W Bodzentynie w powiecie kieleckim od lat organizowane są cotygodniowe targi zwierząt rzeźnych, podczas których sprzedaje się setki sztuk. Targ odbywa się między innymi w obecności pracowników Urzędu Miasta i Gminy w Bodzentynie. Targowisko kontroluje także na własną rękę fundacja Viva, która zajmuje się ochroną praw zwierząt. Członkowie fundacji dokumentują liczne ich zdaniem nieprawidłowości przy handlu zwierzętami. W ich opinii dochodzi tu do regularnego znęcania się nad zwierzętami przez handlarzy. Według fundacji, w minioną sobotę, 16 lutego doszło do kolejnej na targu nieprzyjemnej sytuacji.
Członek fundacji Viva miał z ukrycia obserwować i nagrywać przemoc handlarzy wobec krowy i wtedy według jego relacji, został najpierw szczegółowo przepytany przez pracownika urzędu, czy aby nie nagrywał niczego co dzieje się na targu, a następnie w obecności pracownika urzędu zaatakowany przez jednego z handlarzy, który próbował go przeszukać, w poszukiwaniu ukrytej kamery. - Zawsze obserwujemy i nagrywamy takie sytuacje z ukrycia, bo handlarze bardzo dobrze wiedzą jakie ich zachowania sprawiają zwierzętom cierpienie i potrafią się od nich powstrzymać kiedy wiedzą, że są obserwowani. Natomiast, kiedy tylko obserwator odwróci wzrok wracają do swoich normalnych praktyk. Oczywiście, ujawnienie naszej obecności na targu wiąże się również z zagrożeniem dla nas samych i naszego sprzętu, bo zdarzało się, że w członków organizacji leciały kamienie - mówi Paweł Artyfikiewicz z grupy interwencyjnej Fundacji Viva. -W samym Bodzentynie jest to już kolejna absurdalna sytuacja. W 2015 roku byliśmy przepytywani przez obsługę targu, czy mamy przy sobie jakieś kamery - dodaje
Z tymi zarzutami zupełnie nie zgadza się burmistrz Bodzentyna, Dariusz Skiba.
- Niech to udowodnią. Fundacja Viva od kilku lat dąży do tego, żeby zamknąć targowisko w Bodzentynie. Nie radzą sobie z nielegalnym handlem, a zajmują się targiem, który jest całkowicie legalny. Będę stał w obronie rolników, dla których często jest to jedyne miejsce, gdzie mogą zarobić - mówi burmistrz Bodzentyna, Dariusz Skiba. Burmistrz odnosi się także do sytuacji z ostatniej soboty, którą komentuje szeroko fundacja Viva. - Zdarzają się sytuacje, w których hodowca ciągnie zwierzę za rogi, ale to są naturalne odruchy i żadnemu zwierzęciu nie dzieje się krzywda. Jednak osoba z fundacji, która się nie wylegitymowała zaczęła nagrywać naszego inkasenta, który się na to nie zgadzał. Doszło do wymiany zdań, ale żadnej awantury nie było. Jeśli fundacja ma podejrzenia, że zwierzętom dzieje się krzywda, a my na to przymykamy oko, niech poda sprawę na policję i do prokuratury - dodaje burmistrz Bodzentyna.
O sprawę zapytaliśmy też w Wojewódzkim Inspektoracie Weterynaryjnym w Kielcach.
- Na targu w Bodzentynie były problemy, ale sytuacja zdecydowanie się poprawia. Kiedyś, kilka lat temu podczas targu było około 1000 zwierząt. Zdarzały się pojedyncze sytuacje, że zwierzę było zdenerwowane, różnie reagowało na przykład na wyprowadzenie z samochodu na powietrze, gdzie stało po kilka godzin. Teraz na targu jest około 200, 300 zwierząt. Zawsze będzie jednak jakiś wyjątek, zawsze znajdzie się jakiś zwyrodnialec, który znęca się nad zwierzętami. Z tego co wiem, ze strony gminy nadzór i organizacja targu jest prowadzona w sposób prawidłowy. Planujemy jednak przyjrzeć się sprawie i razem z komendą wojewódzką Policji przeprowadzimy kontrolę na targu. Na pewno będzie to w marcu - informuje Tadeusz Kulkiewicz, wojewódzki inspektor weterynaryjny do spraw zdrowia zwierząt.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Zobacz także: Flesz - co zabija Polaków?
Źródło: vivi24
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?