W Beskidach do kanalizacji trafia za dużo... wody. Będą kontrole

Jakub Marcjasz
Na Żywiecczyźnie rozpoczynają się kontrole podłączeń do sieci kanalizacyjnej. Wszystko przez to, że do instalacji wpływa zbyt dużo m.in. deszczówki. Kontrole obejmą przede wszystkim domy jednorodzinne na obrzarach wiejskich i podmiejskich.

Na Zachodzie ludzie, którzy mają ogródki, zbierają wodę do  zbiorników i używają jej do podlewania roślin. Nie muszą brać wody z sieci i za nią płacić - tak Antoni Szlagor, burmistrz Żywca, a jednocześnie przewodniczący Zgromadzenia Związku Międzygminnego ds. Ekologii w Żywcu, komentuje fakt, że na  Żywiecczyźnie zauważono, iż  do nowo wybudowanej sieci kanalizacyjnej wpływają duże ilości wód opadowych i drenażowych.

Zadymiacz skontroluje instalację
Dlatego od kwietnia rozpoczną się kontrole podłączeń przy pomocy tzw. zadymiacza, a w  szczególnych przypadkach za  pomocą kamery TV i zdjęć wykonywanych aparatem fotograficznym - zapowiada Ireneusz Ficoń, prezes zarządu spółki „Beskid-Ekosystem” w Cięcinie.

Budynki jednorodzinne podłączane są do sieci kanalizacyjnej aż w 11 gminach powiatu żywieckiego. Prace prowadzone są w ramach unijnego programu „Oczyszczanie ścieków na   Żywiecczyźnie -  Faza II”. Budowa około 1200 km sieci kanalizacyjnej jest jednym z zadań projektu, którego koszt szacowany jest na ponad 213 mln euro, z czego unijne dofinansowanie wynosi 181,5 mln euro. I to właśnie podczas tej ważnej dla regionu inwestycji zaobserwowano zjawisko wpływania deszczówki i wód  drenażowych  do nowej sieci.

Prezes Ficoń przypomina, że zgodnie z podpisaną umową, odbiorcy usług zadeklarowali i są poinformowani o zakazie wprowadzania do kanalizacji sanitarnej wód opadowych oraz drenażowych.

Z kolei w specjalnej ulotce przygotowanej przez ZMGE można przeczytać, że w przypadku wprowadzania wód deszczowych czy drenażowych do sieci na początku opadów dochodzi do nadmiernego wypełnienia kanałów, a następnie do lokalnego wylewania ścieków z kanalizacji. Zalewane są place, ulice, tereny przydomowe, a nawet pomieszczenia mieszkalne. Wypełniona kanalizacja nie przyjmuje już ścieków odpływających z budynków i bywa że dochodzi do wylewania ścieków w budynkach.
 
„W tym samym czasie wzrasta drastycznie ilość ścieków dopływających do oczyszczalni, co przyczynia się do wzrostu kosztów eksploatacyjnych oczyszczalni oraz zwiększenia opłat za korzystanie ze środowiska. Konsekwencją tego jest wzrost cen za odprowadzanie ścieków, które muszą ponosić wszyscy mieszkańcy” - czytamy w ulotce.
  
Siedem dni, a jak nie, to 10 tysięcy złotych
Osoby, u których zostaną wykryte nieprawidłowości, będą miały szansę ich usunięcia. 
 
- Odbiorcy posiadający nielegalne podłączenia najpierw dostaną upomnienie, a wykryte nieprawidłowości będą musieli usunąć w ciągu siedmiu dni - informuje prezes Ficoń. 
 
W przypadku niedostosowania się do tych zaleceń sprawa zostanie zgłoszona policji.  

- Zgodnie z obowiązującą ustawą o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, kara grzywny w przypadku nielegalnego wprowadzania wód opadowych i drenażowych do sieci wynosi do 10 tysięcy złotych. W skrajnych przypadkach istnieje możliwość trwałego odcięcia odbiorcy od sieci kanalizacyjnej i wypowiedzenie umowy - przestrzega prezes zarządu spółki „Beskid-Ekosystem” w Cięcinie. 

Źródło: dziennikzachodni.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: W Beskidach do kanalizacji trafia za dużo... wody. Będą kontrole - Dziennik Zachodni