We wtorek na składowisko w Rybakach wjechały dwa tiry i wyładowały śmieci. Ludzie są przerażeni, bo odpady nie są składowane tak, jak powinny. Na wysypisku nie ma ogrodzenia, boksów, ani zadaszenia - śmieci leżą na ziemi, a w sąsiedztwie jest ujęcie wody. Ludzie powiadomili inspektorów ochrony środowiska.
- Po otrzymaniu zawiadomienia, pojechaliśmy na miejsce by dokonać oględzin. Jesteśmy dopiero w trakcie kontroli, ale już teraz mogę powiedzieć, że będziemy wnioskować do starosty o cofnięcie pozwolenia na magazynowanie odpadów - informuje Marcin Dziedzic z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Srodowiska w Białymstoku.
Starosta wydał pozwolenie w kwietniu tego roku. Wcześniej natomiast gmina Mońki przyjęła plan zagospodarowania przestrzennego dopuszczający zbieranie odpadów w Rybakach. Protestujący mieszkańcy wysłali już zarówno do starosty, jak też do burmistrza pisma z żądaniem cofnięcia decyzji. Działka, na której są składowane odpady, jest dzierżawiona od prywatnej osoby.
Podczas kontroli przedstawiciele firmy nie byli skorzy do współpracy, mało tego, zachowywali się do tego stopnia agresywnie, że trzeba było wezwać policję.