Koniec opolskich marzeń o pieniądzach z wiatru

Tomasz Kapica
W myśl nowych przepisów odległość wiatraków od domów musi wynosić co najmniej 10-krotność wysokości turbiny liczonej razem z łopatami. W przypadku największych wiatraków to może być nawet 2 km.
W myśl nowych przepisów odległość wiatraków od domów musi wynosić co najmniej 10-krotność wysokości turbiny liczonej razem z łopatami. W przypadku największych wiatraków to może być nawet 2 km. Przemek Świderski
Inwestorzy deklarowali budowę tysiąca nowych turbin na Opolszczyźnie. Nawet jeśli te plany były na wyrost, to nasze gminy i tak stracą miliony złotych. Wszystko przez nowe przepisy, które zablokowały stawianie wiatraków.

 

Do Urzędu Miejskiego w Byczynie zgłosili się inwestorzy, którzy  zadeklarowali, że chcą postawić w okolicy 20 elektrowni wiatrowych.

Władze miasta rozpoczęły odpowiednie procedury, tj. opracowano wniosek o zmianę warunków zabudowy i wszczęto procedurę zmiany planu zagospodarowania przestrzennego.

 

Sprawa wzbudzała jednocześnie duże emocje wśród mieszkańców.

Jedni zwracali uwagę, że gmina skorzysta jak na każdej inwestycji, inni bali się, że będzie miała niekorzystny wpływ na ich zdrowie.

Władze gminy rozmawiały ze wszystkimi stronami i zapewniały, że wybiorą najlepsze rozwiązanie dla gminy.

 

Na dziś tematu jednak już nie ma. Powód?

Niedawno weszły w życie przepisy znowelizowanej ustawy o energii odnawialnej, które są bardzo restrykcyjne jeśli chodzi o nowe inwestycje w turbiny wiatrowe.

 

Od teraz odległość wiatraków od domów musi być 10-krotnie większa od ich wysokości

 

- W przypadku Byczyny mówimy o około 2 kilometrach, tymczasem elektrownie wiatrowe w naszej gminie miały stanąć w odległości od 600 do 150 metrów - mówi MaciejTomaszczyk, sekretarz gminy Byczyna.

Do Głubczyc z propozycją budowy kilkunastu elektrowni wiatrowych zgłosili się z kolei przedstawiciele jednej ze spółek Skarbu Państwa.

Podkreślali, że w gminie „dobrze wieje”.

Ich plany także „wywiała” nowelizacja ustawy.

- Temat stał się nieaktualny - przyznaje zastępca burmistrza Głubczyc Kazimierz Bedryj.

 

W wiejskiej gminie Pawłowiczki prawdopodobnie powstanie około 20 elektrowni wiatrowych, ale miało ich być aż 70.

Także i tu inwestorzy nie zmieszczą się w  minimalnych ustawowych odległościach.

- Drugich tak restrykcyjnych przepisów nie ma chyba nigdzie w Europie - zauważa wójt Pawłowiczek.

 

Burmistrz Namysłowa Julian Kruszyński rozmawiał z trzema inwestorami, mówiono o budowie w gminie od 30 do 40 turbin wiatrowych.

- Jeden z inwestorów już się całkowicie wycofał, dwóch jeszcze postanowiło poczekać z nadzieją, że może ustawodawca złagodzi te restrykcyjne przepisy - mówi burmistrz Namysłowa.

 

Dane dotyczące planów budowy elektrowni wiatrowych zbiera opolskie Regionalne Centrum Rozwoju Ekoenergetyki.

W sumie doliczono się tam blisko tysiąca zgłoszonych potencjalnych inwestycji w wielu gminach na Opolszczyźnie.

Poza wspomnianymi Głubczycami, Namysłowem, Byczyną czy Pawłowiczkami zakładano także budowę elektrowni w Kietrzu czy Grodkowie.

Wszystko dlatego, że w naszym województwie są dobre warunki do pozyskiwania energii z wiatru.

 

To właśnie u nas znajduje się tzw. Brama Morawska, czyli obniżenie pomiędzy Pogórzem Śląskim a Sudetami Wschodnimi, gdzie mocno wieje

 

Gdyby faktycznie powstało aż tysiąc turbin, to łączna moc wyprodukowanej przez nie energii elektrycznej wynosiłaby 2,9 gigawata.

Czyli mniej więcej tyle, ile ma generować nowa, rozbudowana elektrownia Opole.

 

Eksperci zaznaczają co prawda, że szacunki te były mocno przesadzone, choćby z powodu braku odpowiedniej ilości przyłączy.

Ale i tak zmiana ustawy o odnawialnych energii i wydłużenie do nawet 2 kilometrów odległości elektrowni od domów sprawia, że opolskie gminy stracą miliony złotych.

 

- Jedna turbina może generować nawet 100 tysięcy złotych rocznie dla budżetu gminy - mówi Maciej Tomaszczyk, sekretarz gminy Byczyna.

Jedna gmina zarabia na tym przeciętnie około miliona złotych.

 

Rocznie w całej Polsce właściciele elektrowni wiatrowych płacą ponad 600 milionów złotych podatków

 

 

Część mieszkańców się cieszy, że wiatraków nie będzie, ale gminy liczą już realne straty spowodowane przez brak planowanych podatków od nieruchomości.

Najbardziej ucierpią małe wiejskie gminy, które bardzo liczyły na podatki z wiatraków.

Obecnie jednym z głównych źródeł ich dochodów jest podatek rolny, stale malejący, bo zależy od ceny żyta, a te z roku na rok tanieje.

 

„Pieniądze z wiatru” miały załatać dziury budżetowe, w lokalnych drogach i posłużyć do inwestycji.

Teraz wiadomo, że nic z tego nie będzie.      

Mało tego, zagraniczni inwestorzy z branży energii odnawialnych są zaniepokojeni atmosferą wokół tego rodzaju biznesu w Polsce.

 

- Nie można wykluczyć sytuacji, w której już stojące turbiny zostaną rozebrane i wywiezione do innych krajów, gdzie takich restrykcyjnych przepisów nie ma - uważa Julian Kruszyński, burmistrz Namysłowa. - . Mam na myśli na przykład Ukrainę.

 

Nowe przepisy dotyczą elektrowni wiatrowych o mocy większej niż 40 kW, czyli nie obejmują tak zwanych mikroinstalacji wiatrowych.

W  myśl ustawy, nie będzie można rozbudowywać istniejących wiatraków, które nie spełniają kryterium odległości – dozwolony będzie tylko ich remont i prace niezbędne do prawidłowego użytkowania.

 

Zdaniem pomysłodawców nowej ustawy, elektrownie wiatrowe są nieefektywnym i drogim źródłem energii.

Proponują za to inne ekologiczne rozwiązania, na przykład źródła geotermalne. 

- A także fotowoltaikę - dodaje sekretarz gminy Byczyna, która po rezygnacji z wiatraków chce się skupić właśnie na takich źródłach ekologicznych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Koniec opolskich marzeń o pieniądzach z wiatru - Nowa Trybuna Opolska