Rolnik szuka szczęścia. W życiu i telewizyjnym show. Dlaczego?

Lucyna Talaśka-Klich
FremantleMedia Polska fot. Wojciech Kurczewski
Pierwszy odcinek 3. serii programu "Rolnik szuka żony" zgromadził przed telewizorami 3 831 626 widzów (w tym 1 439 349 w wieku 16-49 lat). Czwarty odcinek miał wyższą oglądalność - 4 562 044 (1 786 416 w wieku 16-49 lat). Program służy nie tylko szukaniu miłości, pomaga też przełamywać stereotypy.

Mega ciacho !!!!!!! - napisała Aleksandra na Facebooku. „Ma coś w sobie i z pieprzu i z wanilii... - stwierdziła Anna. „Ach żałuję, że się nie zgłosiłam i będę żałować długo” - Malwina wpisała się na internetowej stronie Łukasza, uczestnika trzeciej edycji programu „Rolnik szuka żony”. 

 

Łukasz stał się „hitem” internetu i bohaterem swojej wsi leżącej w powiecie golubsko-dobrzyńskim. - Fajny chłopak - mówi o nim sołtys, Ryszard Lipiński. - Sympatyczny, wykształcony. Kiedy inni biegali po dyskotekach, poznawali dziewczyny - to on chodził po górach, zwiedzał świat. Sołtys jest z niego dumny: - Jest z naszej miejscowości, mogliśmy obserwować jak nagrywano ten program. Teraz mieszkańcy oglądają go w telewizji, no i aż serduszko rośnie... 

 

Zdobył szczyt Kilimandżaro

W minioną niedzielę, w telewizyjnej Jedynce ukazał się piąty odcinek trzeciej edycji tego programu. Ten poprzedni zgromadził przed telewizorami ponad 4,5 mln widzów! Bohaterami tej edycji są rolnicy z różnych części Polski i w różnym wieku: Łukasz (31 lat), Marek (44), Monika (31), Szymon (29) i Zbigniew (57). 

 

O Łukaszu producenci programu napisali, że od dzieciństwa przygotowywał się do bycia rolnikiem: „Ukończył ogrodnictwo na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie, gdzie rozpoczął też studia doktoranckie. Spędził 7 miesięcy w USA na programie wymiany z Ohio State University, zaliczył 1 semestr studiów na wydziale rolniczym w Walencji i przez miesiąc pracował na farmie w Teksasie. Dziś swoje doświadczenia wykorzystuje współprowadząc z rodzicami ponad 100 hektarowe gospodarstwo rolne. W wolnych chwilach realizuje swoją podróżniczą pasję. Odwiedził już ponad 30 krajów i zdobył najwyższy szczyt Afryki - Kilimandżaro. 

Rolnik szuka szczęścia. W życiu i telewizyjnym show. Dlaczego?

Łukasz jest osobą spontaniczną i otwartą, w związku raczej dominuje. Poszukuje dziewczyny ambitnej, bystrej, otwartej, czułej, dobrej i co najważniejsze - inteligentnej”- tak przedstawiono bohatera z powiatu golubsko-dobrzyńskiego. Dlaczego taki chłopak jak Łukasz nie znalazł sobie do tej pory żony? - to pytanie zadaje sobie wiele pań na internetowych forach. „Chyba dziewuchy z jego okolicy miały bielmo na oczach!” - ocenia Justyna.  

Gospodarzom wciąż przeszkadza stereotyp

Dla Łukasza sprawa nie jest taka prosta, bo zależy kto czego lub kogo w życiu szuka. On przyznaje, że nieco zamknął się w kręgu znajomych z liceum i ze studiów. Długo nie czuł potrzeby, by poszerzać ten krąg, poznawać nowych ludzi. Może z wygody, może z braku czasu? Tego sam nie jest pewien. 

 

Zdaje sobie jednak sprawę, że w znalezieniu drugiej połowy rolnikom wciąż przeszkadza stereotyp. Bo wiele pań z miasta nadal przeraża perspektywa bycia żoną gospodarza. Boją się ciężkiej pracy, pogorszenia jakości życia. - A przecież życie rolników i ich rodzin bardzo się zmieniło! - mówi Ryszard Lipiński, sołtys wsi, w której mieszka Łukasz. - Kiedyś w gospodarstwie musiała pracować cała rodzina, dziś jest więcej maszyn. Co prawda są takie okresy, kiedy trzeba pracować od rana do nocy, ale życie na wsi jest już zupełnie inne niż kiedyś. 

 

Tata Łukasza - Krzysztof, który wspólnie z nim prowadzi 130-hektarowe gospodarstwo nastawione na produkcję roślinną - cieszy się, że udział syna w tym programie pomoże zmienić krzywdzący rolników stereotyp.  

 

- Problemem jest wciąż nie tylko stereotyp dotyczący rolników, ale także ich stygmatyzacja - uważa dr hab. Wojciech Knieć, prof. UMK w Toruniu. - Dla niektórych osób gospodarz wciąż kojarzy się z bohaterami rolniczych protestów z lat 90. minionego wieku. Co prawda to nie byli już - jak to niektórzy określali - bezzębni mężczyźni w brudnych walonkach, na furmankach, ale bywało, że mieli mniej starannie dobrany ubiór niż ówcześni mieszkańcy miast, no i byli rozkrzyczani. Niestety, taki obraz zapamiętano. A przecież od tamtego czasu wiele się zmieniło, szczególnie w grupie młodych rolników.

 

Zdaniem socjologa, badania pokazują, że młodzi mieszkańcy wsi są dziś nawet nieco lepiej wykształceni niż ich rówieśnicy z miast. - Nie dotyczy to gospodarzy w grupie wiekowej 55 plus, bo oni nie są w stanie nadrobić edukacyjnej przepaści - podkreśla dr hab. Wojciech Knieć. - Jednak młodzi ulegli tzw. urbanizacji systemu wartości. Są ambitni, mają swoje aspiracje i chcą żyć na takim poziomie, jak ludzie w miastach. 

 

Wójt chwali się, że w jego gminie kręcili

- Dlatego program „Rolnik szuka żony” robi bardzo ważną „robotę” - dodaje Knieć. - I to bez względu na to, czy komuś się ten program podoba, czy nie. Najważniejsze, że o nim się mówi, rozmawia się o jego bohaterach.

 

Socjolog przyznaje, że o udziale Łukasza w tym programie dowiedział się od wójta kierującego jedną z gmin w powiecie golubsko-dobrzyńskim. I to jeszcze przed emisją pierwszego odcinka! - Program oglądają starsi i młodsi - mówi 21-letnia Magda, mieszkanka podbydgoskiej wsi. - W moim domu największymi fankami „Rolnika” jestem ja oraz babcia, ale nawet tata i brat, choć się z nas podśmiewają, też czasami go oglądają. Brat żartuje, że musimy się zgłosić, bo nie mamy narzeczonych. A tu nie ma się z czego śmiać! To wciąż jest duży problem na wsi.  

 

Magda miała kiedyś chłopaka. - Mieszka w Bydgoszczy, ale nic z tego nie wyszło - opowiada. - On nie rozumiał tego, że nie mogę balować co weekend, bo praca w gospodarstwie czeka. Co prawda nie muszę tak jak moja mama czy babcia ciężko pracować w polu, ale i tak mam obowiązki, których nie mogę przerzucić na innych domowników. Dlaczego? Bo to nie byłoby w porządku. 

 

Jej brat o dziewczynach rozmawiać nie chce. Nie dlatego, że się wstydzi, ale to dla niego przykry temat. Mówi tylko: - Nie chcę takiej żony, która będzie przeliczać moją wartość na hektary, ale prawdziwej, odpowiedzialnej partnerki.

 

Piotruś Pan to nie kandydat na męża

- Pracy się nie boję, nie przeszkadza mi zapach obornika - zapewnia Ola z Torunia. - Moja kuzynka wyszła za rolnika i bardzo jej zazdroszczę, bo widzę, że jej mąż bardzo troszczy się o rodzinę. Poznali się w nietypowy sposób - ona wjechała w tył jego auta. A jak ja mam poznać rolnika? 

 

Zdaniem toruńskiego socjologa, rolnicy  mogą być świetnymi kandydatami na mężów. - Oczywiście nie można uogólniać, ale często są oni bardziej odpowiedzialni i pracowici niż ich rówieśnicy mieszkający w miastach - mówi dr hab. Wojciech Knieć. - Bo wśród młodych mężczyzn mieszkających w dużych ośrodkach obserwujemy „syndrom Piotrusia Pana”. Chcą wydłużać sobie młodość i być na utrzymaniu rodziców, nie pracować, cieszyć się beztroskim życiem. W Europie Zachodniej to zjawisko obserwowane jest od dawna. A dzieci rolników mają inny, bardziej tradycyjny, system wartości. Są przyzwyczajone do pracy, obowiązkowe i odpowiedzialne. Dlatego są często dobrymi kandydatami lub kandydatkami na męża/żonę. 

 

Na wsi jest mniej okazji, by spotkać bratnią duszę

„Mają wszystko: dostęp do najnowszych technologii, ciekawą i pewną pracę, dach nad głową, przyzwoite zarobki oraz czas na rozwijanie własnych pasji i zainteresowań” - czytamy w opisie programu. „Do pełni szczęścia brakuje im tylko partnerki - takiej, która zechce dzielić z nimi radości i smutki dnia codziennego”. 

 

Program od pierwszej edycji prowadzi Marta Manowska - dziennikarka, aktorka i podróżniczka: - Formuła programu się nie zmieniła, bo i po co, jeśli został on tak dobrze przyjęty przez widzów - opowiada. - Zmienili się tylko bohaterowie. 

 

Są nowi ludzie, zatem i nowe historie. - A ja wciąż jestem zaskoczona otwartością i odwagą naszych bohaterów - mówi Marta Manowska. - Przecież to nie jest łatwe, by przed kamerami mówić o swoich uczuciach, oczekiwaniach. 

 

Jej zdaniem mieszkańcom wsi wciąż trudno znaleźć życiowego partnera. - Dotyczy to szczególnie mężczyzn - dodaje Manowska. - Bo kobiety częściej bywają w miastach, mają większe grono znajomych. A mężczyźni zajęci np. pracą w gospodarstwie  czasami nie myślą o tym, by po pracy gdzieś  jeszcze wyjść, spotkać się z kimś. Obracają się ciągle w tym samym kręgu ludzi i to im wystarcza, ale do pewnego momentu. Ten moment w życiu między innymi Łukasza już nastąpił, dlatego zgłosił się do udziału w programie.  

 

Czy znajdzie swoją drugą połowę? Tego jeszcze nie wiadomo. „Owocem” wcześniejszych edycji programu są dwa małżeństwa i jedno dziecko (w drodze). - Nawet, jeśli uczestnik naszego programu nie znajdzie żony czy męża, to na pewno  sukcesem będą już relacje, które powstały - dodaje Marta Manowska. 

Kujawsko-Pomorską Strefę AGRO znajdziesz na Facebooku - dołącz do nas! 

 

Łukasz traktuje udział w programie jak przygodę, która daje możliwość poznania ciekawych ludzi, niewykluczone, że także przyszłej partnerki. Ten program daje także ogromną popularność. Panie, które zamierzają skontaktować się z Łukaszem, szukają go chociażby za pośrednictwem internetu. 

 

Niektórzy uczestnicy poprzednich edycji stali się celebrytami. Ich losy śledzi i komentuje niemal cała Polska. Wielu widzów i internautów najbardziej interesują historie z dobrym zakończeniem. Ślub Agnieszki i Roberta - uczestników drugiej edycji programu - wzbudzał tak duże emocje, jak doniesienia dotyczące brytyjskiej rodziny królewskiej. 

 

„Ludzie szukają szczęścia” - skomentowała to internautka Zuza, odpowiadając na złośliwe komentarze tych, którzy wyśmiewają telewizyjne randki. „Bo w dzisiejszych czasach coraz łatwiej jest skontaktować się z człowiekiem, który jest nawet na drugim końcu świata, ale znacznie trudniej do niego - tak po ludzku - dotrzeć”. 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rolnik szuka szczęścia. W życiu i telewizyjnym show. Dlaczego? - Gazeta Pomorska