Niezły bigos z barszczem Sosnowskiego, czyli kto ma z nim walczyć

Jarosław Staśkiewicz
Kto zapłaci za usuwanie barszczu Sosnowskiego z prywatnych gruntów? Nysa uważa, że ich właściciele.
Kto zapłaci za usuwanie barszczu Sosnowskiego z prywatnych gruntów? Nysa uważa, że ich właściciele. Jarosław Staśkiewicz
Nyscy radni walkę z barszczem Sosnowskiego zrzucili na barki właścicieli gruntów, a ci często nie wiedzą, jak to skutecznie robić. Na dodatek nie wiadomo, czy wolno im to robić.

O barszczu Sosnowskiego było w tym roku wyjątkowo głośno, bo pod Jelenią Górą doszło do śmiertelnego wypadku: poparzona rośliną kobieta mimo starań lekarzy zmarła w szpitalu. W ślad za tym wypadkiem gminy poważniej potraktowały walkę z barszczem, ale szybko okazało się, że te działania są nieskuteczne.

- Walka z barszczem Sosnowskiego wymaga kompleksowego działania, inaczej nasze zabiegi będą skazane na niepowodzenie - podkreśla Izabela Sachajdakiewicz z Pracowni Stosowanej Ekologii Roślin w Wyższej Szkole Ekologii i Zarządzania w Warszawie.

Przekonują się o tym w Nysie, która od lat wynajmuje firmę usuwającą toksyczną roślinę z gminnych gruntów.

 

- Zawsze wcześniej, zanim barszcz zacznie kwitnąć, próbujemy też docierać do właścicieli prywatnych posesji i prosić o usunięcie roślin. Ale często te prośby nie skutkują i w efekcie nasze działania nie przynoszą efektów - mówi Marek Rymarz, wiceburmistrz Nysy. - Jedna roślina w sezonie może wydać nawet 40 tysięcy nasion - bez wspólnego działania nie zapanujemy nad tym.

 

Dlatego na wniosek burmistrza rada miejska podjęła uchwałę, która zobowiązuje właścicieli prywatnych gruntów do „likwidacji rośliny z gatunku barszcz Sosnowskiego”.

Problem w tym, że podobne uchwały podejmowane w innych częściach Polski były uchylane przez nadzór prawny. Wojewoda szczeciński uznał np. że nakładanie obowiązku likwidacji toksycznej rośliny może, paradoksalnie, spowodować zagrożenie dla mieszkańców, gdy zechcą to robić na własną rękę.

W sezonie jedna roślina barszczu moze rozsiać nawet 40 tysięcy nasion

 

- Nasi prawnicy dokładnie sprawdzili uchwałę, więc pozostaje nam czekać z nadzieją na decyzję wojewody opolskiego - dodaje wiceburmistrz Rymarz. I podkreśla, że wysyłając do właścicieli prośby, urzędnicy załączają wskazówki, jak usuwać barszcz. - Problem dotyczy przede wszystkim opuszczonych i kompletnie zaniedbanych nieruchomości, których właściciele nic sobie nie robią z zagrożenia.

 

- Obawiam się, że aby to prawo mogło zadziałać, musiałoby iść za nim wsparcie w postaci i finansowej, i szkoleniowej. Szczególnie, że nawet my, naukowcy specjalizujący się w tym temacie, nie zdołaliśmy wypracować jednej skutecznej metody zwalczania barszczu - podkreśla Izabela Sachajdakiewicz. - Z drugiej strony rozumiem gminy, bo dziś żaden przepis nie pozwala im na wchodzenie na prywatną posesję, żeby usunąć roślinę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Niezły bigos z barszczem Sosnowskiego, czyli kto ma z nim walczyć - Nowa Trybuna Opolska