Rolnicy z Pomorza idą na wojnę z CETA. W sobotę demonstracja w Warszawie

Redakcja
CETA zagraża konsumentom? Według rolników - jak najbardziej, bo na nasz rynek trafią produkty genetycznie modyfikowane. Wątpliwości budzi choćby sposób karmienia bydła w Kanadzie
CETA zagraża konsumentom? Według rolników - jak najbardziej, bo na nasz rynek trafią produkty genetycznie modyfikowane. Wątpliwości budzi choćby sposób karmienia bydła w Kanadzie 123RF
To będzie demonstracja większa niż protest kobiet w ramach czarnego poniedziałku - zapowiadają rolnicy. W najbliższą sobotę mają oni wyrazić swój sprzeciw przeciwko zaplanowanemu na 18 października podpisaniu przez Radę Unii Europejskiej umowy CETA o wolnym handlu z Kanadą. Na demonstrację wybierają się rolnicy także z Pomorza.

- Obawiamy się przede wszystkim, że przez Kanadę szeroko wchodzić na nasz rynek zaczną także producenci żywności z USA. W Ameryce Północnej są ogromne gospodarstwa, o wielkim areale, ze znacznie mniejszymi kosztami produkcji, m.in. za sprawą genetycznie modyfikowanych roślin - mówi Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych.

 

W podobnym tonie wypowiadają się rolnicy z naszego regionu. - GMO już u nas jest, wchodzi po cichu, lecz takie oficjalne otwarcie nie przyniesie niczego dobrego. Rolnicy z Kanady i USA mają znacznie mniejsze koszty produkcji i zepchną nas z rynku - dodaje Wojciech Zielonka, rolnik z Mikołajek Pomorskich, który pojedzie na sobotni protest do stolicy. - Nim nasze zboża, warzywa i owoce dojrzeją, kanadyjskie już będą w sklepach - wtóruje mu Grzegorz Janicki, rolnik z powiatu starogardzkiego.

 

Wojciech Etmański, prezes Grupy Producentów Rolnych „Wołowina Pomorska”, wskazuje, że CETA, a przez nią większa ilość żywności GMO, to zagrożenie także dla konsumentów.

- Zasady karmienia zwierząt w Kanadzie budzą wiele wątpliwości. Nie wiemy, w jakim stopniu wykorzystywane będą do tego różnego rodzaju hormony, chemikalia czy mączki mięsno-kostne, które są u nas zakazane. Konsument nie będzie wiedział, co je - mówi.

 

Rolnicy na poparcie swoich obaw podają konkretne liczby. Na przykład karmienie bydła zmodyfikowaną paszą pozwala na 120 kg przyrostu masy ciała zwierzęcia w trzy miesiące, co zresztą jest ponad jego siły. Przy karmieniu naturalnym taki przyrost osiągany jest dopiero po ok. 7 miesiącach.

 

Czytaj też: CETA - Platforma i PiS były na tak. Czy nasze rolnictwo czeka katastrofa?

- Dopóki coś nie jest wdrożone, to do końca nie wiadomo, jak zadziała. Oczywiście od tego są politycy, żeby pewne rzeczy przewidzieć. Na tę chwilę byłbym zdania, że jeśli to porozumienie będzie oznaczało obopólną korzyść, zarówno dla Kanady, jak i dla Polski, to nie mam nic przeciwko temu. Na pewno nie zgadzam się na sytuację tego typu, że podpisujemy porozumienie, a potem zalewa nas żywność kanadyjska, a my jako kraj nic z tego nie mamy. Nasz przemysł, rolnictwo muszą na tym skorzystać. Mamy już przykłady umów, które w nas uderzają. Obecnie na przykład idzie do nas zboże z Ukrainy, leży w magazynach w naszym kraju. Na jakich zasadach? - pyta Władysław Sroka, przewodniczący Pomorskiej Izby Rolniczej na powiat malborski.
Jego zdaniem, przykładem złej umowy jest też podpisane przez Unię Europejską embarga dla Rosji, na którym najbardziej straciła Polska. Powraca też do kryzysu w polskiej branży serowarskiej. 
- Mówię o tym, bo tym też się zajmuję, jestem w radzie nadzorczej spółdzielni Maluta w Nowym Dworze Gdańskim. Kryzys w branży był spowodowany przez Niemcy, których sery sprzedawane po cenach dumpingowych zalały nasz kraj. Z kolei na nasze sery w marketach są nakładane wysokie marże – dodaje Władysław Sroka. - Dlatego jestem za porozumieniem z CETA tylko wówczas, jeśli będzie oparte na uczciwych zasadach. Jednocześnie nie popieram jednak otwierania szeroko drzwi dla żywności modyfikowanej genetycznie z Kanady.
 

Branża handlowa patrzy na sprawę inaczej niż rolnicy. Jej przedstawiciele mówią, że restrykcyjne przepisy unijne uchronią rynek europejski przed zalewem produktów modyfikowanych. - Kanadyjscy rolnicy będą musieli spełnić wymogi unijne. A te, jeśli chodzi o produkty modyfikowane genetycznie, są naprawdę rygorystyczne. Kanadyjczycy nie będą tu mogli liczyć na żadną taryfę ulgową. Nie każdy produkt, który oni będą chcieli u nas sprzedawać, trafi na rynek. Umowę z Kanadą należy traktować w kategorii szansy, a nie zagrożenia. Pamiętajmy, że przed naszymi producentami otwiera się ich rynek. Skorzystają mali producenci, również polscy, dla których ograniczenia prawne, np. cła, były ogromnym problemem - uważa Jakub Wojnarowski, zastępca dyrektora Konfederacji Lewiatan.

 

Podobny pogląd na tę sprawę ma profesor Henryk Ćwikliński, ekonomista z Uniwersytetu Gdańskiego. Twierdzi on, że polskiemu rolnictwu szkodzą jedynie ograniczenia administracyjne, np. paraliż eksportu do Rosji, a nie podpisywanie nowych umów takich jak CETA.

- Choć nie znam szczegółów tego dokumentu, to uważam, że całą sytuację wokół niego można streścić powiedzeniem: strach ma wielkie oczy. Polskie produkty bronią się przede wszystkim swoją jakością, eksport naszej żywności i przetworów jest w rozkwicie - mówi.

- Nie znalazłem żadnego uzasadnienia dla podpisania umowy z CETA - mówi Andrzej Sobociński, rolnik z gminy Nowy Dwór Gdański, członek Pomorskiej Izby Rolniczej. - Dla polskiego rolnictwa będzie to bardzo groźna decyzja. Po pierwsze wywoła poważne straty finansowe, po drugie wywoła kryzys rolnictwa, i po trzecie, może narazić nas na utratę zdrowia. W Ameryce Północnej uprawiane są rośliny modyfikowane genetycznie, znacznie mocniejsze niż nasze, bardziej odporne na warunki pogodowe. Stosowane są znacznie tańsze środki ochrony roślin niż u nas, znacznie bardziej chemiczne. Przez to produkcja płodów rolnych jest tańsza. Europejskie, polskie rolnictwo produkuje produkt znacznie lepszej jakości, bardziej ekologiczny, mniej nasycony chemią. Obowiązuje u nas też zakaz GMO. Po zalewie tanich produktów z Ameryki Północnej naszego rynku bez jakiejkolwiek kontroli, nasze gospodarstwa będą upadać. Nasz produkt droższy, znacznie lepszej jakości, nie obroni się sam. Firmy przetwórcze, większość konsumentów będzie kierowała się ceną. Tymczasem my jesteśmy po roku klęski, parytet dochodów żuławskiego, pomorskiego rolnictwa spada od czterech lat. Nie ma wsparcia dla rodzimych rolników, ale za to umową CETA wpuszcza się niekontrolowane produkty z Ameryki Północnej.

- Będziemy bronić chłopskiej sprawy - dodaje Sobociński. - Protest jest konieczny. Jestem zdania, że trzeba naszą opinięprzedstawić, bo żadnych konsultacji odnośnie CETA nie ma.
 

Rynek kanadyjski jest na 12 miejscu wśród najważniejszych rynków dla UE, za to Unia jest dla Kanady drugim najważniejszym partnerem handlowym - trafia tu niemal 10 proc. eksportu z Kraju Klonowego Liścia. Oszacowane korzyści z CETA mają wynieść dla Unii 11, a dla Kanady 8 miliardów euro.

W ub. tygodniu Sejm przyjął uchwałę ws. CETA. Posłowie zaakceptowali wpisanie do uchwały zapisu, że Sejm będzie ratyfikował umowę większością 2/3 głosów.

 

 

Maciej Pietrzak

Współpraca: P. Piesik, A. Kamińska, E. Łosińska. R. KoNczyński

[email protected]
 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rolnicy z Pomorza idą na wojnę z CETA. W sobotę demonstracja w Warszawie - Dziennik Bałtycki