Roman Tomasik: Tutaj jest mój świat. Od małego chciałem być rolnikiem

Agnieszka Romanowicz
Agnieszka Romanowicz
Gdyby Roman Tomasik z Tuszyn w gminie Świekatowo miał urodzić się jeszcze raz, znowu pracowałby na roli. Nie zraża się słabymi glebami i spadającymi cenami.

Pan Tomasik z radością przyjął wiadomość, że  chcemy zaprezentować jego sylwetkę w naszym dodatku „Strefa Agro”. - Prenumeruję „Pomorską” od ponad 40 lat, jestem z nią związany - podkreślił. Wskazał go Marek Topoliński, wójt gminy Świekatowo: - Pan Roman ma niewielkie gospodarstwo, ale jest doświadczony i uczciwy. Szanowany przez mieszkańców - zarekomendował.

 

Pan Tomasik od urodzenia chciał być rolnikiem. A urodził się i wychował tu, gdzie gospodarzy, czyli w Tuszynach. - Mam trzy siostry, jednak od początku było wiadomo, że to ja mam zostać na gospodarce po rodzicach. Garnąłem się do niej od dziecka, pomagałem ojcu bardzo chętnie. Zaraz po powrocie ze szkoły biegłem na pole i pytałem, co mam robić - wspomina.

 

Dziś gospodarzy na 15 hektarach. - Niestety, bardzo jałowych. Ziemie są tu piątej i szóstej klasy. Same piachy. Sieję tylko żyto i mieszankę jęczmienia z owsem, a także trochę roślin motylkowych, żeby ziemię wzmocnić - opowiada. Teraz ma jedną krowę, a kiedyś było ich pięć. - Wiadomo, dziś nie opłaca się trzymać bydła. W dawnych czasach w Tuszynach było 220 krów, a teraz? Pewnie będzie ich mniej niż 30 - szacuje.

 

Ale jedną krówkę pan Roman musi mieć. - Zawsze będą ją trzymał, bo dziwna byłaby to wieś bez krowy - uważa. - Nie mogę pić mleka z kartonika, dla mnie jest sztuczne. Za to lubię prawdziwy twaróg, masło i ser, które robi moja żona. No i zsiadłe mleko! Wielu chciałoby je pić, ale nie każdy może, bo ze sklepowego nie da się go zrobić. Czasem rodzina prosi nas o mleko, gdy ma wielki apetyt na zsiadłe.

 

W sprawie mleka pan Roman ma swoją teorię: - Prawdziwe mleko to takie, od którego nic nie odjęto i nic nie dodano. A temu w kartonie dużo odjęto i dużo dodano. Dla mnie to nie mleko. Tylko z prawdziwego można wiele zrobić.

 

- Mam 20 kurek, dzięki temu co piątek zjadam cztery jajka na miękko i bardzo to sobie chwalę - mówi. Na gospodarce pana Tomasika brakuje tylko kilku świń. - Gdyby za kilogram żywca było chociaż 5 zł, wtedy byłaby chęć do pracy. Inaczej nie ma sensu hodować świń, chociaż chętnie bym to robił - zaznacza.

 

Roman Tomasik nie ogranicza się do pracy na roli. Od  1977 roku jest sołtysem Tuszyn, a od trzech kadencji radnym gminy Świekatowo, obecnie jej wiceprzewodniczącym. - Podczas ostatnich wyborów na  sołtysa byłem mile zaskoczony, bo przyszło ponad 50 osób. To dużo, jak na naszą wieś. Sześciu mieszkańców było przeciwko, ale reszta mnie poparła - opowiada.

 

Sołtys rozumie, że nie wszystko co  robi, musi się podobać. Żałuje na przykład, że nie udało się ocalić szkoły w Tuszynach.  Została zlikwidowana trzy lata temu. -  Zbudowaliśmy ją w czynie społecznym, gdy byłem w siódmej klasie. To było coś! Tylko dzieci z Tuszyn uczyło się w niej 160. Plus uczniowie z Szewna. Szkołę w Tuszynach kończyły też moje dzieci. Dla mnie to wielka szkoda, że jej nie ma - żałuje pan Tomasik. - Były nawet plany, żeby ocaliło ją stowarzyszenie - tak, jak zrobili  w Sierosławiu - ale nic z tego nie wyszło.

 

Za to w budynku po szkole powstała świetlica. Cieszą się z niej zwłaszcza panie zrzeszone w Kole Gospodyń Wiejskich, które trzy lata temu powstało z Tuszynach. Z inicjatywy sołtysa. - Od  razu zabrały się do działania - zachwala pan Tomasik. - Organizują Dzień Dziecka, mikołajki, ferie. To też dzięki temu, że udaje się załatwić trochę pieniędzy na różne atrakcje, na przykład z komisji rozwiązywania problemów alkoholowych w gminie. Każda kwota bardzo nas cieszy - dziękuje sołtys. 

 

Świetlica ma służyć wszystkim mieszkańcom. 

- Można w niej zorganizować przyjęcie, wesele - zachęca sołtys i zdradza pomysł na wydzielenie izby pamięci: 

- Jest tam jedna sala pełna staroci, przez lata gromadzonych w szkole. Niektóre są bardzo ciekawe, chciałbym je jakoś wyeksponować. 

 

Według Romana Tomasika, Tuszyny to dobre miejsce do życia. - Ja lubię tu być i widzę, że jest nas  więcej, bo powstają nowe domy i co mnie najbardziej cieszy, są to domy dzieci naszych mieszkańców. To bardzo dobrze, że młodzi nie wyjeżdżają już tak do miast - uważa pan Roman.

 

On sam ma pięcioro dzieci i  obawia się, że nie będą chciały zostać w Tuszynach. - Może syn, który robi już więcej na gospodarce niż ja, będzie chciał zostać rolnikiem? Jeszcze na to liczę, bo chociaż mam swoje lata, moje dzieci w  większości są niepełnoletnie. Późno założyłem rodzinę i dopiero się okaże, co będą chciały w życiu robić.

 

Młodzi na pewno mogą liczyć na lepszą drogę w Tuszynach. - Droga na Błądzim ma być wyremontowana. Położą nowy asfalt. Co prawda, ruch wtedy będzie jeszcze większy, a już dziś, gdy przyjdzie weekend, jedzie jeden samochód  za drugim. To miastowi jadą na działki w Błądzimu, Tleniu, Ostrowitem - wylicza  sołtys.

 

Dlatego chciałby on wywalczyć chodnik dla wsi. - Mamy obiecane, że zbudują kawałek od sklepu do przystanku.  Ale przydałoby się, żeby dociągnęli chodnik do świetlicy. Dla nich to drobiazg, a dla nas wielka zmiana. Przede wszystkim bezpieczeństwo - podkreśla Tomasik. 

 

Sołtys liczy, że jego plany uda się zrealizować i że życie w Tuszynach będzie spokojne. - Wiadomo, że są różne kryzysy, nawet klęski żywiołowe. Trzy lata temu przeżyliśmy jedną. Na pole spadł wielki grad. Mam cztery hektary za świetlicą i zebrałem z nich tylko półtorej tony zboża. To był naprawdę ciężki rok - wspomina pan Tomasik.

 

W paradę wchodzi mu też czasem zwierzyna. - Sarny w łubin, a lis na podwórko. Widziałem jednego, jak gonił  za kurkami pod domem.

 

Mimo różnych trosk, pan Roman nie zamieniłby swego życia na inne. - Gdybym urodził się jeszcze raz, też chciałbym być rolnikiem. Potrzebuję przestrzeni, lasu, w bloku bym się udusił. Tu jest moje życie, na roli. Zaczynałem od kosy, potem orałem końmi. Pamiętam, jak ojciec kosił zboże kosą, potem miał żniwiarkę konną, później snopowiązałkę,  a na końcu pojawił się kombajn. Teraz  mamy ich we wsi z dziesięć i jest do nich dostęp w ramach pomocy sąsiedzkiej. Pod tym względem zaszły wielkie zmiany. Jakby nasze dziadki wstali z grobów i zobaczyli ten sprzęt, to by nie uwierzyli. 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Roman Tomasik: Tutaj jest mój świat. Od małego chciałem być rolnikiem - Gazeta Pomorska