Jesień w 2019 roku, a także tegoroczna zima, były bardzo ubogie w opady deszczu i śniegu. Według danych zgromadzonych przez PGW Wody Polskie w grudniu 2019 na Dolnym Śląsku spadło jedynie 40-60 procent normy wieloletniej. W styczniu natomiast odnotowano połowę wysokości średniej opadów, jakie miały miejsce dotychczas.
Poprawa wilgotności gleby nastąpiła w lutym i marcu, kiedy deszczów było więcej. Długoterminowo jednak może powrócić stan suszy. Niedobory wody w rzekach wciąż są poważne. Wiele z dolnośląskich cieków wodnych zasilanych jest przez topniejący w śnieg, a tego było niewiele. Może mieć to niekorzystny wpływ także na cały zachód kraju, gdyż Odra, płynąc na północ, jest ważnym elementem hydrologicznym dla znacznej części Polski.
W najbliższych tygodniach temperatury mają rosnąć. Nie przewiduje się także dużej ilości opadów.
- Przynajmniej do połowy miesiąca, kwiecień zapowiada się sucho. Przez najbliższe dwa tygodnie nie prognozuje się wystąpienia większych opadów deszczu. Już trzeci raz z rzędu powtarza się nam suchy scenariusz na początku okresu wegetacyjnego roślin. Może mieć to znaczący wpływ na ich rozwój - mówi Piotr Pawliczek, z Zakładu Klimatologii i Ochrony Atmosfery UWr.
- Przez okres zimy zasoby wodne nie miały szans na odbudowanie, dlatego jeśli wiosna i lato będą podobne pod względem temperatury i wielkości opadów do tych, które mieliśmy w zeszłym roku i latach poprzednich, należy spodziewać się pogłębionego i jeszcze bardziej dotkliwego zjawiska suszy - dodaje dr Radosław Stodolak z Instytutu Inżynierii Środowiska UPWr.
Na Dolnym Śląsku i znacznym terenie Polski zasoby wody nie zostały wciąż odbudowane po zeszłorocznej suszy, gdyż przez ostatnie 6 miesięcy padało zbyt mało.
Państwowa Służba Hydrologiczna wydała komunikat, w którym informuje, że na Dolnym Śląsku przewiduje się wystąpienie w tym roku tzw. niżówki hydrologicznej, co może wiązać się z brakiem wody w studniach gospodarskich czy ujęciach komunalnych eksploatujących płytsze poziomy wód.
Sytuacja ta nie dziwi specjalistów w dziedzinie hydrologii.
- Susza to nie jest epizod, który ma początek, chwilę występuje, a potem gwałtownie znika. To, co teraz obserwujemy, to pokłosie występowania sporych niedoborów opadów w okresie poprzednich kilku, a nawet kilkunastu lat. Susza jest zjawiskiem ekstremalnym, bardzo podstępnym, który mimo, że nie jest tak spektakularny i gwałtowny jak powodzie, nastręcza wielu problemów i generuje olbrzymie straty w gospodarce - wyjaśnia dr Radosław Stodolak z Instytutu Inżynierii Środowiska UPWr.
Aby zażegnać problem suszy nie wystarczą chwilowe opady deszczu, nawet intensywne. Opady z lutego i marca nie są w stanie odbudować wilgotności w glebie na tyle, by miała ona szansę trafić do głębokich warstw gruntu i stamtąd do rzek i innych cieków wodnych.
- Tylko spokojny, długotrwały i występujący na dużym obszarze opad, który będzie powtarzał się systematycznie w dłuższej perspektywie poprawi sytuację, oczywiście pod warunkiem, że nie wystąpią ekstremalnie wysokie temperatury, które spotęgują proces parowania wody. Kolejna kwestia to śnieg, a w zasadzie jego permanentny brak obserwowany od kilku - kilkunastu lat na znacznym obszarze Polski - mówi dr Stodolak.
Śnieg może być dużym zasobem wody, który, spokojnie się roztapiając, wnika w glebę i poprawia stan wód podziemnych. Tegoroczna zima była jednak mało śnieżna. Padały rekordy długości okresu bez stałej pokrywy.
Co ta sytuacja oznacza dla rolników i działkowców?
Rolnicy i działkowcy najwcześniej odczują brak wody. O ile ci drudzy mogą się wspomóc konewką, czy wężem ogrodowym, o tyle dla rolników kwestia nawadniania wielkoobszarowych gospodarstw to nie lada wyzwanie.
- W Polsce wg danych GUS nawadnia się ok 70 tys. ha użytków rolnych. To bardzo mało a wszystkie prognozy wskazują, że areał ten będzie musiał wzrosnąć. Dlaczego? Bo to rolnictwo już wkrótce w naszej szerokości geograficznej będzie notowało gwałtowny wzrost zapotrzebowania na wodę. Nie przemysł, który staje się coraz bardziej oszczędny, nie gospodarstwa domowe. Można szacować, że ta "wodochłonność" rolnictwa zwiększy się kilkunasto a nawet kilkudziesięciokrotnie w perspektywie najbliższych 20 lat - wyjaśnia dr Stodolak.
Susza jest najbardziej niebezpieczna wiosną, kiedy nasiona i ziarna potrzebują wody, by wejść w fazę kiełkowania i wzrostu. Także w późniejszym okresie jej niedobór spowoduje wykształcenie się drobniejszych ziaren zbóż, czy mniejszych bulw ziemniaków lub korzeni buraków. Przełoży się to na wyższe ceny nie tylko samych zbóż, warzyw i owoców, ale także mięsa, mleka czy jaj, produkcja których jest z nimi powiązana.
Co można w tej sytuacji zrobić?
W skali kraju wodę trzeba gromadzić w zbiornikach retencyjnych, a także zmienić podejście do melioracji. Każdy z nas również może pomóc.
- Oszczędzajmy wodę na co dzień podczas kąpieli, mycia zębów i naczyń, golenia itp. Zamieńmy gładko przystrzyżony trawnik, który pozwala na swobodne parowanie wody, na kwietną łąkę. Łapmy deszczówkę, podstawmy beczkę pod rynnę i podlewajmy tą wodą nasze grządki i trawniki. Utwórzmy lub odtwarzajmy oczka wodne i stawy. Zrezygnujmy lub ograniczmy zakup towarów i usług, które wymagają wykorzystania sporych zasobów wody - radzi dr Stodolak.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?