Pisanki, palmy? Na nich wielkanocne zwyczaje się nie kończyły

Redakcja
Wielkanocne tradycje są ratowane od zapomnienia
Wielkanocne tradycje są ratowane od zapomnienia Magda Weidner, Adam Wojnar (Polska Press)
Palmy miały chronić przed piorunami, a bieganie z zapalonymi miotłami po polach - lepsze plony. Poznajcie zwyczaje wielkanocne z różnych regionów kraju. Strefa AGRO także na Facebooku. Dołącz do nas!

Wiele wierzeń wiąże się z palmami wielkanocnymi. Dawniej twierdzono, że w Niedzielę Palmową łatwiej jest ... się wzbogacić. Złe moce miały wówczas tracić kontrolę nad pieniędzmi. Poświęcone palmy trafiały nie tylko do domów, ale też zabudowań gospodarskich - dzięki temu zwierzęta miały być bezpieczniejsze. Jak i zapalone gromnice, palmy chroniły przez piorunami, ustawiano je więc przy oknach. Bywało że ich fragmenty wrzucano do pieca, co miało uchronić przed piorunem w kominie. Kujawskie palmy były skromniejsze niż te, które powstawały w innych regionach. Składały się z kilku gałązek z baziami, które ozdabiano borówkami, bukszpanem. Najpiękniejsze palmy można spotkać na Kurpiach. Od 1969 roku w parafii Łyse organizowany jest konkurs, podczas którego można podziwiać imponujące, bo i 10-metrowe palmy. 

 

Każdy dzień Wielkiego Tygodnia miał swoje zwyczaje. Na Opolszczyźnie choćby, biegano z zapalonymi miotłami po polach, co miało gwarantować lepsze plony. Gospodarze wierzyli również, że w Wielką Środę - podczas dojenia - nie może paść światło na krowie czoła. W innych wypadku zwierzęta by zmądrzały, i zbuntowane - przestały doawać mleko. Zdarzało się więc, że przy dojeniu zasłanano krowom oczy. 

 

Chodzenie z klekotkami (drewnianymi kołatkami) w wielkoczwartkowe południe, było znakiem żałoby po Jezusie i zdrady Judasza. Bywało że tego dnia kobiety oczekujące potomstwa nie opuszczały swoich domów. Mówiono bowiem, iż złośliwe uwagi pod ich adresem, które padłyby z ust młodego mężczyzny, przyczyniłyby się do późniejszych problemów z rozumem dziecka. Na Kujawach Wielki Czwartek był dniem "wybijania żuru" czyli rychłego rozstania z postem. Zwyczaj polegał na rozbijaniu garów o drzwi domostwa, w którym mieszkała panna. Zamiast żuru w garze często kryły się błoto, popiół. Ba, w okolicach Konina, chłopcy zamalowywali pannom żurem okna. Z czasem zastąpili go złośliwie rozmaitymi miksturami. 

 

Mieszkańcy Opolszczyzny wierzyli, że Wielki Piątek to dzień, kiedy mogą uchronić się przed potencjalnymi kradzieżami. Gospodarze okrążali trzykrotnie dom i odmawiali Ojcze Nasz oraz Zdrowaśkę. 

 

Kaszubi w Wielką Sobotę znaczyli na drzwiach popiołem krzyże, do nich przybijali ciernie. Miało to stanowić ochronę przed złymi mocami. Wieczorem Kaszubi kąpali się w jeziorach i rzekach wierząc, że owa kąpiel będzie od nich trzymała z dala choroby (zwłaszcza dolegliwości związanych ze skórą).

 

Istniejący do dziś zwyczaj święconki pochodzi ze średniowiecza. Początkowo kapłan odwiedzał wiernych, którzy produkty do poświęcenia rozkładali na stołach. Ci mniej majętni, przynosili je do księdza w chuście. Kiedyś do koszyków wielkanocnych trafiały wszystkie pokarmy, teraz ograniczamy się do kilku produktów, wśród których naturalnie nie może zabraknąć jajka. Jak i palmy, tak i pisanki - zwane kraszankami - były na Kujawach skromne. Nasi dziadkowie barwili je na jeden kolor (złocisty, barwy brązu, zieleń) naturalnymi metodami. Kraszanki zdobiono czasem ostrym narzędziem, którym wyskrobywano motywy roślinne bądź wzory geometryczne. Ta metoda była także stosowana na Śląsku, Warmii i Mazurach. Pisanki były małymi symbolami. Jeśli dziewczyna miała dość zalotów, wręczała chłopcu żółtą pisankę. Stary kawaler mógł dostać pisankę fioletową. Szanowane osoby, jak choćby ksiądz, dostawały czarne. 

 

Mieszkańcy Warmii byli budzeni na rezurekcję przez młodych chłopców, którzy krążyli po wsiach i - śpiewali uzbrojeni w bębenki, dzwonki. Taka pobudka rozpoczynała się już około czwartej nad ranem. 

 

Prezenty od zajączka w pierwszy dzień świąt? Ten zwyczaj przywędrował z Niemiec na ówczesne tereny zaboru pruskiego. 

 

Śmingus-dyngus pochodzi jeszcze z tradycji pogańskiej. Co ciekawe, do XV wieku Śmingus i Dyngus były dwoma różnymi zwyczajami. Ten pierwszy pochodził od niemieckiego schmackostern czyli smaganie. Dyngus zaś związany był ze słowem dingen, polegał na wykupywaniu pisankami od podwójnego bicia witkami po nogach. Popularny był tzw. wykupek - rodzaj kolędowania. Jego uczestnicy odwiedzali domy i prosili o dary. Na Kaszubach wielkanocny poniedziałek to dëgòs. Dëgòwanié - tradycyjne chłostanie po nogach dziewcząt i kobiet rózgami jałowca albo wierzby. 

 

Panie, pamiętajcie - we wtorek to właśnie Wy macie prawo oblewać mężczyzn. 

 

Źródła: visitkujawsko-pomorskie.pl, naszekaszuby.pl, muzeumwsiopolskiej.pl, polska.pl, dladziedzictwa.org.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pisanki, palmy? Na nich wielkanocne zwyczaje się nie kończyły - Gazeta Pomorska