Spis treści
Kłodzko, Bystrzyca, Stronie, Bardo, Lądek i Głuchołazy - na tych miastach skupiają się doniesienia medialne. Dramat ludzki rozegrał się jednak na znacznie większym terenie - wiele wsi w okamgnieniu znalazło się pod wodą.
Do jednej z powodzi w Dolnośląskiem doszło 25 km od Kłodzka. W gminie Ząbkowice Śląskie fala wezbraniowa skumulowała się z wodą ze Stawów Niemodlińskich. W pobliżu Kotliny Kłodzkiej mieści się wieś Olbrachcice Wielkie, licząca zaledwie 600 mieszkańców. To m.in. tam fala wezbraniowa przerwała wały.
Nasza miejscowość leży na terenie podgórskim, nad Jabłkową - mówi Marian Fedyk, powodzianin - oprócz tego, w oddalonych o 15 km Stroszowicach znajdują się stawy. Kiedy one się przepełnią, woda jest spuszczana do rzeki. Wtedy u nas powstaje problem, ponieważ Olbrachcice położone są niżej - dodaje.
Brak przygotowania tragiczny w skutkach. Woda wdarła się do budynków
Mimo ulewnych deszczy wały nie zostały zabezpieczone. Zapewnienia rządu uśpiły czujność mieszkańców.
Ludzie w ogóle nie byli na to przygotowani - opowiada dalej Fedyk - co prawda od 12 września trwały mocne opady, ale wierzyliśmy słowom premiera, że wszystko jest pod kontrolą. Niestety, takie oświadczenie wydał w piątek, a w sobotę już mówił, że będzie tragedia. Wtedy było za późno - tłumaczy.
Ucierpiały domostwa, samochody, budynki gospodarskie z wyposażeniem... Osoby mieszkające w dolinie straciły wszystko.
Poziom wody dochodził do wysokości 1 m. Kuchnie, meble, obiekty gospodarcze, drewno na opał… wszystko zalane - mówi mieszkaniec Olbrachcic Wielkich - to stało się momentalnie: woda z impetem przerwała wał. Niektórzy nie zdążyli nawet wyprowadzić samochodów - uzupełnia.
Błyskawiczna akcja ratunkowa. Bohaterowie z OSP
Według słów Fedyka lokalne władze zareagowały natychmiast, poprzez uruchomienie dostaw worków z piaskiem. Zobowiązały się także do wypłaty rekompensat.
Gmina bardzo szybko zaczęła je dostarczać - zapewnia powodzianin - obiecała też odszkodowania. Powołano komisję złożoną z pracowników urzędu i Ośrodka Pomocy Społecznej, która już następnego dnia spisywała straty - dopowiada.
Mieszkaniec podkreśla, iż prawdziwymi bohaterami okazali się strażacy-ochotnicy, walczący z żywiołem w dzień i w nocy.
Największe zasługi ma OSP - zaznacza rozmówca - wypompowują wodę z piwnic przez całą dobę. Nie tylko u nas, ale także w okolicznych miejscowościach. Sądzę, że ich działania są bardzo dobrze skoordynowane - uzupełnia.
Fedyk dodaje, że podziękowania należą się również wolontariuszom, którzy dostarczają poszkodowanym produkty żywnościowe i chemiczne oraz osuszacze.
Pomagałem ludziom, a w tym czasie zalało mi dom
Współpracowaliśmy z oddziałami z sąsiednich wsi i ze strażą państwową - mówi członek lokalnej OSP, który nie chce zdradzać nazwiska - ratowaliśmy dobytki innych, a nasze zostały zatopione. Teraz korzystam tylko z jednego pokoju, bo resztę trzeba wyremontować - dodaje.
Straty nie ograniczyły się do gospodarstw. Woda, jak na ironię, wdarła się do remizy i zniszczyła część sprzętu ratowniczego.
Gdy my pracowaliśmy w terenie, zalało nam remizę - opowiada dalej strażak - przez to straciliśmy trochę wyposażenia, którego już i tak było za mało. Brakuje przede wszystkim osuszaczy. Własnych mieliśmy osiem, więcej otrzymaliśmy w ramach pomocy dla powodzian. Rozdaliśmy wszystkie - uzupełnia.
Zalało także jedyny sklep w Olbrachcicach Wielkich. Mieszkańcy masowo ratowali kościół.
Poukładaliśmy wokół niego rękawy i worki z piaskiem. Udało się go ocalić - przyznaje członek OSP.
Woda zniszczyła uprawy kukurydzy. Na polach fala osiągnęła wysokość trzech metrów. Zatopiła również część żywego inwentarza.
Szczęście w nieszczęściu, że o tej porze roku wszystkie inne plony są już zebrane. Zbyt dużo zwierzyny w naszej miejscowości też nie ma - opowiada powodzianin - tylko parę kurników, z których większość uratowano. Słyszałem, że utopiły się cztery kury - wylicza.
Co najważniejsze, nie było ofiar w ludziach. Nie grasowali także szabrownicy.
Przebieg działań ratowniczych. Zaangażowana władza
O 8.48 rzeka zaczęła występować z brzegów. Po godzinie wioska była już zalana - mówi strażak - nie było czasu, wszystko organizowaliśmy w pośpiechu - dodaje.
Według słów mojego rozmówcy apogeum walki z żywiołem trwało 4-5 godzin. Potem woda zaczęła opadać.
Woziliśmy worek za workiem. Jak tylko informowano, że w jakimś miejscu fala się podnosi, jechaliśmy tam sprawdzić, czy są one dobrze poukładane i nie przeciekają - opowiada członek OSP - gmina dostarczyła kontenery, a burmistrz ładował do nich worki przez całą noc, ramię w ramię z nami - mówi.
Po zażegnaniu największego kryzysu przyszła pora na wypompowywanie wody z piwnic i sprzątanie tego, co naniosła rzeka. Przede wszystkim ogromnych ilości mułu.
Opis tych tragicznych wydarzeń strażak kończy dość krzepiącą wypowiedzią:
Wsparcia jest bardzo dużo, dostajemy wodę pitną, żywność, ubrania, sprzęty AGD… Nie zostaliśmy sami, ludzie przyjeżdżają do nas z całej Polski, aby pomóc.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal Strefa Agro codziennie. Obserwuj Strefę Agro!
Polacy opracowali lek na śmiertelną chorobę
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?