Rosyjskie embargo z nową siłą uderza w sadowników. Owoce jeszcze stanieją

Krzysztof Ogiolda
Sadownicy mają kłopot. Z nową siłą daje się odczuć wpływ rosyjskiego embarga. Przed rokiem o tej porze ceny jabłek zaczynały rosnąć. Teraz spadają. Tymczasem producenci mają pełne chłodnie owoców. Gdy je otworzą, będzie jeszcze taniej. A i tak nie wiadomo, czy klient nie wybierze owoców południowych.
Sadownicy mają kłopot. Z nową siłą daje się odczuć wpływ rosyjskiego embarga. Przed rokiem o tej porze ceny jabłek zaczynały rosnąć. Teraz spadają. Tymczasem producenci mają pełne chłodnie owoców. Gdy je otworzą, będzie jeszcze taniej. A i tak nie wiadomo, czy klient nie wybierze owoców południowych. Wojciech Wojtkielewicz
- Dobre jabłko swojego nabywcę znajdzie - zapewniają sadownicy. Ale też przyznają, że przechowywanie owoców kosztuje. A ceny spadają.

Krystyna Rokitka sprzedaje jabłka na opolskim targowisku. Przywozi je aż z Grójca. – Kiedy w sierpniu 2014 roku wybuchła społeczna akcja kupowania i jedzenia jabłek, by zniwelować wpływ rosyjskiego embarga na polskie warzywa i owoce, bardzo wielu klientów robiło zakupy tak: „Poproszę kilogram jabłek. Albo nie, niech pani da dwa kilo. Na złość Putinowi” – opowiada. – Taka akcja przydałaby się znowu, bo bez tego czeka nas już wkrótce jabłkowa „świńska górka”, czyli nadmiar owoców na rynku.

 

Dlaczego embargo, które trwa nieprzerwanie od 1 sierpnia 2014, jest teraz dokuczliwsze dla sadowników niż jeszcze parę miesięcy wcześniej? Z powodu niskich cen ropy i izolacji od świata Rosja nie ma pieniędzy i ogranicza import. Nie tylko z Polski.
– Rosja nie kupowała jabłek od  nas, ale brała je, i to po dobrych cenach, z Mołdawii, Białorusi, Serbii i z innych krajów – wyjaśnia Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników Rzeczypospolitej Polskiej. – A my mogliśmy właśnie im sprzedać nasze owoce. Teraz, skoro Rosja kupuje mniej wszędzie, nasze jabłka czekają  w  magazynach  i  chłodniach.

 

Prezes Maliszewski potwierdza liczbami intuicję pani Krystyny, apelującej o nową akcję: Jedz jabłka na złość Putinowi.
– Kiedy jabłkowy patriotyzm przeżywał szczyt, spożycie jabłek na głowę wynosiło 16–17 kg rocznie – dodaje Mirosław Maliszewski. – Teraz spadło do poziomu sprzed akcji, czyli 14 kg. To znacząca różnica, bo jesteśmy dużym społeczeństwem. Efekt końcowy jest taki, że wprawdzie ceny jabłek są jeszcze na razie odrobinę wyższe niż rok temu, ale zaczyna się ich widoczny spadek. W ubiegłym roku o tej porze jabłka już drożały.

Dodatkowym problemem dla rodzimych sadowników mogą być stosunkowo niskie ceny innych owoców. Jadwiga Wójtowicz z Prószkowa w sobotę na opolskim targowisku wybrała banany. Jabłek nie kupiła.

– Mam trójkę dzieci – opowiada. – Za kilogram dobrych jabłek zapłacę 4–5 zł. Oczywiście są w handlu także po 2 zł, ale takie często ani ładne, ani smaczne. Na kilogram bananów mogę wydać mniej – 3–4 zł, a jak dobrze poszukam, to i poniżej 3. W dodatku kilogram ładnych jabłek to często tylko cztery sztuki, a bananów kupię nawet sześć.

 

Pan Stanisław sprzedaje na  opolskim „Cytrusku” jabłka po 2-3 zł. Taniej niż rok temu o tej porze. Jednak mimo przystępnej ceny tłumu kupujących nie ma. - Słyszę od klientów – mówi – że przecież coraz częściej jabłka są rozdawane. Bo jest ich na rynku w wyniku embarga nadmiar.

O jednej z takich akcji pisaliśmy niedawno w nto.  Klub sportowy Chemik i stowarzyszenie Patriotyczny Kędzie-
rzyn-Koźle zorganizowały akcję rozdawania 20 ton jabłek. Przyjechały z Sandomierza, a producent dostał rekompensatę w ramach unijnego programu „Embargo”.

 

Krystyna Rokitka, która sprzedaje jabłka przywożone z okolic Grójca, wierzy, że mimo embarga dobry owoc swego klienta znajdzie.
- W sklepie jabłko to jabłko, a u mnie może pan wybrać z przynajmniej 10 odmian, twardych, miękkich, jakie pan chce – przekonuje. - Tanie banany i pomarańcze są konkurencją. Ale te jabłka wyjęte z chłodni wyglądają tak świeżo, jakby z drzewa zerwano je wczoraj. Kto lubi, ten kupi.

 

I to jest prawda, ale im dłużej owoce leżą w chłodni, tym koszt sadownika większy. Bo żeby zapewnić przez pięć–sześć miesięcy temperaturę zero stopni (jabłko nie marznie ani się nie psuje), trzeba płacić za prąd grube tysiące i jeszcze zadbać, by owocom nie zaszkodziły bakterie.

- Tymczasem jabłka mogą być wkrótce tańsze – przyznaje pani Krystyna. - W zeszłym roku wszyscy starali się szybko sprzedać na eksport, żeby ominąć embargo.  Kto przetrzymał, sprzedawał wiosną o wiele drożej. Teraz jesienią wszyscy chowali jabłka w chłodniach. Jak je naraz opróżnią, cena spadnie.

- Staramy się o nowe rynki: w Wietnamie, Indiach, Kuwejcie i krajach Bliskiego Wschodu – mówi Mirosław Maliszewski, prezes  Związku Sadowników RP. – Nawet z powodzeniem. Ale w tych krajach mało jabłek jedzą...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rosyjskie embargo z nową siłą uderza w sadowników. Owoce jeszcze stanieją - Nowa Trybuna Opolska