- To nasze pięć minut na zajęcie miejsca na ukraińskim rynku. Udrożnijcie przejścia graniczne - apeluje prezes spółdzielni Sielec

Marzena Ślusarz
Marzena Ślusarz
Mirosław Fucia, prezes Spółdzielni Producentów  Warzyw i Owoców Sielec w gminie Skalbmierz w powiecie kazimierskim, apeluje o udrożnienie przejść granicznych, by transport warzyw i innych produktów  rolnych odbywał się płynnie.
Mirosław Fucia, prezes Spółdzielni Producentów Warzyw i Owoców Sielec w gminie Skalbmierz w powiecie kazimierskim, apeluje o udrożnienie przejść granicznych, by transport warzyw i innych produktów rolnych odbywał się płynnie.
- Tir z warzywami na granicy z Ukrainą stoi cztery dni w tamtą stronę, i kolejne cztery dni wracając. Chcąc eksportować i żywić ludność transport jednego tira nie może zajmować aż ośmiu dni! Apeluję do rządzących o udrożnienie przejść granicznych. To jest nasze "pięć minut", by zająć miejsce na ukraińskim rynku - mówi Mirosław Fucia, prezes Spółdzielni Producentów Warzyw i Owoców Sielec w gminie Skalbmierz w powiecie kazimierskim.

Prezes Spółdzielni Producentów Warzyw i Owoców Sielec apeluje o udrożnienie przejść granicznych z Ukrainą, by można było sprawnie eksportować żywność

Do haseł ostatnio coraz częściej powtarzanych przez rządzących o wykorzystaniu szansy i produkcję żywności przez rolników, by wypełnić lukę po mniejszych zbiorach na Ukrainie, odniósł się Mirosław Fucia, prezes Spółdzielni Producentów Warzyw i Owoców Sielec. Chodzi o eksport na ten kraj i do państw, gdzie do czasu wybuchu wojny wywoziła produkty rolne Ukraina. Już wiadomo, że całkowity obszar zasiewów będzie mniejszy o nawet 30 procent.

- Zgadza się. To jest nasze pięć minut. Mamy szansę eksportować na Ukrainę, żywić ludność tego kraju, zająć swoje miejsce na tym rynku. Jednak muszą być też stworzone warunki, które umożliwią nam eksport i handel - mówi. - To się tyczy także innych rynków, które możemy, my rolnicy zajmować i wypełniać polskimi produktami, ale muszą być dla transportu sprzyjające warunki.

Jak relacjonuje, tiry, które wyjeżdżają na Ukrainę z warzywami ze spółdzielni, na granicy z Ukrainą oczekują cztery w dni w tamtą stronę i cztery dni w drodze powrotnej. Pojazdy wożą marchew, cebulę, kapustę młodą, do tej pory woziły też buraki, a za chwilę będą wozić kolejne młode warzywa. Muszą być odpowiednio wyposażone w chłodnie, by towar zachował świeżość. Warzywa dostarczane są do Lwowa, a z tego miasta odbywa się dystrybucja na kraj. Jednak nie jest to proste i co gorsza, coraz droższe.

- Przez ten bardzo długi czas oczekiwania na granicy koszty transportu wzrosły z 1200 złotych do 2 tysięcy. W dodatku nasze polskie firmy nie chcą jeździć z towarem tam, gdyż jest to w ogóle nieopłacalne, przez ten sam czas zrobią kilka innych kursów z większą korzyścią finansową - zaznacza prezes Fucia.

Łatwość dystrybucji to podstawa eksportu

- Jeśli mamy rzeczywiście wykorzystywać mniejszą podaż produktów z Ukrainy i wypełniać ją naszymi, mówię tu o wszystkich rolnikach z całej Polski, spółdzielniach i grupach producenckich, to musimy mieć zapewnioną łatwość w dystrybucji. Należy działać szybko, bo inne kraje, zwłaszcza zachodnie, nas wyprzedzą i to one będą skorzystają zajmując pozycję na rynkach. Proszę o udrożnienie przejść granicznych, zapewnienie odpowiedniej obstawy służb, jeśli trzeba zwiększenie liczby obsługi, by przejazd tira z produktami rolnymi zajmował nie więcej dzień, a już na pewno nie cztery - wyjaśnia prezes spółdzielni Sielec.

Jak dodaje, tygodniowo ze spółdzielni wyjeżdża 50 ton warzyw. Nawet mając na uwadze, że realizuje zapotrzebowanie na rynek krajowy i eksportuje do Rumunii, ta ilość transportowana na Ukrainę mogłaby być większa. - Na polskim rynku jest nadwyżka warzyw i owoców, z udrożnionych dróg dystrybucji na pewno skorzystają inne polskie grupy i spółdzielnie. Trzeba działać szybko - podsumowuje Mirosław Fucia.

Zmiany na ukraińskim rynku rolnym
Trwająca dwa miesiące wojna na Ukrainie znacząco zmieniła obszar upraw w tym kraju. Jak podaje Ośrodek Studiów Wschodnich, ukraińskie ministerstwo rolnictwa obliczyło, że obszar upraw będzie mniejszy o około 25-30 procent, sam teren zasiewów zbóż jarych zmniejszy się o ponad 20 procent. Na terenach zajętych przez wojsko rosyjskie i tam, gdzie wojska już były prace polowe są niemożliwe, także ze względu na zaminowanie pól. Ukraina do czasu wojny należała do światowej czołówki pod względem sprzedaży żywności, stąd pochodziła połowa eksportu oleju słonecznikowego, 16 procent kukurydzy, 10 procent pszenicy, była też liczącym się dostawcą jęczmienia i rzepaku. Najwięcej zbóż stąd trafiało do Azji Południowo - Wschodniej, zwłaszcza do Chin, a także na Bliski Wschód i do Afryki Północnej. W Europie zboża z Ukrainy importowały przede wszystkim Hiszpania, Holandia i Włochy. Co do warzyw - w poprzednich latach Ukraina zbierała ponad 9 milionów ton, na terenach zajętych przed wojsko ich produkcja na wiosnę nie rusza. Braki więc są ogromne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera