W Poźnej krowy uciekały przez granicę, a kierowcy tirów myśleli, że przyjechali do Poznania

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
Adam Szlakiewicz mówi, że wejście do Schengen ma swoje wielkie plusy, ale i minusy
Adam Szlakiewicz mówi, że wejście do Schengen ma swoje wielkie plusy, ale i minusy Dariusz Chajewski
Późna zawsze była wsią na końcu świata. Przytulona do granicznej Nysy Łużyckiej wydawała się przyparta do muru. Wszystko miało zmienić wejście Polski do strefy Schengen...

Tuż za ostatnim domostwem stoi charakterystyczny, biało-czerwony słup. I to na dobrą sprawę jedyny znak, że mamy tutaj granicę. Możemy ją przekraczać do woli.
- Co tutaj kiedyś się działo... - słyszymy w Późnej. - Strach było, za przeproszeniem, siusiu zrobić na wałach. Nagle, jak spod ziemi wyrastał pogranicznik. Tutaj była taka jakby budka telefoniczna i jak chciało się coś przy granicy zrobić, trzeba było dzwonić, prosić o zgodę. A teraz, a idź pan, gdzie chcesz.

Komm Polak krowa

Ulubiona opowieść we wsi to ta o krowach.
- Na przełomie lat 80. i 90. było tutaj ze trzysta krów mlecznych, oddawało się mleko do Strzegowa - opowiada Adam Szlakiewicz. - Tylko wtedy był taki pech, że jakoś te nasze krowy tak na zachód ciągnęło. Nie uszanowały granicy i dołączały do pasących się tam niemieckich, jakby tam była lepsza trawa. Czasem Niemcy tylko krzyczeli „Komm Polak, krowa” i nielegalnie się szło, krowę za łańcuch i ciągnęliśmy je na ojczyzny łono.

Jednak czasem właściciele mieli mniej szczęścia i trzeba było starać się o ekstradycję rogacizny. A to oznaczało kwarantannę, badania i później transport przez przejście graniczne, a to kilkanaście kilometrów.

- No to teraz, w Schengen, macie przynajmniej z krowami lepiej?
- Tylko trudno nam to docenić. Krów już nie ma, wszystko się przestało opłacać, bo w sklepach wszystko coraz droższe, a u rolnika coraz tańsze - wzrusza ramionami Szlakiewicz.

Zobacz zniszczone mosty na Nysie

Pod specjalnym nadzorem

Zresztą jak mówią w Późnej czasy, gdy żyli tutaj pod specjalnym nadzorem, miały też swoje plusy. Był porządek, trawa na wale i dalej wykoszona, porządek. A i z przemytem nie było jakichś specjalnych problemów, bowiem pogranicznicy nie mieli żadnych szans w starciu ze skalą okolicznego przemytu. Cytując: „Były dni, że aż woda w Nysie się gotowała, tak szli przez rzekę”.
Fakt, po zniesieniu kontroli, otwarciu granic także w Późnej więcej się spodziewano. Mieli poczuć się środkiem Europy, a nie końcem świata.
Niemcy przyjeżdżają, ale coraz rzadziej. Pokolenie tzw. heimatowców, czyli Niemców, którzy tutaj się urodzili, powoli wymiera.
Jeszcze kilka lat temu młodzi sąsiedzi wpadali na dziką plażę po polskiej stronie, do sklepiku zajrzeli, ale teraz wody w rzece nie ma. Czasem starsi zajadą kurkę, jajka, gęś kupić, ale nie jest to jakaś zauważalna skala. Za rzekę owszem, można iść, zwłaszcza gdy wody w rzece jak na lekarstwo. Ale po co...

Nieoczekiwana zamiana miejsc

Ta Europa w Późnej jednak czasem się pojawia tyle nagle, co niespodziewanie.
- Kiedyś rano wstaję, a tu dwa wielkie tiry na zagranicznych numerach stoją, a przy nich kierowcy z mapami w dłoni czegoś szukają - kończy opowieść pan Adam. - Pokazują i pytają o jakąś ulicę i zakłady spirytusowe. Ja patrzę na tę mapę, a oni są przekonani, że znajdują się w centrum Posen, czyli Poznania. A ja im mówię, że może i Posen, ale nie Poznań. Że coś im te nawigacje nakłamały...

Przed wojną Późna również nazywała się Posen.
A tymczasem w tej i innych wsi wzdłuż Nysy ludzie zastanawiają się, co dla nich oznacza graniczny mur wzdłuż Nysy, mający powstrzymać dziki. Czy będą jakieś furtki dla ludzi. Bo krów już przecież nie ma.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W Poźnej krowy uciekały przez granicę, a kierowcy tirów myśleli, że przyjechali do Poznania - Gazeta Lubuska