Ryszard Kamiński, dyr. KPODR: Jestem weekendowym rolnikiem

Rozmawiała Lucyna Talaśka-Klich
Rozmowa z Ryszardem Kamińskim, dyrektorem Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie o zmieniającym się doradztwie oraz targach.

 

Pana pierwszy AGRO-TECH. Pamięta pan tamte targi? 

Mój pierwszy „zawodowy” AGRO-TECH - który za kilka dni odbędzie się już po raz czterdziesty - to wspomnienie sprzed jedenastu lat. Bo w 2006 roku zostałem zastępcą dyrektora w minikowskim ośrodku. Wcześniej przyjeżdżałem na te targi jako rolnik  i muszę przyznać, że nie zwiedzałem wszystkich stoisk, tylko te, które mnie interesowały. 

 

Jednak kontakt z ośrodkiem miałem już wcześniej, bo w latach 80-tych minionego wieku nasze rodzinne gospodarstwo należało do tych przykładowych, współpracowaliśmy z odeerem. Odwiedzali nas nawet Duńczycy, choć w oborze było 15 krów. Dziś to by było za mało.

 

Nie chciał pan rozwijać gospodarstwa?

Gdy zaangażowałem się w pracę konsultingową, nie było na to czasu. Mój brat założył firmę i też miał coraz mniej czasu. Zrezygnowaliśmy z produkcji zwierzęcej, podzieliliśmy ziemię. I od tej pory jestem tak zwanym rolnikiem weekendowym. 

 

Nie chciał pan sprzedać gruntów?

Nie, bo lubię to robić. Praca na roli sprawia mi ogromną satysfakcję. Dlatego rozumiem gospodarzy, których cieszy to, co robią. Bo to jest taki namacalny konkret! Ja też bardzo lubię spojrzeć za siebie w czasie prac polowych. Jakiż to piękny widok, gdy skiba ładnie się odkłada! Cieszy dobry plon, chociaż zdarzają się też problemy, np. z powodu suszy. Teraz uprawiam łubin, pszenicę, rzepak, pszenżyto. Mam szesnaście hektarów. Wiem, że dziś to jest niedużo, ale ziemi nie sprzedam. Dlaczego? Z sentymentu, przywiązania... Nie mam wielu dużych maszyn, więc zlecam usługi w kółku rolniczym. 

Ryszard Kamiński, dyr. KPODR: Jestem weekendowym rolnikiem

Zatem korzysta pan z usług w rolnictwie. Dlaczego tak wielu rolników woli mieć wszystkie maszyny swoje? Przecież z niektórych korzysta tylko sporadycznie.

Kiedyś w Polsce był ogromny głód maszyn rolniczych. Efekty tego zjawiska wciąż są widoczne. 

 

No i nie ma się co dziwić, bo kiedyś także kujawsko-pomorscy rolnicy nie mogli kupić maszyn, nie było ich na rynku. Wasz konkurs racjonalizatorski „Skrzynka Dobrych Pomysłów” pokazał jak duży jest głód maszyn, bo niektórzy rolnicy sami zaczęli je konstruować, produkować. Ale dziś? Czy rynek się jeszcze nie nasycił?

Najwidoczniej w wielu przypadkach ten głód maszyn jeszcze pozostał. To jest problem, bo widać, że niektóre zakupy są celem samym w sobie. A trzeba być bardzo ostrożnym, żeby nie przeinwestować. 

 

Do kupowania maszyn wielu gospodarzy przekonały fundusze unijne, które wcześniej właśnie na ten cel płynęły szerokim strumieniem. 

Tak się złożyło, że rolnicy mogli skorzystać z pomocy unijnej na zakup maszyn i wielu się na to zdecydowało. Owszem, Unia Europejska zaczęła dokładać do pięćdziesięciu procent inwestycji (nie licząc VAT-u), ale resztę musiał sfinansować rolnik. Każda inwestycja musi być uzasadniona! No bo co z tego, że dają, jeśli nie stać mnie na resztę?

 

Jednak czasami inwestycja wymaga ryzyka. Dotyczy to np. zakupu gruntów rolnych.

Ci gospodarze, którzy nie bali się zaryzykować i na przykład wzięli kredyty, by powiększyć gospodarstwo do 50-100 hektarów, są dzisiaj w lepszej sytuacji niż ci, którzy mają mniej gruntów. Oni mocniej stoją na nogach. 

 

No chyba, że kupowali grunty po sto tysięcy złotych za hektar. 

Ceny ziemi rolnej rzeczywiście doszły już do szklanego sufitu. Rolnik zawsze powinien się zastanowić, co z tych gruntów będzie mieć, kiedy inwestycja się zwróci. Ale to samo dotyczy także ciągników, kombajnów i innych maszyn. Trzeba kalkulować - opłaci się, czy nie? Jeśli ktoś ma specjalistyczne maszyny i nie chce ich ciągle odczepiać od ciągnika, to może kupić inny ciągnik, który będzie służył do innych prac. To się może sprawdzić w dużym gospodarstwie, ale na pewno nie w małym. 

Ryszard Kamiński, dyr. KPODR: Jestem weekendowym rolnikiem

Czy to nie jest zadaniem dla doradców? Rozumiem, że tak samo jak szkoła nie wychowa ucznia, to ośrodek doradztwa nie jest w stanie odpowiadać np. za porażkę ekonomiczną gospodarstwa. Jednak doradca może chociaż wpłynąć na decyzje gospodarza, podpowiadać pewne rzeczy.  

Owszem, ale na razie musi się zmienić przede wszystkim wizerunek doradcy rolnego. 

 

Coś z tym wizerunkiem jest nie tak?

Chodzi o to, że na razie nie ma takiej gotowości w doradztwie. Brakuje nam kompletnych doradców, takich jak np. we Francji, czy w Danii.

 

Czegoś naszym doradcom brakuje?

Mamy świetnych pracowników, ale oni zajmują się przede wszystkim rachunkowością, pomocą przy wypełnianiu wniosków o dopłaty... A to za mało! Model idealny polega na tym, że doradca rolny posiada nie tylko dużą wiedzę własną, ale wspiera się nowoczesnymi narzędziami a także posiłkuje się wiedzą ekspertów. Na razie mamy kilkunastu bardzo solidnych doradców zajmujących się przedsiębiorczością, współpracą z przedsiębiorstwami, isntytucjami z otoczenia biznesu, co najmniej po jednym (w każdym powiecie) solidnym doradcy od produkcji roślinnej oraz od ekonomii, ale brakuje nam osób, które asystowałyby rolnikom specjalizującym się w nowoczesnej technologii produkcji, np. bydła mięsnego. 

 

Współpracujecie też z wieloma ekspertami. 

To prawda i staramy się, by ta współpraca układała się jak najlepiej. Podejmujemy różne działania - na przykład  robimy wszystko, by nasze stacje agrometeo jak najlepiej służyły rolnikom. Wielu już z nich korzysta i dzięki temu nie wykonuje oprysków ponad miarę, nie marnuje środków ochrony roślin. Gospodarze zauważyli, że to się opłaca. Poza tym nasze stacje zostały włączone do Systemu  Monitoringu Suszy Rolniczej prowadzonego przez Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa - Państwowy Instytut Badawczy (IUNG-PIB) na zlecenie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Przeczytaj też: Jurgiel: Ziemię kupują wreszcie głównie rolnicy! [nasz wywiad z ministrem]

 

Będzie ich więcej?

Bardzo nam na tym zależy. Jest szansa, że będziemy mieli dwadzieścia dodatkowych stacji agrometeo dzięki  pieniądzom na rozwój elektronicznych usług publicznych z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego na lata 2014-2020, w ramach osi „Cyfrowy region”. Zatem sieć stacji stanie się gęstsza, będą one wyposażone w dodatkowe sondy, czujniki pomiaru wilgotności gleby. Na razie tych stacji meteo jest za mało. Jedna powinna obejmować maksymalnie dziesięć kilometrów kwadratowych. 

 

A doradców nie macie za mało? Oni sami przyznają, że mają coraz więcej różnych obowiązków. Rozumieją, że zmienia się doradztwo, bo przecież ktoś, kto pracował w ośrodku dwadzieścia lat temu, nie zajmował się unijnymi dopłatami. Nie warto powiększyć zespołu? 

Sądzę, że nie trzeba przyjmować kolejnych pracowników. Mamy stu trzydziestu doradców terenowych i mniej więcej tylu wystarczy. 

 

Ale to nie wszyscy pracownicy. Ile osób jest zatrudnionych w całym Kujawsko-Pomorskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego?

Łącznie w naszym ośrodku pracuje 250 osób. W tej grupie są także ci, którzy zajmują się gospodarstwami opiekuńczymi. Owszem, moglibyśmy zatrudnić na przykład ze dwadzieścia osób, ale musiałoby się to odbyć kosztem obecnych pracowników. Mamy im dać najniższą krajową? Kołdra budżetowa - bez względu na władzę - zawsze jest za krótka, więc musimy sobie radzić.  Występowaliśmy o zwiększenie środków na doradzwo rolne, ale zdajemy sobie sprawę, że budżet nie jest z gumy i nie zapłacimy pracownikom tyle, ile byśmy chcieli.

 

To nie będzie podwyżek dla doradców? Przecież mogą oni odejść do prywatnych firm!

Mam nadzieję, że od przyszłego roku będziemy mogli nieco podnieść im wynagrodzenie.  Staramy się ich jak najlepiej zmotywować do pracy, wiemy że oni też chcą godnie żyć i zarabiać. A jest tak, iż ich żony lub mężowie często zarabiają więcej. Ale nie możemy się ścigać z komercyjnymi firmami.Kiedyś, gdy nasz ośrodek realizował więcej projektów unijnych mogli chociaż nieco więcej zarobić. Teraz projektów jest mniej.

 

Jednym z realizowanych przez was projektów jest „Zielona Opieka”. O co w nim chodzi?

Projekt zakłada utworzenie i funkcjonowanie gospodarstw opiekuńczych na terenie kilku powiatów naszego województwa: tucholskiego, brodnickiego, mogileńskiego, świeckiego  i wąbrzeskiego. Realizujemy go w partnerstwie z Lokalną Grupą Działania „Bory Tucholskie” w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego na lata 2014-2020.

 

Czym są gospodarstwa opiekuńcze?

Miejscem, w którym gospodarze mogą zapewnić opiekę osobom starszym i niepełnosprawnym. Nasze społeczeństwo się starzeje. Coraz trudniej zapewnić opiekę na przykład rodzicom - staruszkom. A gospodarstwo może być takim miejscem, w którym podopieczni znajdą wsparcie i zajęcie przez osiem godzin dziennie, przez pięć dni w tygodniu (w grupach kilkuosobowych). Gospodarze mogą korzystać ze stałego doradztwa, żeby wiedzieli jak taką działalność prowadzić i jak ją rozwijać. Organizujemy szkolenia na ten temat, także wyjazdowe. Ostatnio „podglądaliśmy” takie gospodarstwa na Węgrzech.  

 

To znaczy, że szukacie liderów. Ludzi, którzy zechcą zająć się czymś innym, nie boją się spróbować, zaryzykować tworząc np. gospodarstwa opiekuńcze. A Ryszard Zarudzki, wiceminister rolnictwa powiedział nam w jednym z wywiadów, że na polskiej wsi brakuje liderów. To prawda?

Takich ludzi trzeba wyszukiwać, bo oni są rzeczywiście bardzo potrzebni. Są niczym niespokojne duchy, które potrafią innych porwać do działania. Gdy przed laty byliśmy zaangażowani w projekt INTERREG,  postanowiliśmy takiego „niespokojnego ducha” - Jarosława Pająkowskiego - wysłać do Grosetto, we włoskiej Toskanii, by zobaczył festiwal na którym promowana jest wspaniała żywność. Efekt? Festiwal Smaku w Grucznie przerósł imprezę w Toskanii!

 

Pan też jest takim „niespokojnym duchem”. 

Być może. Staram się inspirować innych, motywować do działania. No i zawsze staram się być autentyczny. Nie ma znaczenia, czy jestem na spotkaniu w sprawie naszej szkoły niepublicznej w Olszewce, Lokalnej Grupy Działania czy w Kujawsko-Pomorskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego. Lider nie może uważać się za kogoś lepszego. 

Ryszard Kamiński, dyr. KPODR: Jestem weekendowym rolnikiem

Podobno będąc już wicedyrektorem ośrodka doradztwa w Minikowie pomagał pan rozkładać namioty przed targami AGRO-TECH. To prawda?

Prawda. W piątek, przed targami spotykaliśmy się z pracownikami i wspólnie pracowaliśmy. Namioty też rozkładałem i nie widzę w tym niczego nadzwyczajnego. Uważam, że prawdziwy lider nie tylko pomaga na przykład w przygotowaniu imprezy, ale przede wszystkim w sprzątaniu po niej. Przed tym też nigdy nie uciekałem. 

 

Międzynarodowe Targi Rolno-Przemysłowe AGRO-TECH w Minikowie obchodzą w tym roku już czterdzieste urodziny. Jak pan ocenia tę imprezę? 

Uważam, że nasz AGRO-TECH można zaliczyć do nielicznych imprez przygotowywanych profesjonalnie. 

 

Co prawda są to największe targi w północnej i zachodniej części Polski, ale nie największe w kraju. 

Nie zamierzamy się z nikim ścigać, bo to nie miałoby najmniejszego sensu. Międzynarodowe Targi Techniki Rolniczej AGROTECH w Kielcach czy targi w Ostródzie - w obiektach zadaszonych, przestronnych - to zupełnie inne imprezy. 

 

Minikowski AGRO-TECH zajmuje kilkanaście hektarów. Czy takie targi - odbywające się pod gołym niebem - nie mogą się rozwijać?

Oczywiście, że one też się rozwijają. Firmy, które przyjeżdżają na nasze targi od wielu lat, zapewne dostrzegają te zmiany. Kiedyś, po opadach deszczu, maszyny grzęzły w błocie. Dziś ten teren jest częściowo utwardzony, powstały odwodnienia, potrzebna infrastruktura. To jasne, że wszystkiego nie widać (na przykład kabli leżących w ziemi), ale staramy się, by zarówno wystawcom, jak i zwiedzającym, podnieść komfort wizyty na targach. Jeśli będzie im u nas dobrze, to zechcą do Minikowa wrócić.  

_____________________________________________

DR Ryszard Kamiński

Ma 52 lata, od 11-stu pracuje w ośrodku doradztwa w Minikowie. To dr nauk humanistycznych w dyscyplinie nauki o zarządzaniu (Uniwersytet Jagielloński w Krakowie).

Dyrektor Kujawsko - Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie. Prezes Forum Aktywizacji Obszarów Wiejskich w Warszawie - ogólnopolskiego porozumienia organizacji wiejskich. Od 2002 roku adiunkt w Zakładzie Socjologii i Kultury Wsi Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN w Warszawie. Opublikował ponad czterdzieści artykułów w czasopismach i książkach naukowych, dot. aktywności społeczności lokalnych, samoorganizacji i działań oddolnych na wsi. Przygotował metodologię partycypacyjnego tworzenia planów rozwoju sołectwa oraz szereg ekspertyz dla Ministerstwa Rolnictwa, Ministerstwa Rozwoju Regionalnego czy Ministerstwa Gospodarki. Uczestniczył jako ekspert w zespole do oceny Ex-ante Program Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013 oraz PROW 2014-2020. Był członkiem Komitetu Monitorującego Regionalnego Programu Operacyjnego Woj. Kujawsko - Pomorskiego na lata 2007 -2013, jest członkiem Komitetu Monitorujące-go dla RPO Woj. Kujawsko - Pomorskiego na lata 2014-2020. Jest też członkiem Woj. Rady ds. Innowacji w woj. kujawsko - pomorskim oraz Członkiem Zespołu ds. opracowania strategii rozwoju województwa kujawsko - pomorskiego do 2020 r. Uczestniczył w kilku zespołach badawczych na poziomie europejskim m.in. w grupie roboczej ds. opracowania koncepcji rozwoju regionalnego i rozwoju obszarów wiejskich Europy „Foresight Blueprint”. Jest współpracownikiem - polskim ekspertem Europejskiej Sieci Obszarów Wiejskich z Brukseli.

___________________________________________

Jako zastępca dyr. KPODR nadzorował prace działów merytorycznych. Z jego udziałem ośrodek rozpoczął prace dot. reorientacji zawodowej rolników i mieszkańców wsi (wcześniej R. Kamiński był koordynatorem komponentu reorientacja rolników dla woj. lubelskiego w projekcie British Know-How Fund w latach 2000-2002). W wyniku projektu reorientacji 2500 rolników i członków ich rodzin uzyskało nowe kwalifikacje zawodowe a kilkaset podjęło zatrudnienie lub założyło własną pozarolniczą działalność. Zaangażował się w uzyskanie przez KPODR statusu instytucji otoczenia biznesu i realizację szeregu projektów (głównie z Regionalnego Programu Rozwoju Regionalnego oraz PROW), w tym m.in. w 2014 r. utworzenie klastra żywności tradycyjnej, regionalnej i ekologicznej „Spiżarnia Kujawsko-Pomorska”. Nadzorował i bezpośrednio uczestniczył we wdrażaniu kilku projektów zagranicznych realizowanych przez KPODR Minikowo takich jako „Coach BIOENERGY” we współpracy z Fraunhofer Center z Lipska (INTERREG dla Europy Środkowej), oraz projektów Q-BICON oraz BERAS Implementation mającym na celu poprawę stanu Morza Bałtyckiego. Od roku 2013 koordynował realizację innowacyjnego w skali kraju projektu utworzenia w Borach Tucholskich gospodarstw opiekuńczych na bazie doświadczeń holenderskich (opieka nad osobami starszymi i niesamodzielnymi).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ryszard Kamiński, dyr. KPODR: Jestem weekendowym rolnikiem - Gazeta Pomorska