Opole. Protest rolników pod Urzędem Wojewódzkim przeciw "piątce dla zwierząt"

Przy wyciu syreny i gwizdach odczytano nazwiska opolskich posłów, którzy poparli nowelizację ustawy o ochronie zwierząt.

Wprowadzenie akurat teraz zmian w rozporządzeniu o dobrostanie zwierząt to nóż w plecy polskiego rolnictwa i postawienie zwierząt ponad rolnikami - mówił Andrzej Sieradzki, przewodniczący Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj. - Jednym naciśnięciem guzika posłowie wyeliminowali nam ponad 3 miliardy potencjalnych klientów, którzy nie jedzą wieprzowiny, rzadko jedzą wołowinę, natomiast jedzą drób. Może minister rolnictwa zapomniał panu Kaczyńskiemu powiedzieć, ze hodowla zwierząt w Polsce to nie tylko koty, papużki i pieski.

Powodem niezadowolenia producentów drobiu jest przede wszystkim ryzyko utraty zbytu wartości miliarda zł do krajów muzułmańskich, jeśli zakazany zostanie ubój rytualny.

- W dodatku w dobie pandemii, która spowodowała niesamowite zawirowania na rynku nie ma żadnych zapowiedzi rekompensat – dodał Andrzej Sieradzki. - Miało być wsparcie dla gospodarstw rodzinnych. Tymczasem nas, drobiarzy wyeliminowano ze wszystkich unijnych programów. Czy mamy przerobić obiekty do hodowli na dyskoteki? A co będą robić nasze dzieci i wnuki?

Antoni Konopka, PSL, członek zarządu województwa i pierwszy prezes Izby rolniczej w Opolu, przypomniał tłumne protesty rolników z początku lat 90. - Nie wyobrażałem sobie, że to się powtórzy – przyznał. Zbudowaliście siłę gospodarstw własnymi rękami. Sprzedajemy drób, mleko, inne produkty rolne. Jesteśmy potęgą. Nasze produkty należą do najlepszych w świecie. Wygląda, że dziś to komuś przeszkadza. Uderzenie w produkcję zwierzęcą uderzy w każdego rolnika, także w producentów zbóż. Będę was wspierał, musimy powalczyć.

Herbert Czaja, były przewodniczący Izby Rolniczej w Opolu, hodowca indyków pokazał protestującym przysłany ze starostwa dziennik budowy na instalacje gazową w kurnikach. - Kto kogo robi w bambuko? - pytał retorycznie. To samo państwo wydaje mi świeże dokumenty i jednocześnie – rękami premiera i rządu utrudnia działalność. Mamy zainwestowane pieniądze wyrzucić w błoto? Jak się na Zachodzie wygasza jakąś produkcję, vacatio legis trwa minimum 10-15 lat. Przestańmy wybierać tych, którzy ładnie obiecują. Wybierzmy ludzi do polityki spośród siebie.

Martin Ziaja, prezes Opolskiego Związku Hodowców Bydła przypomniał, że polscy rolnicy produkują sześć razy więcej mięsa niż może spożytkować rynek wewnętrzny.

- Obrazowo można powiedzieć, że pięć z sześciu każdych sztuk musimy sprzedać za granicę, z tego trzy do krajów muzułmańskich. I to robimy, nasze mięso jest tam cenione. Ale zakaz uboju rytualnego usunie nas z tamtych rynków i niełatwo będzie wrócić. Politycy, głosując, nie są świadomi skutków swoich decyzji. Jeśli ustawa będzie obowiązywać, będziemy musieli utylizować nowo narodzone cielęta. Bo nikt ich na mięso hodował nie będzie. Czy to jest humanitarne? Pytam obrońców praw zwierząt: Co mamy zrobić z tym bydłem, którego nie będziemy mogli sprzedać? Jak mamy zakończyć produkcję? Ktoś wybuduje zoo dla 5 mln zwierząt?

- Jeśli zakaże się tzw. uwięziowego chowu bydła, ucierpią gospodarstwa rodzinne – dodał. - Posłowie, którzy tyle mówią o patriotyzmie – dodał – sami niszczą polskie rolnictwo. Eldorado będzie dla firm utylizacyjnych. Hodowla norek w Polsce przejmuje z ubojni kurczaków 270 tys. ton odpadów. Norki je zjadają. Jeśli norek nie będzie, to te tysiące ton mięsa trzeba będzie zutylizować w spalarniach.