Jaja? Dla gości. Czym raczono się kiedyś na Lubelszczyźnie?

Redakcja
Kuchnia Lubelskiego słynie z naturalnych produktów
Kuchnia Lubelskiego słynie z naturalnych produktów freeimagines.com / pixabay.com
Stoły na przełomie XIX i XX wieku nie były urozmaicone, i to delikatnie mówiąc. Oskar Kolberg spisał, iż nasi przodkowie - od pierwszego święta Wielkanocy do Matki Boskiej Siewnej - zaczynali dzień od ziemniaków z twarogiem. Polewka z ziemniakami gościła do świętego Marcina, a od 11 listopada do Wielkanocy - groch z kwaśną kapustą i ziemniakami. Czym żywiono się na lubelskiej wsi? Czego brakowało?

[

Lubelską Strefę AGRO znajdziesz także na Facebooku!

](https://www.facebook.com/Strefa-AGRO-Lubelskie-990039014354565/?fref=ts)

 

Chleb, bez którego większość z nas nie wyobraża sobie śniadania czy kolacji, pojawił się w chlopskich chatach dopiero w XIX wieku. Wypiekano go na zakwasie z mąki i drożdży. By sprawdzić, czy piec był gotowy, nasi przodkowie rzucali do niego garść mąki. Jeśli się zarumieniła, gospodyni śmiało mogła włożyć bochenek. 

 

Kawa? Ziarnista i tylko od wielkiego dzwonu. Chłopi pili często sok z brzozy i herbatę z ziół. Cukier był rzadkością. To właśnie na Lubelszczyźnie (i na Sądeczczyźnie) powstały pierwsze sady. Gruszek i jabłek nie brakowało. Jagody, czarny bez, kalina czy jarzębina były zaś wykorzystywane do leczniczych nalewek, konfitur. Pokrzywa, szczaw, zielone pędy lebiody, orzechy pomagały przetrwać na przednówku czyli wówczas, gdy kończyły się zapasy. 

 

Jeśli chodzi o jaja, jedzono je dość rzadko (np. podczas Wielkanocy). Jajkami raczyli się goście. W rzekach nie brakowało za to ryb.

 

Mieszkańcy lubelskiej wsi wykorzystywali identyczne produkty, jak i chłopi w pozostałych częściach kraju. Tyle że gospodynie inaczej przygotowywały i nazywały potrawy. Generalnie w kuchniach królowały kasza i mąka, rzepa i brukiew (z czasem ich miejsce zajęły ziemniaki), groch, fasola, kapusta. Surowe warzywa zdobyły popularność dopiero po II wojnie światowej - wcześniej spożywano je po gotowaniu lub kiszeniu. 

 

Duże znaczenie miał nabiał. Mleko i śmietana spełniały choćby rolę omasty, kiedy brakowało tłuszczu wieprzowego. A jeśli chodzi o mięso, pojawiało się ono sporadycznie (święta, świniobicie). Bardzo często chłopi spożywali za to polewki gotowane z mąki sypanej na wodę lub mleko,  prażuchę z mąki prażonej na sucho i gotowanej na wodzie, żur z mąki żytniej, placki z ziemniaków. 

 

Dzisiaj regionalna kuchnia Lubelszczyzny cieszy się sporym uznaniem. Na liście produktów tradycyjnych (zamieszczonej przez ministerstowo rolnictwa), są aż 153 z woj. lubelskiego. Wyprzedziły je tylko Małopolskie (164) oraz Podkarpackie (203). 

 

Źródło: teatrnn.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jaja? Dla gości. Czym raczono się kiedyś na Lubelszczyźnie? - Kurier Lubelski