Nadzwyczajna sesja Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego o katastrofie w rolnictwie bez "katastrofy" (ZAPIS TRANSMISJI)

Marzena Ślusarz
Na VI nadzwyczajną sesję sejmiku województwa świętokrzyskiego do Kielc przyjechali sadownicy, hodowcy trzody chlewnej, bydła opasowego oraz właściciele punktów skupu. Zabrali głos po niemal trzech godzinach dyskusji radnych. Kluczowe dla Prawa i Sprawiedliwości było słowo "katastrofalna", które ostatecznie większością w głosowaniu wyrzucili z nazwy uchwały o problemach w rolnictwie.

Niemal trzy godziny przysłuchiwali się dyskusji radnych sejmiku województwa świętokrzyskiego rolnicy i właściciele punktów skupu na nadzwyczajnej sesji, nim mogli sami mogli zabrać głos.

Przedmiotem sesji miało być przyjęcie uchwały, która mówi o "katastrofalnej sytuacji w polskim rolnictwie". Projekt wraz z wnioskiem o zwołanie sesji nadzwyczajnej, złożyli tydzień temu radni Polskiego Stronnictwa Ludowego. Pisali w nim między innymi o dramacie cenowym na rynku owoców, trzody chlewnej, bydła opasowego, sprawie braku płatności za jabłka dostarczone do firmy Eskimos w ramach programu stabilizacji cen jabłek, na które sadownicy czekają od grudnia.

Radni PSL w uchwale domagali się między innymi wdrożenia programu promocyjnego dla polskiej żywności, utworzenie zapowiadanego przez ministra rolnictwa narodowego koncernu, regulacji płatności w ramach tak zwanego skupu interwencyjnego, podjęcia działań, które będą skutkować opłacalnością produkcji, a także wdrożenia pomocy de minimis dla rolników w trudnej sytuacji na początku sezonu, wzmocnienia służb weterynaryjnych oraz działań naprawczych.

Zaczął radny Leszek Wawrzyła, który przedstawił sytuację hodowców trzody, odczytał proponowaną przez Polskie Stronnictwo Ludowe treść uchwały poruszającą problemy w rolnictwie oraz przytoczył kwotę, jaką minister rolnictwa przeznaczył na nagrody dla pracowników instytucji podległych jego resortowi. I po tym, jak padła stawka 265 milionów złotych, rozgorzała dyskusja o tym, jakie pieniądze idą, jakie szły za poprzednich rządów, jakie są zarobki pracowników instytucji rolnych.

Andrzej Swajda, radny również PSL, prosił, by dyskusja skupiła się na problemach w rolnictwie, poprosił, by głosu udzielić przybyłym gościom. Jednak zeszła ponownie na dopłaty, działania rządu dla rolników, rolniczy handel detaliczny, program rozwoju obszarów wiejskich, walkę o wyższe dopłaty, przytaczanie historii rolnictwa, łącznie z szukaniem winnych, którzy są odpowiedzialni za prywatyzację polskich zakładów przetwórczych i państwowych gospodarstw rolnych, tak zwanych pgr-ów. Było też o tym, czy rząd może stosować interwencyjny skup, czy też nie.

Już wracając do tematu sesji, radna Prawa i Sprawiedliwości Agnieszka Buras przytoczyła wiadomość ze strony internetowej firmy Eskimos ze stycznia, że pieniądze będą wypłacane. Stwierdziła także, że na terenie Świętokrzyskiego są tereny górskie, a rolnicy i radni powinni wziąć udział w pracach nad projektem ustawy dotyczącej pomocy dla takich terenów, "póki można mieć na to wpływ". Wyjaśniła też, że wedle przepisów rząd nie może wprowadzić interwencyjnego skupu.

Po dyskusji radnych na mównicy stanął poseł Krystian Jarubas, który odczytał na prośbę rolników i radnych z gminy Nowy Korczyn uchwałę o trudnej sytuacji w rolnictwie, między innymi o upadku produkcji trzody i mleka.

Do tego czasu na sali zostało kilku rolników, niektórzy wyszli w trakcie dyskusji. - Oni tu uprawiają politykę, nie po to przyjechałem - mówił jeden z nich opuszczając sale. Po przemówieniu posła, do głosu dopuszczono gości.

"Jesteśmy bankrutami"

- Od ponad dwóch godzin tu jestem i czuje się zażenowana. Siedzą tu rolnicy, którzy nie wiedzą, po co przyszli. Odbywa się tu "pranie brudów", "my", "wy", głupie uśmiechy, co poniektórzy nie wiedzą, co mówią. Miałam zacząć inaczej, ale po wypowiedzi pani Buras muszę złożyć sprostowanie, bo aż podskoczyłam, słysząc Pani cytat ze strony Eskimosa. Sprzedawałam jabłka do tej spółki i do dziś nie mam pieniędzy - wyjaśniała Marta Przybyś, sadownik z gminy Koprzywnica w powiecie sandomierskim i liderka Agro Unii w Świętokrzyskiem. - Sytuacja jest katastrofalna. Spotkaliśmy się tu, by dyskutować o polskim rolnictwie. Rolnicy tracą dorobki życia. Fajnie jest usiąść podebatować po koleżeńsku, ale my chcemy usłyszeć konkrety, chcemy widzieć światełko w tunelu. Wiemy, że skup prowadzony przez Eskimos podniósł ceny jabłek, ale gdzie są pieniądze? Oddawaliśmy towar, miały być po 10 dniach, mija trzeci miesiąc. Co dalej z nami, z rolnictwem? Musicie zrozumieć, że nie będzie polityki, jeżeli nie będzie nas. Albo zaczniecie o nas walczyć, albo nic z tego nie będzie. Chciałabym, aby dyskusja coś przyniosła. Nie po to jechaliśmy po 100 kilometrów, by słuchać Waszych utarczek. To ostatni dzwonek dla rolnictwa. Za rok tu nie przyjedziemy, bo nas nie będzie stać. Nie mamy czym płacić za prąd, za koszty przechowania jabłek. Nikt nam nie da kredytu, bo nie jesteśmy wypłacalni. Rolnicy są bankrutami, tak jak właściciele punktów skupu, którzy czekają na pieniądze od Eskimosa. Prosimy o światełko w tunelu. Chcemy, żeby polski rolnik nie czuł się żebrakiem na polskiej ziemi - grzmiała.

Jak dodała, w Agro Unii, organizacji rolniczej, walczą o znakowanie towarów flagą krajów pochodzenia oraz o to, by w sklepach wielkopowierzchniowych 51 procent towarów pochodziło z polskiej produkcji.

Andrzej Pruś, przewodniczący sejmiku województwa zaapelował do gości, by traktowali radnych odpowiednio. - To poważne grono ludzi, proszę o tym pamiętać, wybrane przez większość mieszkańców regionu - mówił. - Sejmik to nie jest organ cudotwórczy, jesteśmy do Państwa dyspozycji, ale cudu nie będzie - zaznaczył.

Z kolei Robert Fatyga, producent trzody chlewnej z powiatu jędrzejowskiego opowiedział o sytuacji na rynku wieprzowiny. - Wyniszcza nas konkurencja, mięso z importu, ceny dumpingowe, ASF. Ceny w sklepach są nierealne w stosunku do produkcji. Jak może kilogram łopatki kosztować siedem złotych za kilogram, jeżeli kilogram żywca dobrej jakości kosztuje cztery złote. Albo jemy dobrej jakości mięso, albo chorujemy. Gdzie jest inspekcja ochrony żywności, Urząd Ochrony Konsumentów i Konkurencji. Piszemy pisma do ministra rolnictwa o zbadanie tej żywności, to jest główny problem w walce. Cały świat jest zainteresowany tym, by obrzydzić polska żywność, bo inne kraje przegrywają z polską jakością - mówił. Opisywał problem z eksportem na Ukrainę i importem z Ukrainy, problemy walki z wirusem afrykańskiego pomoru świń.

- Nie chcieli myśliwi wybijać dzików, były protesty ekologów, niech przyjdą zatem i zobaczą maciorę i prosięta, które trzeba wybić, bo wprowadzono strefę zagrożoną asfem. Hodowcy trzody, tak jak sadownicy, lada moment klękną na kolana - zaznaczał.

Głos zabrał także Tadeusz Kaleta, hodowca bydła z Górna koło Kielc. - Mnie polityka nie interesuje, ale boli mnie to, że "wszyscy" się na rolnictwie znają - zaczął, po czym wyjaśnił na czym polega praca rolnika. - Jak jest nadprodukcja, to państwo musi zainterweniować, to bo inaczej pójdziemy z torbami. Jak nie, proszę mi dać receptę na dalsze życie. My dziś sygnalizujemy problem. Zwracamy się z prośbą do Was, byście nas reprezentowali godnie.

Do tematu jabłek wrócił Mirosław Drab, właściciel punktu skupu w Obrazowie w powiecie sandomierskim, który cztery razy próbował zabrać głos i za piątym się udało. Zaczął o tego, że jako pierwszy na prośbę posła Marka Kwitka z Prawa i Sprawiedliwości podpisał umowę ze spółką Eskimos i zaczął skup jabłek. Dziś ma 450 tysięcy długu wobec sadowników, firma Eskimos ma mu zapłacić ponad 550 tysięcy złotych, dodatkowo ma zaciągnięty kredyt i stracił 35 tysięcy podatku VAT. - Nie jestem za żadną partią. Pomagam i wspieram tych, co dobrze rządzą i pomagają rolnictwu. Pracowałem w życiu w różnych zawodach, ale uważam, że człowiekiem jest się tylko raz w życiu. Proszę dziś, by wywrzeć na rząd przyśpieszenie wypłaty pieniędzy ludziom -odniósł się do programu stabilizacji cen jabłek i firmy Eskimos. Mówicie, że Unia Europejska blokuje interwencjonizm, ale rolnicy nie proszą o jałmużnę. Są inne możliwości wpierania rolników, jak dopłata do pracownika, co robią w Niemczech, czy utworzenie funduszu klęskowego.

Poseł Krzysztof Lipiec z Prawa i Sprawiedliwości wyjaśnił, że z programem stabilizacji cen jabłek rząd ma niewiele wspólnego. Tylko daje gwarancję kredytu. - Sprawy z pewnością zostaną uregulowane - mówił.

Bez "katastrofy"

Projekt uchwały przygotowany przez radnych Prawa i Sprawiedliwości przedstawił Artur Konarski, przewodniczący komisji rolnictwa. W tej propozycji kluczowe było wykreślenie z nazwy uchwały słowa "katastrofalnej". Jest w nim między innymi apel do rządu o zdecydowane podejście do problematyki wspólnej polityki rolnej, usprawnienia w przyszłości programów stabilizacji cen, wzmocnienie finansowe i kadrowe służb weterynaryjnych oraz zachęcanie rolników do korzystania z możliwości rolniczego handlu detalicznego.

ZOBACZ: Ostateczne stanowisko Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego w sprawie sytuacji w polskim rolnictwie

Radny Polskiego Stronnictwa Ludowego Grzegorz Gałuszka odniósł się do projektu uchwał. - Spójrzcie w oczy rolnikom i powiedzcie, jak pięknie będziemy to gładzić. Nie znam się na rolnictwie, ale boli mnie krzywda ludzka. Spójrzmy na to, co zaproponowaliśmy Wam ponad polityczne podziały. Znajdźmy rozwiązanie ponad podziałami - apelował.

Już po dyskusji o słowie "katastrofalna", kiedy jasne było, że większością głosów radni Prawa i Sprawiedliwości uchwałę przegłosują, przewodniczący Pruś skomentował, że dużą część radni PiS zaczerpnęli z projektu pierwotnego. Ludowcy zaznaczali, że pomimo tej zmiany poprą uchwałę, by przyjąć "coś" niż "nic". Radny PSL Piotr Żołądek dodał, że projekt złożony przez nich jest bardziej dosadny niż ten proponowany przez radnych PiS.

- Efekt w pewnym sensie został osiągnięty. Wywołaliśmy dyskusję. Choć oczywiście wolelibyśmy naszą uchwałę - komentował radny Leszek Wawrzyła.

Nad zmianą tytułu uchwały i wykreślenie słowa "katastrofalny" głosowało 23 radnych. Tylko radni Prawa i Sprawiedliwości byli za - 16 głosów. Przeciw dwa - PSL, wstrzymało się pięciu radnych - PSL i PO.

W głosowaniu nad uchwałą w sprawie przyjęcia stanowiska Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego dotyczącego sytuacji w polskim rolnictwie wszyscy byli za.

Czy dla rolników to ma znaczenie? Marta Przybyś mówiła nam, że przyjęcie pierwszej wersji by było odpowiednie. Natomiast Tadeusz Kaleta zaznaczył, że za dużo chaosu było na sesji. Dyskusja powinna rozpocząć się od razu. - Dobrze, że problemy zostały poruszone - kwitował.

POLECAMY RÓWNIEŻ:



NOWE ZASADY PRZECHOWYWANIA NAWOZÓW I NAWOŻENIA


PLAN NAWOŻENIA AZOTEM – JAK SPORZĄDZIĆ



Gdzie zarejestrować koło gospodyń wiejskich?



Dopłaty do paliwa rolniczego 2019




Śmieszne nazwy miejscowości w Polsce. ZOBACZ galerię!



NIE CHCIAŁ JEJ ROLNIK, KTÓRY SZUKA ŻONY. ZOBACZCIE ZDJĘCIA


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Nadzwyczajna sesja Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego o katastrofie w rolnictwie bez "katastrofy" (ZAPIS TRANSMISJI) - Echo Dnia Świętokrzyskie