Hodowcy trzody biją na alarm: będziemy bankrutować!

Krzysztof Strauchmann
Koszt produkcji jednego kilograma świniaka jest o złotówkę wyższy, niż cena za kilogram żywca w skupie.
Koszt produkcji jednego kilograma świniaka jest o złotówkę wyższy, niż cena za kilogram żywca w skupie. Anna Arent
Do każdego sprzedanego świniaka rolnik dopłaca około 100 złotych. Od początku listopada ceny skupu dramatycznie spadły. Wieś zaczyna myśleć o protestach.

- Nasza sytuacja stała się dramatyczna - mówi Eryk Hoppe, prezes Zrzeszenia Producentów Rolnych Gminy Biała na opolszczyźnie. - Od 5 listopada cena skupu żywca wieprzowego gwałtownie spada. W tym roku utrzymywała się na poziomie około 4,5 złotego, ale w listopadzie spadła poniżej 4 złotych.

 

Obecnie za kilogram żywca rolnik dostaje w skupie 3,2 do 3,5 złotego. To tragedia, bo koszt produkcji, głównie pasz, jest stały i wynosi średnio złotówkę więcej dla każdego kilograma.

- Tyle musimy dopłacać sami! - podkreśla Hoppe. - A ceny spadają z dnia na dzień.

 

W środę kilkunastu rolników debatowało w Białej o możliwościach akcji protestacyjnej czy informacyjnej. Na razie poprzestali na liście otwartym do izb rolniczych i nowych parlamentarzystów.

- Nasz związek już organizował akcje protestacyjne - mówi Bernard Dembczak ze Związku Rolników Śląskich, który także podpisał się pod petycją do posłów. - Nie chcemy jednak utrudniać życia ludziom, blokując drogi czy urzędy. Czekamy na zmianę władz. Jesteśmy w takiej chwili, że nawet nie wiemy, do kogo się zwrócić z tym problemem.

Związek Producentów Rolnych w gminie Biała liczy blisko 200 członków, współpracuje z kolejnymi 200 hodowcami. Rocznie sprzedaje ponad 40 tysięcy sztuk świń.

 

Cykl produkcyjny od warchlaka do tucznika trwa pół roku i nie sposób go przerwać z dnia na dzień, bo cena spadła poniżej poziomu opłacalności.

- Wielu rolników wzięło kredyty, zainwestowało w rozwój hodowli i teraz muszą spłacać raty - tłumaczy Hoppe. - Grozi im bankructwo. Dopłacają do hodowli świń z innych działów swojego gospodarstwa. Ale bez końca tak się nie da.

 

- Dostałem 50 tysięcy złotych dofinansowania do zakupu sprzętu rolniczego - mówi Bernard Dembczak. - Jednocześnie zobowiązałem się, że przez pięć lat będę sprzedawał określoną ilość tuczników. Bez względu na cenę skupu. Jeśli się z tego nie wywiążę, to grozi mi zwrot dopłaty.

 

Rolnicy zgodnie twierdzą, że niespotykany zwykle przed świętami Bożego Narodzenia spadek cen tuczników wynika z dużego napływu taniego mięsa sprowadzanego z zachodu Europy

 

Hodowcy domagają się, aby nasze inspekcje sprawdziły jakość tego mięsa i uprzedzały polskich klientów, czy przypadkiem nie wykupują tanio starych, wieloletnich zapasów.

Chcą, żeby Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprawdził, czy krajowi dostawcy nie padli ofiarą zaniżania cen. Domagają się, żeby polskie mięso było w sklepach oznakowane, bo jest dobrym produktem.

 

- Rząd powinien zagwarantować cenę minimalną - mówi szef związku rolników z Białej. - Potrzebujemy promocji polskiego, dobrego mięsa. Płacimy nawet składkę na Fundusz Promocji Mięsa, 2 grosze od każdego kilograma. Ale nie widzimy żadnych efektów tej promocji.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Hodowcy trzody biją na alarm: będziemy bankrutować! - Nowa Trybuna Opolska