Globalizacja uwiera polskich rolników. Ukraina budzi ich lęk

lucyna.talaska@..., Lucyna Talaśka-Klich
Agata Wodzień
Nasze rolnictwo wygrywa na europejskim rynku, eksport żywności z Polski rośnie. Jednak z ukraińskimi czy amerykańskimi produktami trudno będzie konkurować.

 

- Polskim rolnikom globalizacja bardzo pomogła - uważa dr Wojciech Olejniczak,  w latach 2003-2005 minister rolnictwa i rozwoju wsi. -  A konkretnie nie tyle globalizacja, co członkostwo w Unii Europejskiej. W 2004 roku, gdy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej, wartość eksportu produktów rolno-spożywczych wyniosła 5,2 mld euro, a w pierwszym pełnym roku polskiego członkostwa (2005) 7,1 mld euro. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2015 roku wartość eksportu artykułów rolno-spożywczych wyniosła 23,6 mld euro. Na rynek Unii Europejskiej sprzedano towary na kwotę 19,3 mld euro. To historia wielkiego sukcesu.

 

Otwarty świat robi zakupy w Polsce

- Świat stał się otwarty także dla polskich produktów - mówi Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych. -  Przed naszym wejściem do Unii Europejskiej baliśmy się globalizacji i tego, że po otwarciu rynków, handel wewnątrzunijny doprowadzi do tego, że Polskę zaleje tańsza, choć gorsza żywność z innych krajów. Na szczęście tak się nie stało, a w eksporcie odnosimy sukcesy.  

 

Jednak zdaniem wielu gospodarzy, globalizacja coraz częściej nie pomaga polskim rolnikom, a wręcz szkodzi.  - Bo coraz więcej produktów importujemy - mówi Grzegorz Krzemkowski w  Dębowie (gm. Sadki, woj. kujawsko-pomorskie). - Coraz większą konkurencją stają się dla nas produkty z Ukrainy. Na przykład ich zboża, rzepak. Sporo tego towaru trafia do naszego kraju. 

Strefę AGRO znajdziesz na Facebooku - dołącz do nas! 

 

Dr Wojciech Olejniczak: - 1 stycznia 2016 roku weszła w życie umowa handlowa między Unią Europejską a Ukrainą (DCFTA). Umowa DCFTA zakłada przyjęcie przez Ukrainę unijnego prawa (acquis communautaire), które stało się częścią ukraińskiego prawodawstwa dotyczącego nie tylko standardów, jakie są potrzebne do eksportu towarów na rynek unijny, gdyż pakiet handlowy zawarty w umowie stowarzyszeniowej jest niezwykle szeroki i obejmuje również kwestie takie jak przepisy dotyczące zamówień publicznych oraz konkurencji. Oznacza to, że prawa, standardy i w końcu także praktyki w kwestii zamówień publicznych oraz konkurencji będą na Ukrainie wystarczająco zbliżone do panujących w UE. To daleko więcej niż proste wzajemne otwarcie rynków dla towarów i usług w wyniku zniesienia ceł importowych. 

 

Kontyngenty budzą mieszane uczucia

- Umowa zakładała całkowite zniesienie ceł dla 82,2  proc. ukraińskich produktów rolnych - wyjaśnia dr Olejniczak. - Pozostała część produktów (zboża, wieprzowina, wołowina, drób) została objęta bezcłowymi kontyngentami, a więc handel nimi ograniczono ilościowo. W przypadku produktów przetworzonych całkowite zniesienie ceł objęło 83,4 proc. produktów.

 

- Bezcłowe kontyngenty z Ukrainy są zagrożeniem szczególnie dla polskiego rolnictwa, bo wpływają na spadek cen zbóż - uważa Wiktor Szmulewicz. - Ukraina produkuje około 60 milionów ton zbóż rocznie, a potencjał ma ogromny - może produkować nawet 100 milionów ton. 

 

Były minister rolnictwa dodaje: - W umowie przewidziano środki ochronne. Władze ukraińskie muszą przestrzegać zasad pochodzenia produktów, aby uniknąć oszustw. Ukraina nie może wprowadzać żadnych nowych restrykcji wobec importu z UE. UE może też ponownie wprowadzić normalne cła w przypadku gdy import z Ukrainy spowoduje lub zagrozi poważnymi trudnościami dla unijnych producentów. 

 

Wielu polskich rolników uważa, że Ukrainie należy pomagać, ale politycy powinni bardziej starać się chronić nasz rynek. - Zgadzam się z tym - dodaje Szmulewicz. 

 

- Według danych ukraińskich żywność wyprodukowana na Ukrainie trafia - spośród państw UE -  przede wszystkim do Włoch, Hiszpanii i Holandii. Poza Unią wielkim odbiorą ukraińskiej żywności są Chiny - informuje dr Olejniczak.

 

Jego zdaniem ukraińskiego rolnictwa nie da się porównywać w prosty sposób z polskim: - Jedną z najważniejszych cech naszego rolnictwa jest rozdrobnienie własności ziemskiej. Na Ukrainie mamy do czynienia z jej koncentracją. Kiedyś to były kołchozy. Teraz kluczową rolę odgrywają tzw. agroholdingi, w które inwestują oligarchowie, ale też koncerny zagraniczne, w tym amerykańskie i niemieckie. Sto największych z nich ma w swoich rękach 6,7 mln hektarów ziemi. Dla porównania w Polsce, zgodnie z nowym prawem, rolnik nie może powiększać już gospodarstwa, jeśli osiągnie ono 300 ha. Ukraina dysponuje największą, po Rosji, powierzchnią użytków rolnych w Europie. Znakomite warunki dla upraw to zasługa dogodnego klimatu i urodzajnych gleb, z których około połowę stanowią czarnoziemy o najwyższej klasie żyzności. 

 

- Na razie z Ukrainą wygrywamy jakością - mówi prezes KRIR. - To się może  zmienić, bo w tamtejsze rolnictwo inwestują ludzie zamożni. Ukraińskie towary są dla nas większym zagrożeniem niż tania żywność z USA, która niebawem może mieć łatwiejszy dostęp do rynku UE. Na szczęście europejski konsument nie zje dziś tego, co mógłby zjeść 10 czy 20 lat temu. Stał się wymagający. I to jest dla nas szansą. 

 

_____________________________________________

dr Wojciech Olejniczak o szansach rolnictwa Polski i Ukrainy:

Pamiętajmy, że wydajność ukraińskiego rolnictwa (patrząc całościowo) jest niska. Ukraińskie rolnictwo nie może liczyć również na dobrodziejstwa unijnej Wspólnej Polityki Rolnej. Na pewno ukraińskie rolnictwo ma przed sobą wielkie szanse rozwoju. Są to jednak tylko szanse. Polskie rolnictwo wykonało w ostatnich 12 latach cywilizacyjny skok. Nie możemy jednak zatrzymywać się w połowie drogi. Konieczne jest mądre inwestowanie i reformy strukturalne, które zwiększą konkurencyjność polskiego rolnictwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Globalizacja uwiera polskich rolników. Ukraina budzi ich lęk - Gazeta Pomorska