Grzegorz Smytry: - Nie można tracić tego, co spada nam z nieba

Lucyna Talaśka-Klich
Lucyna Talaśka-Klich
Grzegorz Smytry: - Wyobraźmy sobie, że 10-litrowe wiadro to wszystkie zasoby wodne na kuli ziemskiej. Z tego tylko 250 ml to zasoby wody słodkiej, a dostępna nam woda - pół małej łyżeczki!
Grzegorz Smytry: - Wyobraźmy sobie, że 10-litrowe wiadro to wszystkie zasoby wodne na kuli ziemskiej. Z tego tylko 250 ml to zasoby wody słodkiej, a dostępna nam woda - pół małej łyżeczki! Arkadiusz Wojtasiewicz
Rozmowa z dr. Grzegorzem Smytrym, dyrektorem Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Bydgoszczy, w PGW „Wody Polskie”, o problemach w rolnictwie.

Nasz region należy do najbardziej doświadczonych przez suszę - tak stwierdził niedawno, podczas spotkania w Bydgoszczy, Przemysław Daca - prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego „Wody Polskie”. Czy tak jest nadal? Wszak tej zimy opadów nie brakuje, czasami nawet leży śnieg.

Tak i nie. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, ponieważ w ubiegłym roku te opady w naszym regionie wyniosły 381-465 mm, czyli poniżej średniej (500 mm) z trzydziestolecia 1971-2000.

Mogłoby się wydawać, że nie było najlepiej, ale dla rolników najważniejsze są opady w okresie wegetacji podstawowych roślin uprawnych takich jak pszenica czy żyto. I w tym wypadku dane nie były tak złe, bo w ubiegłym roku od kwietnia do lipca odnotowano nawet więcej opadów niż te rośliny potrzebują. Pszenica jara potrzebuje najwięcej - 250 mm opadów - a w tym okresie odnotowano w niektórych miejscach nawet 253 mm deszczu.

Generalnie, w przypadku zbóż i rzepaku, to w ubiegłym roku nie było najgorzej z ilością opadów.

To też może Cię zainteresować

Rolnicy przyznają, że plony w ubiegłym roku nie były złe, ale zwracają też uwagę na inny niż kiedyś rozkład opadów. Twierdzą, iż jest on mniej korzystny dla upraw, bo częściej występują opady na mniejszym obszarze, o większej intensywności.

Rozkład opadów jest rzeczywiście różny, a przecież nie jest tak, że obfity deszcz spadnie raz w miesiącu i wody wystarczy na wiele dni.

W minionym roku były miesiące lepsze i gorsze dla upraw, przeplatały się. Najbardziej ucierpiały trwałe użytki zielone, z powodu niedoboru wilgoci trzeciego pokosu prawie nie było. Natomiast zboża, buraki, rzepak i kukurydza dobrze plonowały.

To znaczy, że pożegnaliśmy suszę?

Inną kwestią jest deficit w bilansie wodnym, gdy w ciągu roku więcej wody wyparuje niż spadnie. Rok hydrologiczny kończy się 31 października i z opublikowanych danych wynika, że w minionym sezonie ten deficyt dotyczył znaczącej części województwa kujawsko-pomorskiego.

Największy problem był w zachodniej jego części, od strony Wielkopolski. Gdyby poprowadzić linię w okolicach Grudziądza w dół, to po lewej stronie Wisły był deficyt opadów. On dotknął m.in. rolniczych Kujaw.

Z tego powodu stepowienie Kujaw może postępować?

Czynników powodujących problemy na Kujawach jest więcej. Trzeba zadbać, żeby wody gruntowe tam nie uciekały. Ten problem należy próbować rozwiązać i to się już dzieje.

Odkrywki pokopalniane (chodzi o kopalnię węgla brunatnego) są zalewane wodą. Ich eksploatacja już się kończy i stopniowo są zapełniane, więc poziom wód się wyrówna. To się dzieje systematycznie, nie w jednym roku, ale największa odkrywka (w Tomisławicach) zakończy działalność w 2030 roku.

To też może Cię zainteresować

Zatem w Kujawsko-Pomorskiem niedobór wody w rolnictwie wciąż jest dużym problemem. Każdą kroplę trzeba szanować, a retencja wciąż u nas kuleje. Gospodarze narzekają na utrudnienia biurokratyczne. Ponoć zniechęcają ich pozwolenia wodno-prawne.

By zbudować staw lub zbiornik wodny o powierzchni nieprzekraczającej 1000 m2 i głębokości do 3 m, położonych w całości na gruntach rolnych, nie potrzeba już decyzji o pozwoleniu na budowę i wystarczy zgłoszenie do RZGW. Pomimo tego ułatwienia, nie zauważyłem zwiększonego zainteresowania rolników budową takich zbiorników.

A pamiętam, że przed laty, gdy kierowałem oddziałem Agencji Nieruchomości Rolnych, to wielu rolników - dzierżawców występowało o zgodę na likwidację małych zbiorników wodnych. One im przeszkadzały, bo duże maszyny musiały omijać np. stawy.

Dziś idziemy w drugą stronę, ponieważ wody jest za mało. W Polsce na osobę przypada 1600 metrów sześciennych opadów, w Unii Europejskiej ta średnia wynosi 4500 metrów sześciennych. Zatem musimy zadbać o retencję, by nie tracić tego, co spada nam z nieba.

Niektórzy rolnicy wolą wykopać studnię głębinową i wodą z niej podlewać na przykład pszenicę. Co pan o tym sądzi?

Łatwiej jest „dorwać się” do wody podziemnej niż zadbać o zbiorniki retencyjne. Przypomnę jednak, że poziom wód gruntowych jest znacznie niższy niż był kiedyś i wciąż się obniża. Na obszarach, gdzie wykorzystuje się jej dużo do deszczowania np. warzyw, trzeba kopać studnie na co najmniej 80 metrach! Tak jest na przykład w powiecie inowrocławskim.

Dlatego w przypadku nawadniania upraw najlepiej korzystać z wód powierzchniowych. Tym bardziej, że rolnik nie musi za nie płacić, jeśli nie są zasilane przez wody gruntowe.

Może rolnicy przyzwyczaili się już do opłat za korzystanie z wody? Ile kosztuje zużycie jej w gospodarstwie?

Gospodarze, którzy zużywają w ciągu doby do pięciu metrów sześciennych nie ponoszą opłat za usługi wodne, czyli za korzystanie z wód. Jeśli przekroczą tę granicę, muszą płacić, zgodnie z uzyskanym pozwoleniem wodnoprawnym.

Ile zapłaci gospodarz za wodę ze studni?

Jeśli gospodarstwo zużywa ponad pięć metrów sześciennych w ciągu doby (średniorocznie), to za metr sześcienny wód podziemnych zapłaci 5 groszy w przypadku produkcji roślinnej i 6,8 gr za metr sześcienny zużyty w produkcji zwierzęcej. To moim zdaniem jest bardzo mało i dlatego niektórzy wolą wykopać studnię niż zadbać o retencję.

Dodam, że w przypadku zużycia wody powierzchniowej w produkcji zwierzęcej rolnik (jeżeli przekracza wspomniany limit - 5 metrów na dobę) zapłaci 4 gr za metr sześcienny.

To też może Cię zainteresować

Ale studni głębinowej nie można wybudować ot tak sobie, bez pozwolenia ...

Jeżeli studnia jest głębsza niż 30 m należy uzyskać pozwolenie wodnoprawne i pozwolenie na budowę.

O tym, że trzeba łapać każdą kroplę wody była mowa także podczas realizacji waszego programu „Stop suszy!” Jakie są efekty?

Założenia były takie, że będziemy retencjonować 15 proc. opadów. Zaczynaliśmy od poziomu 6,5 proc., po dwóch latach mamy ok. 7 proc. i to jest wciąż za mało.

Hiszpania retencjonuje aż 45 proc. tego co im spadnie. Oni mają 1900 obiektów, my dopiero ponad sto. Zatem sporo mamy do nadrobienia, ale jesteśmy na dobrej drodze.

Zajęliśmy się w naszym województwie Kanałem Bachorze (z budową zastawek oraz zbiornika retencyjnego), ważna jest też odbudowa urządzenia hydrotechnicznego - jazu - na wypływie z Jeziora Wiecanowskiego.

Jednak niektóre inwestycje powinny być konsultowane i prowadzone wspólnie z rolnikami. Niedawno w Bydgoszczy odbyło się pierwsze posiedzenie Rady Partnerstw Wodnych Województwa Kujawsko- Pomorskiego. Padło wówczas stwierdzenie, że rozmowy należy zaczynać od samego dołu - od gospodarstwa, grupy gospodarstw, wreszcie powiatów, bo w tej skali najłatwiej jest się zorganizować. Będzie z kim rozmawiać o współpracy?

Jestem przekonany, że tak, chociaż niektórzy właściciele pól nie chcą współpracować ze spółkami wodnymi, sąsiadami i nie przejmują się stanem urządzeń melioracyjnych. W takich sytuacjach najbardziej poszkodowani są rolnicy gospodarujący na sąsiednich polach. Bo co z tego, że spora część rowów melioracyjnych jest drożna, jeśli na jakimś - nawet niewielkim odcinku - nie ma przepustowości, bo np. ktoś zasypał rów rów albo go nie konserwuje?!

To też może Cię zainteresować

Lokalne partnerstwo wodne jest bardzo potrzebne, bo pomaga sprecyzować najpilniejsze potrzeby. A rolników do współpracy zachęcą efekty.

Dobrym przykładem jest grupa producencka z gminy Rojewo, która odprowadziła zalegającą wiosną wodę ze swoich pól do naszego rowu, a wtedy gdy będzie jej brakować zamierza ją z rowu pobierać i przy pomocy pompy zasilanej wiatrakiem przesyłać wężami drenarskimi do dyspozycji roślin uprawnych. Uregulowanie stosunków wodnych na tym terenie zwiększyło plon pszenicy o 1,2 t z hektara! I takie przykłady najlepiej „przemawiają” i mogą rolników zachęcić do współpracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Grzegorz Smytry: - Nie można tracić tego, co spada nam z nieba - Gazeta Pomorska