomowej nocy, gospodarze w swoich sadach okręcali słomą drzewka owocowe, a wracając do domu, nieśli jeden drugiego na plecach niczym ciężki wór. Praktyka ta miała zwiastować urodzaj w rozpoczynającym się roku – podsumowuje Agnieszka Domagała.