Ta opłata nas zrujnuje - denerwują się hodowcy ryb

Anna Janik [email protected]
Każda złotówka nałożona na rybaków sprawi, że nasza działalność stanie się nieopłacalna, a ze sklepów znikną polskie ryby - mówią podkarpaccy hodowcy z Róży Różanieckiej oraz Wilczej Woli.
Każda złotówka nałożona na rybaków sprawi, że nasza działalność stanie się nieopłacalna, a ze sklepów znikną polskie ryby - mówią podkarpaccy hodowcy z Róży Różanieckiej oraz Wilczej Woli. Bartosz Frydrych
Właściciele stawów krytykują projekt ustawy, która nakłada na nich horrendalne opłaty za wodę. To sprawi, że gospodarstwa hodujące karpie i pstrągi upadną.

 

 

W piątek w siedzibie stowarzyszenia Pro Carpathia spotkali się właściciele największych gospodarstw rybnych na Podkarpaciu, a także prezesi ogólnopolskich stowarzyszeń zrzeszających to środowisko. Ich niepokój wzbudził projekt ustawy o prawie wodnym z 27 kwietnia br., który nakłada na rybaków śródlądowych wysokie opłaty za pobór wody na potrzeby hodowli ryb.

Nowe prawo nas zrujnuje

Temu zgodnie przeciwstawia się całe środowisko. Zdaniem hodowców ryb śródlądowych - w tym karpi i pstrągów - opłaty, które aż 10-krotnie przekraczają ich średnie roczne przychody sprawią, że ta działalność przestanie się opłacać, a gospodarstwa upadną.

- Te opłaty powinny dotyczyć podmiotów, które wodę zużywają, a rybacy jej nie zużywają tylko używają do hodowli i zwracają ją środowisku w niepogorszonym stanie - mówił Zbigniew Szczepański, prezes towarzystwa promocji ryb „Pan Karp”. - Już poprzedni rząd próbował wprowadzić te opłaty, ale Ministerstwo Środowiska po wielu rozmowach z branżą odstąpiło od tego. Teraz nagle temat wraca, bo ktoś gorączkowo zaczyna szukać w budżecie pieniędzy - dodaje.

Hodowcy ryb mają żal do rządzących, że ustawy z nimi w żaden sposób nie skonsultowali. - Była procedowana bez żadnych konsultacji społecznych. Efekt jest taki, że jej negatywne skutki dotkną nie tylko hodowców i przetwórców, ale każdego użytkownika stawów - mówi Agnieszka Andruszewska z 200-hektarowego gospodarstwa rybackiego w Rudzie Różanieckiej. - Przecież my braliśmy unijne dopłaty na rozwój działalności, więc przez 5 lat musimy zapewnić trwałość inwestycji. Przez te opłaty nie będziemy w stanie tego zrobić, a unijne dopłaty trzeba będzie zwrócić.

Karp i pstrąg znikną ze sklepów

I dodaje, że zalanie 1 ha stawów według nowych stawek ma kosztować hodowcę 8200 zł, w jej przypadku oznaczałoby zapłacenie 1,6 mln zł w skali roku. Do tego dochodzi problem montażu urządzeń do pomiaru ilości wody pobieranej i zrzucanej. Wielkopowierzchniowe gospodarstwa rybne mające rozproszone źródła zasilania w wodę i wiele punktów zrzutu wody wymagałyby montażu wielu tego typu urządzeń.

Zdaniem rybaków tak skonstruowane prawo nie sprawi, że cena polskiego pstrąga wzrośnie, ale że ryba ta po prostu zniknie ze sklepowych półek, bo przestanie się opłacać ją hodować. Skorzystają na tym gospodarstwa z Czech, Słowacji i Węgier, które już teraz mocno konkurują na polskim rynku z rodzimymi hodowcami.

Andruszewska argumentuje, że równie dobrze rybacy sami mogliby zażądać opłat chociażby za retencję wody.

- Polskie stawy hodowlane to 70 tys. hektarów zbiorników retencyjnych. My jesteśmy wkomponowani w środowisko: opiekujemy się jazami, progami, dbamy o doprowadzalniki wody, pompy. Opuszczonym przez hodowców stawom grozi ekologiczna klęska - mówi Marek Ferlin, prezes Polskiego Towarzystwa Rybackiego. - Zaprzestanie rybackiego użytkowania stawów spowoduje bezpowrotną utratę cennych siedlisk przyrodniczych, m.in. tych, na których ustanowiono obszar Natura 2000. Miejsce bytowania i żerowania stracą m.in. traszki, żaby, orły - wylicza.

Poseł PiS: rybaków popieram

Ferlin ostrzega, że zarządy wszystkich organizacji rybackich zapowiedziały, że w najbliższy piątek rybacy będą gotowi się oflagować i protestować.

Poseł PiS Mieczysław Miazga, członek komisji ochrony środowiska i komisji rolnictwa uspokaja nastroje i zapewnia, że argumenty rybaków podziela. Jak tłumaczy, czas na podjęcie działań w celu zmiany niekorzystnych zapisów jest dobry. - Ten projekt nie wyszedł jeszcze z ministerstwa, nie trafił do komisji, dlatego to idealny moment na dyskusje. Jestem dobrej myśli, obiecuję, że sprawą się zajmę i przekonam  kolegów z komisji do tego, żeby z tego kierunku, jaki nakreśla ustawa, wycofać się - mówi  Miazga. - Zdrowy rozsądek musi zwyciężać - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ta opłata nas zrujnuje - denerwują się hodowcy ryb - Nowiny