Rolnicy mogą sprzedawać więcej i łatwiej bez zbędnych formalności

Rolnicy od dawna postulowali, aby rolnicy produkty ze swoich gospodarstw - czy to przetworzone, czy nie - mogli sprzedawać także w lokalnych sklepach czy dostarczać do stołówek i restauracji. Do końca ubiegłego roku było to niemożliwe. Jeśli rolnik chciał sprzedać twaróg lub dżem, mógł to zrobić, ale u siebie w gospodarstwie.

Od 1 stycznia to się zmieniło. Dziś rolnicy mogą dostarczać swoje produkty do sklepów, restauracji i stołówek, jadłodajni i tym podobnych, ale nie wszędzie. Przepisy ograniczają terytorium, na którym rolnicy mogą handlować swoimi produktami do województwa, w którym działa gospodarstwo, a także powiatów lub miast stanowiących siedzibę wojewody lub sejmiku województwa, sąsiadujących z tym województwem.

W przypadku rolników z Wielkopolski oznacza to dość szerokie możliwości. Oprócz terenu województwa będą oni mogli dostarczać swoje wyroby także do Zielonej Góry, Opola, Wrocławia, Bydgoszczy i Torunia, Łodzi, Gdańska i Szczecina.

Handel ten jest zwolniony z podatku dochodowego dopóki kwota przychodów z niego nie przekroczy 40 tysięcy złotych (do stycznia zwolniona z podatku była o połowę mniejsza suma przychodów). Po przekroczeniu tej kwoty rolnik zapłaci od nadwyżki zryczałtowany podatek wynoszący 2 proc. przychodów.

Zostały zliberalizowane także przepisy dotyczące tzw. MOL-i, czyli działalności marginalnej, ograniczonej i lokalnej, w ramach której można między innymi wytwarzać wędliny. Od stycznia producenci nie mają już obowiązku przedstawiać do zatwierdzenia powiatowemu lekarzowi weterynarii projektu zakładu.

Łatwiej będzie także rozpocząć tego typu działalność w domu, w pomieszczeniach, w których systematycznie przygotowuje się żywność przeznaczoną na handel. Tego typu działalności nie musi już obecnie zatwierdzać Państwowa Inspekcja Sanitarna.

Zobacz też Minister rolnictwa o protestach rolników: Bardzo poważnie traktuję wszystkie wystąpienia

Źródło: TVN24