Ptasia grypa: Hodowcy liczą straty i czekają na wypłaty odszkodowań

Marek Weiss
Ptasia grypa: Hodowcy liczą straty i czekają na wypłaty odszkodowań
Ptasia grypa: Hodowcy liczą straty i czekają na wypłaty odszkodowań Waldemar Wyelgalski
Kolejne, ósme już ognisko ptasiej grypy wykryto na fermie w Namysłakach w gminie Sieroszewice (powiat ostrowski). Konieczne było zagazowanie 19 tysięcy indyków. Straty spowodowane epidemią idą już w miliony złotych. Podobnej sytuacji nie było na tym terenie od 11 lat.

Groźnego dla drobiu wirusa H5N8 stwierdzono w połowie marca. W gospodarstwie pracowały pełną parą służby weterynaryjne wdrażając wszystkie procedury zwalczania grypy ptaków. Oprócz likwidacji tysięcy indyków rozłożono maty dezynfekujące. Teren zapowietrzony objął miejscowości w promieniu trzech kilometrów od fermy.

Natomiast obszar zagrożony sięga 10 kilometrów od ogniska i obejmuje znaczną część gmin Godziesze Wielkie i Brzeziny z sąsiedniego powiatu kaliskiego. To oznacza, że zagrożone są gospodarstwa w trzecim już powiecie Wielkopolski Południowej.

Jest to kolejny punkt zakaźny w powiecie ostrowskim. Wcześniej ptasią grypę wykryto na terenie gminy Sośnie. W całej południowej Wielkopolsce  jest to już ósme ognisko. Poprzednie dotyczyły powiatu ostrzeszowskiego. W całym kraju było już ponad sto takich przypadków. Proporcjonalnie więc południe Wielkopolski jest bardziej dotknięty epidemią niż inne. Wynika to z faktu, że jest on zagłębiem drobiarskim.

Dla ferm głównym źródłem zakażeń są wracające z ciepłych krajów dzikie ptaki. Odpoczywając przy zbiornikach wodnych zostawiają przy okazji wirusa, a ten przenosi się dalej. Właśnie dlatego ptasia grypa daje się we znaki nie tylko w Polsce, ale także w wielu krajach Europy. W naszej części kontynentu dotknięte nią są państwa bałkańskiej, Czechy, a zwłaszcza Węgry. Są to obszary leżące na szlaku migracyjnym ptaków.

- Wirus ptasiej grypy działa odwrotnie niż inne wirusy. Dobrze się hibernuje przy niższych temperaturach. Ginie, jeśli w ciągu kilku dni utrzymają się temperatury rzędu 20 stopni Celsjusza. Czekamy więc na ciepłą wiosnę

- mówi powiatowy lekarz weterynarii w Kaliszu Joanna Kokot-Ciszewska.

Hodowców jednak bardziej od zawiłości przyrodniczych interesują kwestie odszkodowań za powstałe straty. Zgodnie z obowiązującymi od niedawna przepisami za zlikwidowane sztuki drobiu otrzymują oni 100 procent ich aktualnej wartości rynkowej. W przypadku sztuk padłych jest to 2/3 wartości rynkowej. Warunkiem wypłaty jest spełnienie przez hodowcę ściśle określonych warunków dotyczących bioasekuracji. Wymóg ten ma zapobiec przenoszeniu się wirusa. Odszkodowanie to bardzo istotne wsparcie dla poszkodowanych rolników, choć trzeba pamiętać, że i tak tracą oni spodziewany zysk, jaki mogliby uzyskać z tytułu hodowli.

Inna rzecz to długie, trwające tygodniami procedury. Konieczne są dokumenty, dowody, wyceny. Wypłata jest możliwa najwcześniej po upływie trzydziestu dni od dezynfekcji końcowej w gospodarstwie. W przypadku ogniska w gminie Sośnie, wykrytego miesiąc temu, dezynfekcję taką przeprowadzono dopiero kilka dni temu. Formalne wymogi czasowe w marcu spełnią dopiero właściciele pierwszej zaatakowanej fermy w Bierzowie pod Ostrzeszowem, co miało miejsce w połowie stycznia.

Według naszych informacji aktualnie pieniądze wypłacane są dopiero tym hodowcom, którzy jako pierwsi w kraju ucierpieli na skutek epidemii ptasiej grypy. Nieoficjalnie mówi się, że kilkudziesięciomilionowa rezerwa celowa uruchomiona na ten cel w ministerstwie może nie wystarczyć. Nikt nie spodziewał się, że niebezpieczny wirus może wyrządzić aż tak poważne straty.

Nawet jeśli pieniądze trafią do rąk hodowców, staną oni przed pytaniem - co dalej. Na wznowienie hodowli muszą uzyskać zgodę powiatowego lekarza weterynarii, a potem zdobyć materiał i  znaleźć dostawców. Najczęściej fermę, w której przez lata wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku, trzeba budować  na nowo od podstaw. Niektórzy decydują się przy tej okazji na zmianę profilu.

- Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że ogromnych strat gospodarczych się nie uniknie. Ostatnia taka epidemia miała miejsce w roku 2006. Obecny wirus jest o wiele łagodniejszy od tego sprzed 11 lat, kiedy to w Indochinach zmarło kilka osób. Na szczęście jest on groźny tylko dla zwierząt. Człowiek się nim nie zaraża i to jest najważniejsze - podkreśla powiatowy lekarz weterynarii w Ostrowie Wielkopolskim Dariusz Hyhs.

Służby weterynaryjne przypominają, że w dalszym ciągu obowiązuje nakaz utrzymywania drobiu w odosobnieniu w zamkniętych obiektach budowlanych lub innych miejscach, w sposób uniemożliwiający kontakt z innymi ptakami, także dzikimi.

STREFA AGRO JEST NA FACEBOOKU. POLUB NAS!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ptasia grypa: Hodowcy liczą straty i czekają na wypłaty odszkodowań - Głos Wielkopolski