Firmy dzięki wycinkom zarabiają krocie

Redakcja
Tomasz Bołt
Na zmianie przepisów najbardziej skorzystały firmy zajmujące się profesjonalną wycinką drzew. Ich zarobki wzrosły nawet o 100 proc. Przed samodzielnym łapaniem się za piłę ostrzegają sami leśnicy.

- Styczeń i luty to dla nas zazwyczaj okres martwy. Po zmianie przepisów przez te dwa miesiące zaobserwowaliśmy 100-proc. wzrost pracy. Zlecenia nie dotyczyły dużych obszarów, tylko pojedynczych drzew na prywatnych posesjach. Wcześniej na tego typu wycinki potrzebna była zgoda. Osoby, którym nie udało się jej zdobyć, zgłaszają się do nas teraz - mówi Sylwia Sant, inspektor nadzoru terenów zieleni w firmie Usługi Leśne i Pielęgnacja Zieleni w Gdyni.

- Nie przyjmujemy już nowych zleceń. Harmonogram mamy wypełniony po brzegi na kilka miesięcy w przód. Wcześniej odbieraliśmy w ciągu dnia 50 telefonów, w tym momencie odbieramy ich 300. Wielu klientom odmawiamy, bo po prostu nie dalibyśmy już rady - słyszymy w kolejnej firmie. Rozmówczyni poprosiła nas o anonimowość.

 

Zobacz też: Wycięte stuletnie drzewa przy Nadmorskim Parku. Znaleziono też martwą sikorkę

 

Zakłady zajmujące się profesjonalną wycinką drzew przeżywają od początku roku prawdziwą hossę. To efekt nowych przepisów, wprowadzonych z dniem 1 stycznia przez resort środowiska, a zezwalających na usuwanie drzew ze swoich posesji bez zbędnych formalności.

Koszt wycięcia jednego drzewa waha się od 50 do 170 zł. Cena zależy od jego wielkości. Tego typu zgłoszeń pomorskie firmy mają kilka lub nawet kilkanaście dziennie. Jeszcze więcej, bo ok. 500 zł, zapłacić trzeba za cięcia sanitarne, a więc np. usunięcie chorych konarów czy martwych, połamanych gałęzi.

Mimo niechęci do nowych przepisów do zatrudniania profesjonalnych drwali namawiają sami... leśnicy. - Na tym trzeba się znać. Drwal, który przystępuje do pracy z piłą motorową w lasach państwowych, jest dobrze przeszkolony. Nie mówimy tu o przycinaniu żywopłotu. Nie jest prostą sztuką podciąć drzewo tak, aby poleciało w stronę, w którą chcemy, żeby poleciało. A od tego zależy bezpieczeństwo osoby ścinającej i otoczenia. Przestrzegam przed samodzielnym braniem się za tę robotę. Drzewo może ważyć nawet setki kilogramów. Może zabić lub dokonać ogromnych szkód materialnych, jeśli spadnie na budynek czy samochód - mówi Jacek Leszewski, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku, i dodaje, że istnieje ryzyko, że na skutek zmiany przepisów, w kontekście wycinek drzew, zwiększy się liczba wypadków przy pracy. - Jeśli zabierają się za to osoby niewykwalifikowane, niebezpieczeństwo wzrasta - dodaje Leszewski.

 

Czytaj: Drzewo przygniotło 78-latka. Chciał je ściąć [ZDJĘCIA]

 

Specjaliści ostrzegają, że narażeni są szczególnie pracownicy o stażu poniżej jednego roku. - Poza dobrym przeszkoleniem na stanowisku pracy to doświadczenie zawodowe decyduje o wyrobieniu prawidłowych nawyków, które pozwalają na unikanie niebezpiecznych działań. Główną przyczyną zdarzeń, także w branży leśnej, jest niewłaściwe zachowanie pracownika, które niejednokrotnie wiąże się z obsługiwanymi pilarkami, ciągnikami, sprzętem do prac na wysokości - tłumaczy Łukasz Wawrzyniak, ekspert ds. BHP, i dodaje, że podstawą jest zabezpieczenie terenu, które ma za zadanie chronić osoby postronne, oraz odpowiednie wyposażenie, takie jak hełmy i uprzęże.

O jakich zasadach BHP powinna pamiętać jeszcze firma zajmująca się wycinką drzew?

- Po pierwsze, przed każdą wycinką po stronie przedsiębiorcy leży przygotowanie „Instrukcji bezpiecznego wykonania robót”, kolejną kwestią jest dokument „Oceny ryzyka zawodowego” - obydwa muszą zostać przedstawione pracownikom, którzy będą odpowiadać za wycinkę w danym miejscu - mówi Wawrzyniak.

 

Ewa Andruszkiewicz

[email protected]
 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Firmy dzięki wycinkom zarabiają krocie - Dziennik Bałtycki