Na pszczelarzy spadła kolejna plaga

Ewa Tyrpa
Pszczelarze z Mogilan zastanawiają się na  sposobem zabezpieczenia pasiek przed złodziejami
Pszczelarze z Mogilan zastanawiają się na sposobem zabezpieczenia pasiek przed złodziejami Ewa Tyrpa
Warroza, środki ochrony roślin, nawozy, ciepłe zimy, to dotychczas najwięksi wrogowie pszczelarzy. Ostatnio do tej grupy dołączyli złodzieje pszczelich rodzin oraz uli - Kradną nie tylko rodziny, ale też też całe ule. Niektóre ogołacają z plastrów, a inne w całości wywożą - denerwuje się Andrzej Ożóg, prezes Koła Pszczelarzy w Mogilanach.

W tym kole najbardziej dotknięty złodziejskim procederem został Stanisław Kuciński, któremu w 2015 r. złodzieje ukradli 22 pszczele rodziny. Zna przypadki kradzieży pszczół m.in. w Gaju, Myślenicach, rejonie Proszowic. 

 

Trzymał swoje ule w kilku miejscach na polach, głównie rzepaku, który jest jednym z największych pszczelich pożytków. - Takie wędrujące pasieki przynoszą korzyść obu stronom: pszczelarzom, bo pszczoły mają ułatwiony dostęp do miododajnych roślin. Zysk mają też rolnicy, gdyż na tych uprawach, gdzie pszczelarze stawiają ule, plony są o 30 procent większe, rosliny dorodniejsze, niż z upraw, gdzie pszczoły nie docierają i nie zapylają kwiatów - informuje Kazmierz Marszałek, prezes Stowarzyszenia Pszczelarzy Powiatu Krakowskiego z siedzibą w Krzeszowicach. Wie o kradzieży uli też w gminie Zabierzów: w Balicach i Nielepicach.

 

- Prowadziliśmy dochodzenie i zorganizowaliśmy spotkanie z pszczelarzami na temt możliwości zabezpieczania pasiek, co nie jest łatwe. Wykrycie sprawców też nie jest proste, gdyż złodziejami są fachowcy - mówi Grzegorz Pazdan, komendant Komisariatu Policji w  Świątnikach Górnych, obejmującego też gminę Mogilany. - Oni nie kradą byle jakich rodzin, tylko te najbardziej miodne. Wcześniej obserwują ule, wiedzą, kiedy są pełne miodu, jakie pszczoły z nich wylatują i które opłaca się ukraść - zaznaczają mo-gilańsy pszczelarze: Jerzy Drobniak, Stanisław Kuciński, Józef Stroński i prezes Ożóg. 

 

- Zabezpieczenie pasiek jest bardzo trudne, bo ula nie schowa się do stodoły lub sejfu - dodaje Stanisław Kuciński. Pszczelarze nie mają wątpliwości, że ten proceder jest niezwykle opłacalny dla złodziei. Apelują do nabywców pszczół i uli, by sprawdzali źródło ich pochodzenia. Kradzież pszczelich rodzin to nowe zjawisko, które obserwuje się od trzech lat w całej Polsce. - Na Pomorzu to plaga. To są kradzieże na zamówienie. W Niemczech, gdzie kilka lat temu z powodu chorób wyginęła ponad połowa miododajnych rodzin,  za jedną pszczelą rodzinę hodowcy płacą nawet 700 euro - twierdzą pszczelarze. Wyliczają, że złodziejski interes jest tak intratny, że złodzieje z niego nie zrezygnują, tylko będą szukać lepszych metod kradzieży pszczół. Pszczelarze się nie poddają i szukają  sposobów zabezpieczenia uli, zwłaszcza przed  sezonem miodnym. Znakowanie, na przykład chipowanie ramek nie zdaje egzaminu, bo złodzieje kradną też same ramki. Pszczelarze liczą na pomoc wicewojewody Piotra Ćwika, który w zeszłym roku jako poseł , zainteresował się ich problemem. 

Na razie pszczelarze zwożą ule z łąk i upraw, stawiają je bliżej zabudowań. Budują też ogrodzenia wokół pasiek i kupują psy, które mają odstarszyć złodziei.

 

Źródło: Dziennik Polski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Na pszczelarzy spadła kolejna plaga - Gazeta Krakowska