W Młynkach spaliła się ojcowizna. Co dalej? Rodzeństwo musi jakoś żyć

Anna Klaman
KP PSP Chojnice
Minęło kilka dni od pożaru w Młynkach koło Czerska. Pogorzelcy - brat z siostrą są niemal pewni, że będą musieli odbudowywać dom od podstaw. Ściany, które zostały, najpewniej trzeba będzie rozebrać.

Z panią Zofią Och i jej bratem Edmundem Ławskim spotkaliśmy się w w hotelu w Czersku.

To tam urzędnicy zakwaterowali rodzeństwo na pierwsze, najtrudniejsze dni. Godz. 7.30 rano, a oni już na nogach i po śniadaniu.
Patrzą nerwowo na zegarek. Umówili się z nami tu na rozmowę, ale jednak spieszy im się do Młynek. - Musimy jechać, ok. godz. 8 ma być strażak - mówią. - Musimy być.

Od pożaru są tam każdego dnia. Wracają na ojcowiznę, choć teraz to zgliszcza.

Przypominamy:**W Młynkach spłonął dom (zdjęcia)**

- To nie było brata, ale ma tam sądowe dożywocie - opowiada nam Zofia Och. - Teraz nie wiemy, co dalej. Ale staramy się trzymać. Najważniejsze teraz to pismo od inspektora nadzoru. Na razie było na nie za szybko. Inspektor ma ocenić, ale słyszeliśmy już wstępnie, że ściany, które zostały, trzeba będzie rozebrać i zacząć budować od zera.

Właścicielem domu jest brat, który tam jednak nie mieszkał. Dom, jak słyszymy, był ubezpieczony. Jeżeli ubezpieczyciel przyzna odszkodowanie, to pieniądze pójdą więc do właściciela.

- Cóż, będziemy się musieli jakoś porozumieć - mówi pani Zofia. - Usiądziemy pewnie i porozmawiamy. To nas czeka, ale teraz myślimy o tym, co teraz jest do zrobienia.

Zostali właściwie bez niczego. Wszystko zalane, niewiele rzeczy będzie nadawało się do użytku.

- Brat nie mógł nawet sam wezwać straży pożarnej, bo akurat telefon mu się rozładował - opowiada pani Zofia. - To od sąsiadów usłyszałam, że nasz dom się pali. Poprosiłam, by zaraz do niego jechali. Nie wiedziałam przecież, co z nim.

Są rencistami. W Młynkach jest gospodarstwo, ale takie, z którego nie ma pożytku. - Zamieszkamy u siostry w Rytlu - opowiadają. - Ma duży dom, może nas przyjąć. Nie przyjęliśmy mieszkania w Łukowie. To za daleko, a z Rytla do Młynek mamy cztery kilometry. Skupieni na tym, co tu i teraz. Milczenie i krótkie odpowiedzi. Złamani nagłym nieszczęściem. - Powiedziano nam, że projekt będzie można opłacić z kryzysowych funduszy - mówią.

Czy ktoś pomoże pogorzelcom? Do tematu wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: W Młynkach spaliła się ojcowizna. Co dalej? Rodzeństwo musi jakoś żyć - Gazeta Pomorska