Polska nie musi płacić pół miliarda za plajtę brzeskiej Kamy Foods

Sławomir Draguła
Proces w opolskim sądzie w sprawie wyprowadzenia pieniędzy z Kamy Foods ciągnął się latami, gdyż materia była skomplikowana, wymagała przesłuchania wielu świadków i sporządzenia mnóstwa ekspertyz biegłych. W efekcie sąd musiał się przekopać przez tonę akt.
Proces w opolskim sądzie w sprawie wyprowadzenia pieniędzy z Kamy Foods ciągnął się latami, gdyż materia była skomplikowana, wymagała przesłuchania wielu świadków i sporządzenia mnóstwa ekspertyz biegłych. W efekcie sąd musiał się przekopać przez tonę akt. Sławomir Mielnik
Trybunał Arbitrażowy w Paryżu uznał, że polski fiskus nie jest winien upadku tej brzeskiej firmy. Z takim pozwem wystąpili byli amerykańscy właściciele olejarni.

 

 

- Ten wyrok pokazuje to, o czym mówiliśmy od dawna, że prywatyzacja Kamy Foods była przeprowadzona w sposób nieprawidłowy - mówi Eugeniusz Zwierzchowski, były związkowiec w brzeskiej Kamie i przewodniczący Społecznego Komitetu Obrony Praw Pracowniczych. - Efektem tego są wyroki i orzeczenia sądów. Widać, że racja była po naszej stronie.

 

Przed Międzynarodowe Centrum Rozwiązywania Sporów Inwestycyjnych (ICSID) Polskę pozwali Vincent J. Ryan oraz spółki Schooner Capital i Atlantic Investment, byli udziałowcy Kamy Foods w Brzegu.

Zażądali oni od państwa polskiego 500 mln zł odszkodowania, twierdząc, że upadłość brzeskiej firmy to efekt działania polskich organów podatkowych, które pod koniec lat 90., po licznych kontrolach, nałożyły na Kamę 50 mln zł dodatkowego podatku.

 

Kością niezgody były m.in. usługi doradcze, za które Kama płaciła firmom konsultingowym ogromne pieniądze, a których fiskus nie chciał uznać za koszty działalności spółki.

Sytuacja olejarni szybko zaczęła się pogarszać, a związkowcy głośno zaczęli mówić o wyprowadzaniu pieniędzy ze spółki.

 

Prawnicy K&L Gates, dr Wojciech Sadowski i dr Rafał Morek, którzy reprezentowali Polskę w postępowaniu arbitrażowym, chcieli odrzucenia wniosku Amerykanów.

Sąd arbitrażowy w Paryżu przychylił się do tego, uznając, że polskie organy skarbowe działały zgodnie z prawem, a firma nie była w stanie udokumentować korzystania z usług konsultingowych.

Byli amerykańscy udziałowcy Kamy Foods muszą też pokryć koszty arbitrażu. To 2,6 mln dolarów! Ich prawnicy zapowiedzieli odwołanie.

 

Kama Foods była liderem polskiego rynku tłuszczowego. Produkowała olej rzepakowy oraz znaną na cały kraj margarynę Kama, reklamowaną m.in. przez znanych aktorów Witolda Pyrkosza i Bogusza Bilewskiego (słynne „Jem Kamę i serce mam jak dzwon!”), grających w serialu „Janosik”.

 

Kama była także prawdziwym dobrodziejstwem dla rolników z Opolszczyzny i Dolnego Śląska, będąc dla nich pewnym i dużym odbiorcą rzepaku

 

Firma zbankrutowała w 2003 roku. Sprawa stała się głośna na całą Polskę po tym, jak nowo powstałe Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało Wiesława B., ówczesnego prezesa Kamy, w jego domu, a nagranie z tego zatrzymania obiegło media. B. usłyszał zarzuty spowodowania wielomilionowych strat w Kamie Foods.

 

Na ławie oskarżonych zasiadł również Robert M., były szef rady nadzorczej Kamy, kiedyś świetny kierowca rajdowy.

Ostatecznie sprawa Wiesława B. została umorzona, bo oskarżony zmarł, nie doczekawszy końca procesu.

 

Robert M. w pierwszej instancji przed Sądem Okręgowym w Opolu usłyszał wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu na trzy oraz 3 mln zł grzywny.

Sąd Apelacyjny we Wrocławiu część zarzutów umorzył, z części go uniewinnił, a część utrzymał w mocy.

Ostatecznie zmniejszył mu karę do 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata i grzywnę do 210 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Polska nie musi płacić pół miliarda za plajtę brzeskiej Kamy Foods - Nowa Trybuna Opolska