Susza w regionie. Czy za chleb i mleko zapłacimy więcej?

Marcin Kaźmierczak
Nawet o połowę niższe zbiory zbóż i rzepaku przewidują dolnośląscy rolnicy. Wszystko przez suszę, która dotknęła co najmniej 7,5 tysiąca gospodarstw. Jeśli utrzyma się też w innych częściach Europy, za pieczywo i nabiał zapłacimy znacznie więcej.

Brak opadów w kwietniu i maju sprawił, że rolnicy zamiast plonów, liczą straty. Leśnicy zmagają się za to z pożarami lasów, choć wciąż można do nich wchodzić.

- Niedobór opadów z kwietnia przedłużył się na maj, który także był bardzo, a miejscami skrajnie suchy. Opady w maju stanowiły mniej niż połowę, a nawet 25 proc. średniej wieloletniej - mówi dr Małgorzata Kępińska-Kasprzak z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. - Te opady były w dużej mierze wynikiem burz, przez co jednorazowy opad stanowił jedną trzecią, a nawet połowę miesięcznej sumy.

Susza najmocniej dotyka północ i północny wschód województwa. Według danych Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa, z największymi stratami muszą liczyć się rolnicy z powiatów: górowskiego, milickiego, oleśnickiego, lubińskiego i polkowickiego. Do wczoraj wojewoda dolnośląski powołał komisje szacujące szkody w gospodarstwach w aż 85 gminach. Z pierwszych szacunkowych danych przekazywanych wojewodzie przez gminy wynika, że suszą dotkniętych zostało 7,5 tys. gospodarstw o łącznej powierzchni 130 tys. ha.

Jak wynika z raportu IUNG, na Dolnym Śląsku susza w uprawach zbór jarych, a więc sianych wiosną, może objąć nawet 75 proc. gospodarstw i 34 proc. powierzchni. - Plon będzie niższy o co najmniej 30 procent, choć to też zależy od pola, bo w miejscach, gdzie mady sięgają tylko 20 centymetrów, może to być nawet 40 procent - mówi Jan Wołoszyn, właściciel 180-hektarowego gospodarstwa w Cebrze (pow. głogowski).

Brak deszczu zauważają również rolnicy. Jak informuje Jan Wołoszyn, właściciel 180-hektarowego gospodarstwa w Cebrze pod Głogowem, w maju na jego pola spadło jedynie 28 litrów deszczu na metr kwadratowy.

- Dla porównania, w maju ubiegłego roku było to prawie 48 litrów - zauważa Wołoszyn. Jak dodaje, norma w jego gospodarstwie to 522 litry deszczu, a w pierwszych pięciu miesiącach tego roku spadły jedynie 173 litry.

Niski jest także poziom wód gruntowych w regionie. Według danych Polskiego Instytutu Geologicznego, na Dolnym Śląsku najgorzej jest pod Wrocławiem oraz w powiatach: oławskim i strzelińskim, gdzie poziom wód gruntowych jest poniżej poziomu niskiego ostrzegawczego.

Żniwa w tym roku będą też znacznie szybsze. - Pszenicę już można kosić. Przynajmniej na naszym polu ma już około 13 proc. wilgotności, a zazwyczaj taki wynik mieliśmy pod koniec lipca, więc kiedy to zboże miało urosnąć? - zauważa Wołoszyn.

Czy więc wkrótce za produkty spożywcze zapłacimy więcej? Zdaniem dra Stanisława Minty z Uniwersytetu Przyrodniczego - tak. Ale pod warunkiem że susza utrzyma się także w krajach, które eksportują najwięcej zboża i produktów mlecznych. - Ceny zboża i produktów mlecznych mogą wzrosnąć, bo zapewne do skupów trafi mniej towaru, ale rynek rolny na pewno uzupełni lukę przez import - zaznacza dr Minta. - Wzrost cen w skupach to tylko część składowa, bo ceny dyktują sieci handlowe – dodaje.

Zdaniem Mateusza Wójcika z portalu cenyrolnicze.pl, ceny zbóż w najbliższych dniach będą wzrastać powyżej poziomu z zeszłego roku. W tej chwili jednak w skupach nie ma paniki i ceny są niższe niż w analogicznym okresie rok temu. Według danych portalu cenyrolnicze.pl, w ubiegły piątek za tonę pszenicy trzeba było zapłacić średnio 683 zł - o 18 zł mniej niż przed rokiem, żyto kosztowało 548 zł za tonę (51 zł mniej). Minimalnie tańszy był także rzepak - 1506 zł wobec 1509 zł w 2017 r.

- Rolnicy zbierają teraz od 2 do 2,5 tony z hektara, a więc na granicy zwrotu kosztów. Poza tym nasiona są wielkości maku i rzepak może mieć w sobie mało oleju - podkreśla.

Niestety, susza panuje nie tylko w Polsce, ale także w Niemczech, gdzie zbiory będą prawdopodobnie o 7 proc. niższe niż przed rokiem, a również na Ukrainie.

Zdaniem dr. Stanisława Minty z Uniwersytetu Przyrodniczego, drastyczna podwyżka cen nam jednak nie grozi, ponieważ ceny na światowym rynku dyktują Stany Zjednoczone, Kanada i Argentyna. Jak jednak dodaje, zamiast polskiego nabiału - głównie masła, którego może być mniej przez mniejszą ilość paszy dla krów, na nasze stoły może trafić nowozelandzkie, bo to ten kraj odpowiada za niemal połowę światowej produkcji.

Susza dotyka też leśników. W tym roku w dolnośląskich lasach odnotowano już 138 pożarów na powierzchni 36,5 ha. W całym ubiegłym roku było ich 113. Najgorzej jest w północno-zachodniej części województwa w nadleśnictwach Węgliniec i Bolesławiec. Jeśli susza się utrzyma, prawdopodobnie już w przyszłym tygodniu wprowadzony zostanie zakaz wstępu do lasu.- Wczoraj wilgotność ściółki wynosiła 10,8 proc. Jeśli przez pięć dni będzie utrzymywała się poniżej 10 proc., będzie można wprowadzić zakaz - tłumaczy Tadeusz Włodarczyk z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Susza w regionie. Czy za chleb i mleko zapłacimy więcej? - Gazeta Wrocławska