Piotr Stachnik, plantator z Podkarpacia: albo nam państwo pomoże, albo wszyscy zwiniemy interes

AP
- Nie wiem, czy w tym roku uzyskam 25 procent z tego, co przy normalnym roku zbieram z pola - mówi Piotr Stachnik, , właściciel 70 ha czarnej porzeczki w Zawadzie na Podkarpaciu.
- Nie wiem, czy w tym roku uzyskam 25 procent z tego, co przy normalnym roku zbieram z pola - mówi Piotr Stachnik, , właściciel 70 ha czarnej porzeczki w Zawadzie na Podkarpaciu. Arkadiusz Iskierka
Jeśli dalej będzie jak jest, jeśli nie powstanie system stabilizujący ceny skupu, to… pozostanie mi zamknąć bramę za tym interesem – zapowiada Piotr Stachnik, właściciel 70 ha czarnej porzeczki w Zawadzie na Podkarpaciu.

Susza, owocu mało na krzakach, a krzaki ciągną się po horyzont. Można byłoby się spodziewać, że przy klęsce nieurodzaju ceny w skupach sięgną nieba, tymczasem Stachnikowi obiecano ok. 1,3 zł za kilogram owoców, ale niewykluczone, że za trzy dni to będzie 1 zł, albo mniej – jak mówi, bo takie ma doświadczenia z minionych lat.

I dodaje, że przy takich cenach przychody ze sprzedaży nie wyrównają mu kosztów produkcji, a to zjawisko dotyczy nie tylko jego, ale wszystkich plantatorów owoców miękkich w Polsce. Gdyby czarna porzeczka była w skupie po ok. 2 zł, to ledwie „wyszedłby na zero”, przy niższej cenie tylko dopłaca.

- Nie wiem, czy w tym roku uzyskam 25 procent z tego, co przy normalnym roku zbieram z pola – wylicza. – Przy obecnych cenach nie mam szans na zysk. I co z tego, że za rok mogą być po 3 zł, za dwa lata mogą być po złotówce, przy takiej huśtawce nie da się prowadzić działalności rolnej. Chciałbym, żeby ktoś zrobił z tym porządek, może wprowadził system kontraktacji, żeby było stabilnie i przewidywalnie. A teraz mamy wolnoamerykankę i nie wiadomo, kto za ten stan rzeczy odpowiada.

Wspomina, że skupujące owoc chłodnie obarczają winę dyktujący ceny „zachód”, bo większość polskiej porzeczki trafia na eksport. Stachnik wątpi, by wyłącznie „zachód” był winny i sugeruje, że od plantatora do konsumenta jest cały łańcuszek pośredników, każdy chce zarobić, więc owoc „wyjściowo” musi kosztować niewiele. Nikt nad tym nie panuje, a państwo puściło rynek owoców miękkich na żywioł.

- Ja nie mam pretensji do Pana Boga, że ten rok jest taki suchy i nieurodzajny, ja mam pretensje do państwa, że nie chce nam w takiej sytuacji pomóc

– mówi rolnik z Podkarpacia.

Zdzisław Gawlik: trzeba zadbać o to, by produkcja rolna była przewidywalna

Poseł Zdzisław Gawlik, który odwiedził protestującego Piotra Stachnika w Zawadzie, zapewnia, że państwo nie tylko nie pomaga polskim plantatorom „owocowym”, ale wręcz przeszkadza. I podaje przykład znowelizowanie ustawy o VAT sprzed kilku dni, która może być dla rolników większym zagrożeniem, niż susza.

- Trzeba zadbać o to, by produkcja rolna była przewidywalna – podkreśla. – Jest pomysł, jak to zrobić, trzeba jeszcze tylko chcieć, ale ja pragnę zwrócić uwagę na coś jeszcze: w minionym tygodniu głosami partii rządzącej przegłosowano zmianę stawki podatku VAT. I jeśli do tej pory VAT na soki był pięcioprocentowy, to po zmianie będzie to 23 procent.

Prognozuje, że nowy producenci i dystrybutorzy koszt nowego podatku przerzucą na konsumentów, bo to normalny odruch handlowy. Nowy VAT wywinduje ceny soku z polskich owoców do takiego poziomu, że klient tego nie zaakceptuje, sprzedaż stanie się więc nieopłacalna, co za tym idzie - produkcja i uprawa. Tysiące polskich plantatorów będzie musiała zaorać swoje uprawy.

Stachnik dodaje, że w ten sposób sklepach sieciowych tańszy staje się sok pomarańczowy z południa Europy niż polski porzeczkowy czy jabłkowy.

- Jeśli tej produkcji rolnej się u nas nie uporządkuje, to ona w końcu padnie – ostrzega plantator. – Nie żądam cudów, tylko systemowej stabilizacji, niech będzie kontraktów, żeby nie było tak, że przed rokiem 3 zł za kilogram, w tym roku złotówkę, a za rok i dwa nie wiadomo ile, i w ten sposób nie wiadomo, czy taki biznes w ogóle będzie opłacalny i watro go ciągnąć.

Weekend w Boguchwale to Dni Otwartych Drzwi - Boguchwała 2019 i XXI Regionalna Wystawa Zwierząt Hodowlanych. Zobaczcie zdjęcia z pierwszego dnia imprezy.- W tym roku oprócz zwierząt hodowlanych mamy całą gamę zwierząt, które na co dzień możemy zobaczyć tylko w ogrodach zoologicznych, tj.: lamy, alpaki, pawie, strusie czy wielbłąda. Będą też króliki i wiele ras kur ozdobnych, gęsi oraz gołębie. Wystawą mogą cieszyć się nie tylko dorośli, ale przede wszystkim dzieci - powiedział nam Robert Pieszczoch, dyrektor Podkarpackiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Boguchwale.CZYTAJ WIĘCEJ: Nowoczesne maszyny, mnóstwo zwierząt i zabytkowe pojazdy w Boguchwale

Trwają Dni Otwartych Drzwi - Boguchwała 2019 i XXI Regionaln...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Piotr Stachnik, plantator z Podkarpacia: albo nam państwo pomoże, albo wszyscy zwiniemy interes - Nowiny