Władze opolskich gmin przymykają oczy na zanieczyszczania potoków i gruntów. Mamy druzgocący raport Najwyższej Izby Kontroli

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Opolski NIK skontrolował w ubiegłym roku 8 gmin, które są tylko częściowo skanalizowane.
Opolski NIK skontrolował w ubiegłym roku 8 gmin, które są tylko częściowo skanalizowane. Archiwum
Tylko niewiele ponad 10 procent domowych ścieków z nieskanalizowanych terenów Opolszczyzny trafia do oczyszczalni. Ogromna większość wsiąka do gruntu albo płynie do rzek.

Sytuacja jest skandaliczna nie tylko ze względu na zanieczyszczanie środowiska, ale również ze względu na niechęć lokalnych władz Opolszczyzny, by z tym problemem walczyć.

Opolska delegatura Najwyższej Izby Kontroli skontrolowała w ubiegłym roku 8 gmin województwa opolskiego, które są tylko częściowo skanalizowane.

Chodzi o gminy:

  • Praszka,
  • Gorzów Śląski,
  • Paczków,
  • Strzeleczki,
  • Korfantów,
  • Lubrza,
  • Cisek,
  • Kietrz.

Dokładnie zbilansowano ich gospodarkę wodą i ściekami. W ciągu 3 lat (2018 – 2020) w tych gminach mieszkańcy zużyli ok. 5 mln metrów sześciennych wody. Połowę (2,6 milionów) zrzucili do kanalizacji ściekowej i te ścieki trafiły do oczyszczalni.

Reszta powinna być zbierana w szczelnych przydomowych szambach i systematycznie wywożona do oczyszczalni wozami asenizacyjnymi.

Kontrolerzy NIK policzyli w oczyszczalniach, ile ścieków z 8 gmin tam dowieziono – w sumie to 134 tysiące kubików czyli 6 procent ścieków. 136,5 tysiąca kubików trafiło do przydomowych oczyszczalni (także 6 procent). Reszta – 2,1 miliona metrów sześciennych poszła do gruntu albo cieków powierzchniowych.

Rekordzistą pod tym względem była Lubrza, gdzie do gruntu trafiło 85 procent wszystkich ścieków.

  • W Cisku 74 proc.
  • W Korfantowie 73 proc.
  • W Strzeleczkach – 54 proc.
  • W Kietrzu 41 proc.
  • W Gorzowie Śląskim 40 proc.
  • W Praszce 19 proc.
  • W Paczkowie 16 proc.

Ten wskaźnik zależy od tego, w jakim stopniu skanalizowana jest cała gmina. Według NIK wójtowie i burmistrzowie 5 gmin (Cisek, Gorzów Wielkopolski, Korfantów, Lubrza, Praszka i Strzeleczki) w latach 2018 – 2020 zupełnie nie kontrolowali czy ich mieszkańcy opróżniają szamba i płacą za wywiezienie ścieków do oczyszczalni.

W pozostałych 3 gminach kontrole prowadzono wyrywkowo, ale pracownicy urzędu nie wymagali dokumentów potwierdzających szczelność szamb.

Już pod wpływem inspektorów NIK urzędnicy gminni ruszyli w teren i ujawnili nieprawidłowości. W gminie Kietrz znaleźli mieszkańca, który lał ścieki prosto do sąsiedniej rzeki. W Korfantowie trafili na takiego, który odprowadzał domowe ścieki do zbiornika na gnojowicę. I na kolejnego, który sam wywoził ścieki na pola.

W 5 urzędach inspektorzy NIK doszukali się w nieprawidłowości w ewidencjach zbiorników bezodpływowych, które nie miały podstawowych informacji, np. jaka jest pojemność zbiornika i jak często powinny są wywożone. W 3 gminach ewidencje prowadzono nierzetelnie, bo niektóre budynki nie było do nich wpisane, choć powinny.

Twoje niezawodne narzędzia do pracy — teraz w dobrych cenach!

Materiały promocyjne partnera

NIK szacuje, że 28 procent nieruchomości, które powinny mieć szamba, nie znalazło się w gminnych ewidencjach. Władze gmin nie przykładały się też do kontrolowania, czy mieszkańcy mają umowy na wywóz ścieków, a ma je średnio co trzeci właściciel domu bez kanalizacji

- Istnieje faktyczne przyzwolenie gmin na nielegalne pozbywanie się ścieków, co czyni ten proceder opłacalnym i obarczonym niewielkim ryzykiem – mówił posłom z sejmowej komisji ds samorządu Przemysław Federowicz z katowickiej delegatury NIK. – Jeżeli w danej gminie większość elektoratu mieszka w terenach nie skanalizowanych, to egzekwowanie tych obowiązków może wywołać obawy, że popularność wójta czy burmistrza zmaleje.

Właściciel szamba omijając oczyszczalnię „oszczędza” miesięcznie ok. 90 złotych na każdym domowniku. Jeśli się go jednak przymusi do regularnego wywożenia zbiornika, to zapłaci kilka razy więcej za ścieki, niż jego sąsiad ze skanalizowanej wioski. Regularne kontrole spowodują, że ludzie będą się domagać udowy kanalizacji, a wiejskich gmin po prostu na nią nie stać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Władze opolskich gmin przymykają oczy na zanieczyszczania potoków i gruntów. Mamy druzgocący raport Najwyższej Izby Kontroli - Nowa Trybuna Opolska