Używany proszę, czyli jak nie kupić ciągnika w worku

lima
- O zużyciu ciągnika i o tym w jakich warunkach pracował wiele powie nam filtr powietrza - mówi Marcin Jasiński z firmy Kisiel.
- O zużyciu ciągnika i o tym w jakich warunkach pracował wiele powie nam filtr powietrza - mówi Marcin Jasiński z firmy Kisiel. Łukasz Zarzycki
W nowym zakładamy, że sprzęgło i zapłon będą działały bez zarzutu. Kupując używany ciągnik musimy sprawdzić dokładnie nawet elementy wydające się nam absolutnie nieistotne.

Zaczynamy od sprawdzenia liczby motogodzin na wyświetlaczu i porównujemy ją z ogólnym stanem ciągnika. - Jeżeli zauważamy stosunkowo zbyt mocno zużyte opony, siedzenie, pedały gazu i sprzęgła, możemy się spodziewać, że licznik jest „kręcony”. Już w tym momencie powinniśmy nabrać podejrzeń - podpowiada Krzysztof Surowiec, kierownik regionalny w firmie Kisiel w Górnie. Radzi sprawdzić poprzedniego właściciela. - Zapytajmy, czy korzystał z kredytu na zakup ciągnika. Z pomocą Centralnej Informacji o Zastawach Rejestrowych sprawdźmy, czy wraz z ciągnikiem nie kupimy kredytu. Potrzebne są nam numery rejestracyjne i VIN ciągnika - poleca specjalista.

 

Jak radzi ekspert, sprawdzanie pojazdu zacznijmy od zajrzenia pod maskę i próby zapalenia. - W ten sposób przekonamy się o działaniu akumulatora, kompresji, zapłonu czy pompy paliwa. Ich dobry stan jest bowiem niezbędny do łatwego startu - tłumaczy. Niesprawności będą niosły koszty związane z naprawą lub wymianą części. Zwróćmy koniecznie uwagę, czy traktor nie został rozgrzany przed naszym przyjazdem. Ważnym punktem oceny działania jest zimny start, on pokaże stan faktyczny. Kiedy już silnik pracuje dobrze, nie gaśmy go od razu, poprośmy o możliwość przetestowania.

 

Sprawdzamy kolejno prędkość maksymalną, po dobrym rozgrzaniu kontrolujemy biegi. - Obserwujemy działanie sprzęgła, płynność przełączania biegów pod obciążeniem i, jeśli jest, rewersu. Szarpnięcia mogą sugerować potrzebę kalibracji lub mocno zużyte sprzęgło - zaznacza Krzysztof Surowiec. Miejmy na uwadze, że koszty napraw nowoczesnych przekładni są bardzo wysokie, sięgające nawet 30 tysięcy złotych. Nie zapominamy o hamulcach. Osobno kontrolujemy prawą i lewą stronę, dalej sprawdzamy czy oba działają z podobną skutecznością.

 

Przysłuchajmy się dobrze pracy silnika, spójrzmy też na dym. Niebieski na pewno oznacza kłopoty, na poprawki szykujmy się, gdy zobaczymy biały lub czarny. Co ważne, jeszcze przed uruchomieniem silnika sprawdzamy, czy korek i górny zbiornik chłodnicy nie są tłuste, zaś po zatrzymaniu kontrolujemy, czy olej się nie pieni i nie ma śladów wody w oleju. Jeśli są, przesądzają o uszkodzeniu uszczelki pod głowicą. Wyczuwając z kolei zapach spalenizny w oleju silnikowym, możemy się spodziewać wcześniejszego przegrzania silnika. Woń taka pochodząca z oleju przekładniowego oznacza ślizganie się sprzęgieł poszczególnych biegów albo też ostrą jazdę ciągnikiem. Ewentualnych śladów wycieków szukamy w okolicach uszczelki głowicy.

 

Korzystając z jazdy testowej sprawdźmy hydraulikę. Skontrolujmy nawet pod obciążeniem, ważne jest czy ma pełen zakres pracy i czy nie opada samoczynnie. Powinny zaniepokoić nas hałasy dochodzące z pompy podczas podnoszenia. Sugerują bowiem jej bliski kres. Kończąc oceńmy stan opon i siedzenia, ich wymiana także niesie duże koszty.

 

Nie miejmy obiekcji, by zrobić wraz ze sprzedającym spis rzeczy, które trzeba wymienić lub naprawić. Da nam to jasny obraz sytuacji i będzie podstawą do negocjacji. Przy okazji sprawdzimy, czy gotówka zabezpieczona na poczet napraw, wystarczy. Jeśli zauważamy, że sprzedawca nie jest z nami szczery, nie chce się zgodzić na jazdę próbną, lepiej się wycofajmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Używany proszę, czyli jak nie kupić ciągnika w worku - Echo Dnia Świętokrzyskie