Herbert Czaja: Rolnicy znowu zostali skrzywdzeni

Krzysztof Ogiolda
W Polsce wciąż zdecydowana większość gospodarstw to są gospodarstwa małe, liczące 5,10, nawet 20 hektarów. Rolnicy, którzy je prowadzą, pracują od świtu do nocy.
W Polsce wciąż zdecydowana większość gospodarstw to są gospodarstwa małe, liczące 5,10, nawet 20 hektarów. Rolnicy, którzy je prowadzą, pracują od świtu do nocy. Sławomir Mielnik
- Właściciele małych gospodarstw mają zrujnowane zdrowie, oni powinni wcześniej przechodzić na emeryturę – uważa Herbert Czaja, prezes Izby Rolniczej w Opolu.

 

- Kilka dni temu chwalił pan w nto rząd za to, że szybko wypłaca dopłaty bezpośrednie. Ale nie wszystkie wiadomości są dobre dla rolników. Sejm właśnie uchwalił właśnie – zgodnie z rządową propozycją - obniżenie wieku emerytalnego dla wszystkich. Z wyjątkiem rolników właśnie, którym o 5 lat podwyższył...

- To nie jest sprawiedliwe. W Polsce wciąż zdecydowana większość gospodarstw to są gospodarstwa małe, liczące 5,10, nawet 20 hektarów. Rolnicy, którzy je prowadzą, naprawdę pracują od świtu do nocy. Muszą włożyć bardzo dużo wysiłku, by choć trochę wyjść na swoje i zarobić na utrzymanie swych rodzin. Ci ludzie nie pracują po osiem godzin na dobę, ale znacznie więcej. Pracować trzeba w piątek, świątek i niedzielę. To dotyczy ponad miliona gospodarstw. Ich właścicielom bezwzględnie należałaby się rolnicza emerytura na dotychczasowych zasadach – w wieku 55 lat dla kobiet i w wieku 60 lat dla mężczyzn. I nie można tego zmieniać tak nagle.

 

- Odbiera się rolnikom prawa nabyte?

- Z całą pewnością, a przecież w rolnictwie nie da się niczego zmienić z dnia na dzień. Inwestycje zwracają się długo. Jeśli ktoś zdecyduje się, że będzie hodował krowy i je doił, to od momentu podjęcia decyzji i zainwestowania do chwili, gdy spełni swój zamiar, upływają trzy lata. Potem musi choć trochę tę inwestycję odrobić. Więc zmiany powinny być zapowiadane z co najmniej pięcioletnim wyprzedzeniem. A może nawet nowe reguły gry należałoby zapowiadać rolnikom dziesięć lat wcześniej. Rolnik mógłby świadomie zdecydować, czy chce kontynuować działalność, a potem przekazywać gospodarstwo młodym, czy je wygaszać. Nic takiego nie ma miejsca.

 

- Ale są i tacy rolnicy, którzy mają sto hektarów, dwieście albo jeszcze więcej. Ich gospodarstwa są zwykle w pełni zmechanizowane i skomputeryzowane. To są prawdziwe przedsiębiorstwa, których właściciel nie musi tyrać od świtu do zmierzchu. Jest raczej biznesmenem, który zarządza i zatrudnia ludzi.

- Tylko jeśli miałbym być ustawodawcą, trudno by mi było ustalić granicę, od której się ten lżej pracujący przedsiębiorca zaczyna. Bo jeśli rolnik doi dwieście krów, to ma często – nawet jeśli jest ode mnie młodszy – stawy powymieniane i zdrowym człowiekiem często nie jest. I co z tego, że ma duże gospodarstwo. Chyba że uznamy, że sam jest sobie winien, bo się zdecydował rozwijać gospodarstwo dla dzieci i nie poprzestał na dwudziestu krowach. Ale gdyby rząd chciał ustalić tę granicę między rolnikiem tradycyjnym, naprawdę przepracowanym, a rolnikiem-biznesmenem, to pewnie byśmy się jakoś dogadali. Bo jak ktoś ma 150-200 ha dobrej ziemi, to pewnie go stać na przyzwoity poziom życia, lepszy sprzęt itd. Być może taki rolnik mógłby pracować o pięć lat dłużej.

 

Kto ma powyżej dwustu ha ziemi, płaci kwartalnie 5000 zł składki na KRUS . A emerytury dostanie 800 zł. To kolejna niesprawiedliwość

 

- Ale mieszczuchy też mają prawo do wątpliwości. Dlaczego emeryturę z KRUS-u może mieć tzw. krawaciarz, który ma przy okazji hektar gruntu, a zamożny rolnik mający 200 ha ziemi też płaci składkę na KRUS?

- Uszczelnienie systemu, by nie było możliwości dla kombinatorów, byłoby wskazane. To budzi wątpliwości, kiedy na przykład emerytowany wojskowy czy policjant ma wcześniejszą emeryturę, dorabia sobie i jeszcze przeskakuje na KRUS, bo kupił kawałek ziemi pod lasem. To jest chore i należy takie sytuacje eliminować. Natomiast rolnicy powyżej stu hektarów opłacają wyższą stawkę KRUS-u. A emerytury będą mieli małe. Kto ma powyżej stu hektarów, opłaca nie 800 zł składki, ale 2000 zł na kwartał. A kto ma powyżej dwustu ha ziemi, płaci kwartalnie już pięć tysięcy zł. A emerytury dostanie 800 zł. To kolejna niesprawiedliwość.

 

- To może tym wielkim rolnikom lepiej byłoby przejść do ZUS-u?

- To nie jest takie proste. Bo jak wyliczyć składkę? Rolnik póki co nie rozlicza podatku dochodowego. Liczyć według przychodu nie można,. Bo przychód czasem jest ogromny, ale dochód niekoniecznie. W ostatnim okresie producenci indyków – kupując pisklęta, pasze itd. - dołożyli do swojej produkcji. Choć przez parę poprzednich lat zarabiali. Takie huśtawki są w rolnictwie częste. Rolnik drożej swojej produkcji nie sprzeda. Jego kieszeń i kieszeń konsumenta trzepią pośrednicy.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Herbert Czaja: Rolnicy znowu zostali skrzywdzeni - Nowa Trybuna Opolska