Toksyczne zielsko zagraża ludziom. Jak długo jeszcze?

Anna Janik
Krzysztof Łokaj
Nasiona barszczu Sosnowskiego rozsiewają się na ogródki działkowe.

Rośnie tuż za ogrodzeniem działek, na których wraz z seniorami wypoczywają ich wnuki. Pojedyncze sztuki już pojawiły się na ogrodach działkowych. Z każdym rokiem poletko barszczu Sosnowskiego, który powoduje ciężkie poparzenia, się powiększa.

- W tamtym roku występował na  obszarze raptem 5 mkw., w tym już na 30 mkw., bo gdy tylko zakwitnie, błyskawicznie się rozsiewa - nie kryje swojego zaniepokojenia Paweł Rejman, prezes ogródków działkowych im. Władysława Szafera przy ul. Skrajnej w Rzeszowie. - Wszystko przez to, że właściciel działki, mimo próśb z naszej strony i ze strony miasta, nadal nie zlikwidował tej toksycznej rośliny - dodaje.

Zgodnie z prawem za usunięcie z niej roślin, które są zagrożeniem dla zdrowia ludzi, odpowiada jej właściciel. Działka należy do Spółdzielni Zodiak. Jej prezes zobowiązał się, że teren wkrótce uporządkuje. Kiedy? Jak znajdzie do tego ludzi, czas i pieniądze.
Jak dotkliwe mogą być poparzenia barszczem Sosnowskiego? Na własnej skórze odczuł to prezes ogródków działkowych.

- Trudno gojące się ropne bąble, schodząca skóra to jedno. Ale skutki poparzenia odczuwam do dziś, bo przy każdym kontakcie z rośliną wydzielającą neurotoksyny, choćby zwykłą pokrzywą, na skórze pojawiają się zmiany - opowiada Paweł Rejman. - A przecież wcale nie trzeba jej dotknąć, wystarczy, że jest w pobliżu - dodaje.

Barszcz rośnie i straszy

Rejman już drugi rok z rzędu walczy o to, by z sąsiedztwa ogródków działkowych zniknęły te groźne rośliny. Urzędnicy problem znają, ale rozkładają ręce, bo działka nie jest miejska. - Należy do Spółdzielni Mieszkaniowej Zodiak. Już w ubiegłym roku wysyłaliśmy pisma o usunięcie roślin, ale bez odzewu - mówi Małgorzata Wojnowska, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa UM Rzeszów. - W tym roku także. Chcieliśmy, żeby spółdzielnia wycięła rośliny, zanim zaczną kwitnąć i rozsiewać kolejne nasiona, ale znów bez skutku. Dlatego sprawę zgłosimy na policję - dodaje.

Prezes SM Zodiak twierdzi, że miasto powinno włączyć się w akcję usuwania barszczu Sosnowskiego. - To władza wiele lat temu sprowadziła do Polski tę roślinę, więc samorządy powinny pomagać w uregulowaniu tej sytuacji, powinny być specjalne programy, w które właściciele działek by się włączyli - mówi Edward Słupek, prezes SM Zodiak. - A tak funkcje państwa zawiodły. Owszem, usuniemy rośliny, jak tylko znajdziemy do tego ludzi, czas i pieniądze - dodaje.

Niech miasto pomoże

I zaznacza, że mogłoby to być jeszcze w tym tygodniu. Jak tłumaczą urzędnicy, usunięcie barszczu Sosnowskiego nie jest szczególnie trudne, jeżeli robi się to z głową, czyli w odpowiednio wysokich butach i zakrywającym ciało ubraniu. I systematycznie co kilka miesięcy. Wystarczy ostry nóż lub kosa, bo roślina ma puste łodygi, które trzeba przeciąć jednym cięciem, by nie doprowadzić do  rozpryskania się toksyn. 

-  Jeżeli zrobimy to zanim zakwitnie i zanim ze spadającego na ziemię ziarnka urośnie kilka kolejnych, to po roku takiego ścinania roślina wymrze i problem mamy z głowy - podpowiada dyr. Wojnowska. - W Rzeszowie właściciele działek robią to sami i dzięki temu wielu z nich zwalczyło tę roślinę. 
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Toksyczne zielsko zagraża ludziom. Jak długo jeszcze? - Nowiny