Olszewscy z Suchorączka zasmakowali w wyrobach z tradycją. I rozkręcili biznes

Lucyna Talaśka-Klich
Roman Olszewski (na zdj. z Andrzejem Musiałem) - Klienci najczęściej polecają nasze wyroby znajomym. To jest dla nas najlepsza forma reklamy. I satysfakcja
Roman Olszewski (na zdj. z Andrzejem Musiałem) - Klienci najczęściej polecają nasze wyroby znajomym. To jest dla nas najlepsza forma reklamy. I satysfakcja Lucyna Talaśka-Klich
Kiedyś Olszewscy robili kiełbasy, w oparciu o tradycyjne receptury, tylko dla najbliższych. Po pewnym czasie rolnicy doszli do wniosku, że warto otworzyć rodzinny biznes.

Ich przygoda z biznesem rozpoczęła się na targowisku, w Więcborku. - Z inicjatywy naszej mamy - Barbary - już ze dwadzieścia lat temu zaczęliśmy wozić kurczaki, - wspomina Roman Olszewski, który w pobliskim Suchorączku (powiat sępoleński) prowadzi gospodarstwo rolne i rodzinną firmę Andrób. - Początkowo sprzedawaliśmy je wprost ze skrzynek, nawet nie mieliśmy stolika na targowisku.

Pierwsze inwestycje Olszewskich

Sprzedaż szła wyśmienicie, klientów im przybywało, więc postanowili zainwestować w przyczepkę. - Żeby ją kupić, mój brat Sławomir musiał sprzedać ciągnik, bo wówczas mógł pożyczyć mi pieniądze - dodaje z uśmiechem pan Roman, który przyznaje, że początkowo był głównie kierowcą, sprzedażą zajmowała się mama. Potem handel tuszkami brojlerów zaczął go bardziej zajmować.

Próbował sprzedawać kurczaki także poprzez pośredników. - Ale z nimi bywało różnie - dodaje. - Niektórzy kupili od nas towar raz lub dwa, a potem na przykład w sieciach handlowych, ale wszystko sprzedawali jako nasze kurczaki. To mogło popsuć nam rynek i dobrą opinię.

Poza tym pośrednicy też musieli zarobić, więc dla rolników pozostawało mniej pieniędzy. Dlatego Olszewscy postanowili poszukać innego sposobu.

Smacznie, tradycyjnie i początkowo tylko dla najbliższych

Rozwiązanie znalazło się niemal przy okazji. Wszak Roman Olszewski jest właścicielem kurnika, jego brat - Sławomir - zajmuje się produkcją trzody chlewnej, więc mięsa im nie brakowało. Zaczęli z niego wyrabiać kiełbasy w oparciu tradycyjne, polskie receptury. Efekt był wyśmienity! Rozsmakowała się w nich nie tylko rodzina, ale i znajomi.

Olszewscy postanowili stworzyć firmę Andrób w Suchorączku i zająć się przetwórstwem na niewielką skalę. Podzielili się zadaniami. Roman Olszewski - hodowca drobiu - zajął się produkcją wędlin (prowadzi działalność marginalną, lokalną, tzw. MOL), a od brata Sławomira kupuje wieprzowinę (z hodowli prowadzonej na niewielką skalę).

Własne surowce do produkcji wędlin ze swoich gospodarstw

Pan Sławomir zajmuje się produkcją trzody chlewnej w cyklu zamkniętym. Zwierzęta utrzymywane są na ściółce, w chlewni wybudowanej z wykorzystaniem funduszy unijnych.

To świnie rasy pbz (polska biała zwisłoucha). Loszki pbz świetnie nadają się na matki do krzyżowania towarowego. Do tego gospodarz wykorzystuje rasy pietrain lub duroc.

Produkcję wieprzowiny opiera głównie na materiale hodowlanym z własnej chlewni, ale gdy zamówień na kiełbasy przybywa, to trzeba temu sprostać i czasami musi posiłkować się zakupami. Warchlaki nabywa wyłącznie od okolicznych rolników.

- Wykorzystujemy głównie własne pasze - mówi pan Sławomir, który w pobliżu gospodarstwa brata uprawia około stu hektarów gruntów. Większą część areału przeznacza pod uprawę zbóż na pasze, ale na jego polach są też m.in. łubiny i bobiki.

Także kurczaki jedzą głównie pasze ze zbóż, które urosły na polach Olszewskich. Albo na polach okolicznych rolników, którzy mogą im zaoferować towar najwyższej jakości.

- Oczywiście na początku kurczaki otrzymują gotowe pasze, które gwarantują im zbilansowany rozwój - mówi Roman Olszewski. - Od czwartego tygodnia przechodzimy na własne pasze.

Roman Olszewski jest właścicielem kurnika, jego brat - Sławomir - zajmuje się produkcją trzody chlewnej. Z mięsa z własnych gospodarstw zaczęli  wyrabiać kiełbasy w oparciu tradycyjne, polskie receptury. Efekt był wyśmienity! Rozsmakowała się w nich nie tylko rodzina, ale i znajomi. Dlatego Olszewscy postanowili stworzyć firmę Andrób w Suchorączku (koło Więcborka) i zająć się przetwórstwem na niewielką skalę. Zdecydowali się na prowadzenie działalności marginalnej, lokalnej (tzw. MOL).Na zdjęciu Roman Olszewski (z lewej) z Andrzejem Musiałem.Więcej o rodzinnej firmie piszemy w dodatku Kujawsko-Pomorska Strefa Agro. Będzie dołączony w poniedziałek 29 kwietnia do "Gazety Pomorskiej". _____________________Agro Pomorska odcinek 59

Rodzina Olszewskich zasmakowała w wyrobach z tradycją. W Suc...

Ich kurczaki dożywają nawet 11 tygodni. - Nie rosną tak szybko, bo w końcowym etapie tuczu nie stosujemy stymulatorów wzrostu - zapewnia Roman Olszewski. - Oczywiście mamy stałą opiekę weterynaryjną i staramy się unikać stosowania antybiotyków.

Koszt takiej produkcji jest wyższy. Czy przekłada się to na cenę? - Kilogram tuszki kosztuje osiem złotych i pięćdziesiąt groszy - mówi szef firmy Andrób.

Takim sprzętem wędlin nie można „naszprycować” wypełniaczami

Oprowadzając po przetwórni pokazuje sprzęt wykorzystywany do wyrobu wędlin. - To nasz mocny punkt - podkreśla. - Przy użyciu tych urządzeń można robić tylko tradycyjne kiełbasy, bez sztucznych wypełniaczy zwiększających masę. Korzystamy także z tradycyjnej wędzarni.

Podkreśla, iż wiele zawdzięczają człowiekowi, który z zawodu jest rzeźnikiem masarzem, a swoją wiedzę i doświadczenie (także receptury) wykorzystuje w ich zakładzie. To Andrzej Musiał. - Dla niego ta praca jest pasją! - dodaje pan Roman.

Cieszy się, że ich wyroby doceniają inni. Mają na koncie m.in. tytuł Polskiego Producenta Żywności 2015, nagrodę w konkursie Nasze Kulinarne Dziedzictwo - Smaki Regionów 2015. Zawojowali lokalny rynek m.in. kiełbasą jałowcową, kiełbasą krajeńską, czarnym salcesonem, klienci rozsmakowali się w ich pasztetach, kiełbasach słoikowych...

- Docenienie ze strony klientów jest najważniejsze - dodaje. - Nie tylko dlatego, że daje to nam ogromną satysfakcję, ale jeśli ktoś poleca znajomym nasze wyroby, to jest najlepsza forma reklamy!

To także ogromna satysfakcja i duma dla rodziców Romana i Sławomira - Barbary i Władysława Olszewskich, którzy widzą i doceniają pracę swych synów i ich rodzin.

Z targowiska trafili do wiejskiego e-koszyka. I to nie jest ostatnie słowo

Przygodę z biznesem zaczynali na targowisku w Więcborku i wciąż można tam kupić ich wybory. Jednak wiele się zmieniło - nie wożą już kurczaków w bagażniku ani w przyczepce, ale w food truckach.

W taki sposób sprzedają wiele wyrobów w różnych częściach regionu, oferują je i za pośrednictwem sklepików (jeden z nich - na terenie firmy). Niedawno dołączyli do grupy operacyjnej Wiejska e-skrzynka i dzięki temu ich wyroby będą dostępne za pośrednictwem wspólnej platformy sprzedażowej.

Przebyli daleką drogę, która nie zawsze była łatwa. - Najtrudniejszy był początek prowadzenia firmy - przyznaje Roman Olszewski. - Trzeba było np. przebadać wszystkie wyroby, przeprowadzić próbną produkcję, ustalić terminy przydatności.

Pomysłów ani ciekawych receptur im nie brakuje, ale wprowadzenie kolejnego wyrobu jest czasochłonne i sporo kosztuje. - Dla dużej firmy tysiąc złotych za jeden produkt to niewielki koszt, ale nie dla MOL-a - mówi szef firmy Andrób.

Czy prowadzenie MOL-a jest warte polecenia? - Praca od piątej do dwudziestej trzeciej, problemy z brakiem pracowników, sporo wymogów do spełnienia ... - wylicza z uśmiechem. - Trzeba mieć charakter, żeby sobie poradzić. Ale są i plusy - najważniejszym z nich jest zadowolenie klientów.

_____________________________
Agro Pomorska odcinek 60,

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Olszewscy z Suchorączka zasmakowali w wyrobach z tradycją. I rozkręcili biznes - Gazeta Pomorska