Z Brackiej do winnicy: jak zaczęła się nowa przygoda Turnaua

Marek Rudnicki
Grzegorz Turnau i beczki z pierwszym winem z Baniewic.
Grzegorz Turnau i beczki z pierwszym winem z Baniewic. Fot. Andrzej Szkocki
Znanego barda Grzegorza Turnaua można dziś równie często spotkać na scenie co w winnicy w Zachodniopomorskiem.

Moszcz z winogron przefermentował w kadziach i 30 tys. litrów zostało rozlane do 40 tys. butelek. Winorośla rosną w Baniewicach, 50 km od Szczecina, na 17,5 ha, ale obszar upraw zostanie zwiększony do 20 ha. To Winnica Turnau. 

Tak to się zaczęło 
- Przyszedł do mnie kiedyś mój przyjaciel, Tomek Kasicki - opowiada Zbigniew Turnau - i podzielił się pomysłem. "Byłem w Hiszpanii - powiedział - a tam obok krzaków winogron rosną zboża i słoneczniki. To może tak u nas obok naszego zboża i słoneczników posadzić winogrona. Tak to się zaczęło." 

- Od razu wielki entuzjazm do uprawy wyraził Grześ, dokoptowaliśmy też Jacka i Tomka, i założyliśmy spółkę o nazwie Winnica Turnau. 

- Nasz pradziadek, Jerzy Turnau był już w trzecim pokoleniu właścicielem ziemskim i rolnikiem, a także autorem "Kursów rolniczych" we Lwowie - wyjaśnia Grzegorz Turnau. - Oprócz tego pisał powieści i malował, był więc człowiekiem wszechstronnym. Gdyby nie było rodzinnej tradycji rolniczej i ziemskiej, pewnie nigdy byśmy na ten pomysł nie wpadli, a przynajmniej, nie zdecydowali się na realizację marzeń. 

Do butelek trafiło wino białe, czerwone i różowe, zarówno wytrawne, jak i półwytrawne. Badania cukru i kwasowości winogron, te dwa najistotniejsze parametry dla przyszłego wina, były od początku bardzo dobre, choć na początku takiej nadziei nie było. 

- To było dość ryzykowne przedsięwzięcie w Zachodniopomorskiem - przyznaje Tomasz Kasicki. - Po pierwszej zimie okazało się, że winorośla całkiem nieźle sobie poradziły. 

Natychmiast była decyzja dosadzenia kolejnych czterech tysięcy sadzonek. Następna zima i kolejny pozytywny sprawdzian. Ale dalej nie można było tego robić po amatorsku. 

Wino, śpiew i nie tylko 
Winnica, to nie tylko uprawa winorośli i uzyskiwanie z nich wina. Plany rodzinne są dużo większe. Odrestaurowali stary, w złym stanie budynek owczarni z 1881 r., choć początkowo chcieli go zburzyć i wybudować siedzibę od nowa. Dopiero po wizycie w Nadrenii, gdzie zobaczyli, jak funkcjonują tamtejsze winnice, które mieszczą się w starych budowlach, zmienili zdanie. W wyniku otrzymania dofinansowania z urzędu marszałkowskiego (cała inwestycja przekroczyła 2,5 mln zł - red.), zrewitalizowano budynek, stworzono w nim laboratorium i zakupiono urządzenia. 

- Zaczynamy w Baniewicach. Nie w Krakowie, nie na ulicy Brackiej. Zaczynamy coś, co będzie się realizować przez następne dziesięciolecia - mówi Grzegorz Turnau. I snuje plany: - Wino winem, winnica winnicą, a powstała sala koncertowa jest elementem, który ma to wszystko scalić. Nie chodzi o to, aby się napić wina i żeby było przyjemnie, ale żeby wokół wina stworzyć pewnego rodzaju środowisko i na tym mi najbardziej zależy. Myślę, że ta sala będzie miejscem spotkań, warsztatów i koncertów, na które będziemy w stanie zaprosić bardzo dobrych artystów, a także młodzież, która będzie się kształcić. Powtarzam, nie chodzi tylko o przyjemność i lekki szum w głowie. Wino towarzyszy pewnego rodzaju uniesieniom, które dają coś ekstra, wartość dodaną, nie tylko VAT. 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Z Brackiej do winnicy: jak zaczęła się nowa przygoda Turnaua - Głos Pomorza