Fundacja Mare została założona w 2016 roku, a od 2018 posiada status organizacji pożytku publicznego. Główną misją fundacji jest ochrona ekosystemów morskich, poprzez dążenie do zmian społecznych i politycznych.
Jak podaje na swojej stronie internetowej: „Walczymy o przyszłość, w której społeczeństwo będzie posiadać wrażliwość i świadomość ekologiczną oraz żyć w harmonii z morzami i oceanami. O przyszłość, w której morza i oceany tętnią życiem i nie są nieustannie narażane na negatywne skutki działalności człowieka. Ponieważ to właśnie od przyszłości mórz i oceanów, stanowiących ponad 70% naszej planety, zależy przyszłość nasza i przyszłych pokoleń.”
Fundacja zajmuje się trzema głównymi obszarami tematycznymi
„Pierwszy obszar to odpady morskie i tutaj m.in. instalacja koszy. Ale prowadzimy też inne działania oczyszczające Bałtyku w ramach prowadzonej współpracy z organizacjami rybackimi. Szukamy rozwiązań na recykling wyławianych odpadów i przede wszystkim edukacja społeczeństwa” – wymienia Olga Sarna, prezeska Fundacji MARE.
"Drugim obszarem, w którym działamy jest temat niebezpiecznych wraków na Bałtyku i w tym zakresie inicjujemy szeroko zakrojoną współpracę międzynarodową. Chcemy żeby w Polsce został wdrożony plan zarządzania wrakami. Aby wraki, które posiadają jeszcze pozostałości paliwa, zostały oczyszczone, zanim to paliwo zacznie się przedostawać do środowiska. Trzecim obszarem naszej pracy jest zrównoważone rybołówstwo" - dodaje Sarna.
O odpadach wszelakich i tym jak szkodliwy dla środowiska i naszego zdrowia jest plastik, mówi się głośno już od dawna. Wiele organizacji, ale i prywatnych ludzi organizuje akcje sprzątania w całym kraju. Mimo to do mórz i oceanów wciąż trafia od 4,8 mln do 12,7 mln ton tworzyw sztucznych rocznie. Według danych HELCOM, około 70% odpadów trafiających do Bałtyku to tworzywa sztuczne. Plastik to również poważny problem zanieczyszczeń na plażach i dzikich okolicach morza.
Pierwsze kosze powstały w Australii
Fundacja MARE bardzo głośno podkreśla, że rozwiązanie problemu wymaga działań i na lądzie i bezpośrednio w wodzie. Na lądzie musimy starać się ograniczyć wytwarzanie odpadów, które później trafiają do wody i trzeba je z niej wyławiać. W ramach pomocy Morzu Bałtyckiemu fundacja zaczęła instalować w bałtyckich portach kosze morskie, które są w stanie wyłowić nawet 1400 kg śmieci rocznie.
Pierwszym takim koszem, zainstalowanym w Gdańsku, był Seabin, wymyślony przez Andrew Turtona i Pete’a Ceglinskiego, dwóch australijskich surferów, żeglarzy i szkutników, którzy spędzili większość swojego dzieciństwa w oceanie.
„Wszystko zaczęło się od świadomości, że nadmierna konsumpcja i niewłaściwe gospodarowanie odpadami zabijają nasze oceany. Dlatego stworzyliśmy Seabin, kosz, który zbiera śmieci, olej, paliwo, detergenty. Jestem z zawodu budowniczym łodzi i żeglarzem. Spędziłem lata na podróżach po świecie. Pomyślałem, że skoro możemy mieć kosze na śmieci na lądzie, to dlaczego nie mieć ich również w wodzie? I tak zaczęła się nasza podróż” – opowiada Andrew Turton.
Surferzy nie tylko wpadli na innowacyjny pomysł, ale pokazali go światu i w 2016 roku udało im się zebrać z tzw. crwodfundingu 276 tys. dolarów. Tak powstał kosz na śmieci, który montuje się bezpośrednio w wodzie. Pływający pojemnik magazynuje jednorazowo nawet 20 kg odpadów. Woda jest zasysana do kosza, następnie przechodzi przez zamontowany w urządzeniu filtr. Woda jest wypompowywana, a śmieci zostają w środku.
Jak twierdzą jego twórcy, jeden Seabin jest w stanie w ciągu roku usunąć z morza:
- 90 000 plastikowych torebek
- 35 000 jednorazowych kubków
- 16 500 plastikowych butelek
- 166 500 plastikowych słomek
Rocznie jeden kosz może zebrać nawet do półtorej tony odpadów. Do tej pory zainstalowanych zostało 860 koszy Seabin w 52 krajach, w tym trzy w Polsce, dwa w Gdańskiej Marinie i jeden w Łebie. Pierwszy Seabin został zainstalowany w Gdańskiej Marinie właśnie przez Fundację MARE.
Efekty są widoczne, a śmieci nie brakuje
„W ubiegłym roku kupiliśmy pierwszy taki kosz z Australii za pieniądze przekazane nam z 1% podatku, drugi jest w Gdyni. Te kosze działają i są bardzo fajne, ale w trakcie okazało się, że nie do końca działają tak, jakbyśmy chcieli. Ze względu na specyfikę Bałtyku, głównie chodzi o zakwity glonów. W Australii w oceanach sinice występują w dużo mniejszym stopniu albo nie występują w ogóle. To stwarzało problemy w okresie letnim” – tłumaczy Olga Sarna.
Okazało się jednak, że istnieje alternatywa. Kosz PortBin, produkowany przez norweską firmę SpillTech. „Te kosze z naszego doświadczenia trochę lepiej sprawdzają się na Bałtyku, cały mechanizm jest bardzo podobny i podobnie filtrują wodę, ale są one inaczej mocowane i trochę innej budowy. Mają większe oczka, dzięki czemu nie zapychają się glonami” – dodaje Sarna.
PortBin został zaprojektowany jako optymalne rozwiązanie do zbierania pływających śmieci w portach i wolno pływających zbiornikach wodnych. Wyposażony jest w 30 litrowy kosz łatwy do opróżniania przez jedną osobę i posiada bardzo wysoką trwałość i odporność na warunki atmosferyczne. W obecnej wersji PortBin wykonany jest z tworzywa sztucznego PE-HD i nadaje się w 100% do recyklingu.
„W tej chwili mamy zainstalowanych 10 koszy w Gdańsku (2), Gdyni, Sobieszewie, Kołobrzegu, Pucku (2), Władysławowie, Mechelinkach i Helu. Mamy nadzieję, że będzie ich jak najwięcej. Pracujemy nad systemem raportowania, do tej pory kosze były opróżniane na bieżąco w portach i nie ważyliśmy zebranych odpadów. Od pracowników marin wiemy, że jest to efektywne rozwiązanie i kosze faktycznie się sprawdzają. Są różne modele, ale średni koszt jednego kosza to ok. 35 tys. złotych. Poza pierwszym, kupionym za 1% podatku, pozostałe zostały kupione w ramach współprac z biznesem, każdy kosz miał swojego sponsora i tak planujemy to rozwijać. Chcemy aktywizować biznes do ochrony Bałtyku, bo jest to mierzalne rozwiązanie, które faktycznie pomaga wyławiać odpady z wody” – mówi prezeska Fundacji MARE.
Dlaczego to jest takie ważne?
Jak informuje fundacja „przez ostatnie 10 lat produkowaliśmy więcej plastiku niż w ciągu ostatniego stulecia. Problem zanieczyszczenia mórz i oceanów plastikiem już dawno doczekał się poważnego statusu. Naukowcy ostrzegali przed takim scenariuszem od lat, ale niewielu ludzi przejęło się tymi komunikatami. Obecnie szacuje się, że w oceanach pływa ok 400 mln ton plastikowych śmieci.”
„Odpady niestety cały czas są, nie ma tak żeby ich nam brakowało w akcjach oczyszczania. Śmieci cały czas się przedostają do wody. Widzimy to chociażby w czasie zbiórek odpadów na plażach, które organizujemy. Na plażach najczęściej znajdywanym odpadem są niedopałki papierosów, które są również plastikiem i o tym niestety duża część społeczeństwa nie wie. Filtr papierosowy jest toksyczny” – alarmuje Olga Sarna.
Jednym z najbardziej poważnych problemów jest fakt, że plastik nie ulega rozkładowi, ale rozdrobnieniu do coraz mniejszych cząsteczek. Tzw. mikroplastik pozostaje w ekosystemie na zawsze. Jest zjadany przez organizmy żyjące w wodzie i tak dostaje się do łańcucha pokarmowego. Okazuje się, że plastik znaleźć można nawet w wodzie pitnej i niektórych produktach spożywczych, np. soli czy miodzie. Kosze nie zniwelują problemu, ale są w stanie wyłowić ogromne ilości plastiku zanim ulegnie rozpadowi na mniejsze, niebezpieczne dla wszystkich cząsteczki.
Święto sadów w Wierzchowicach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?