Awantura wokół fermy w Potoku. Mieszkańcy narzekają na smród

Redakcja
Obecnie na fermie w Potoku znajdują się znajduje się 4 kurniki. Docelowo ma powstać 13 kurników
Obecnie na fermie w Potoku znajdują się znajduje się 4 kurniki. Docelowo ma powstać 13 kurników Agnieszka Kuraś
Mieszkańcy protestują w sprawie rozbudowy nowoczesnej fermy drobiu w Potoku. Inwestor - firma Ekoplon chce, by łącznie było tam 13 kurników

W połowie grudnia bieżącego roku w Potoku w gminie Szydłów otwarto nowoczesną fermę drobiu, której inwestorem jest firma Ekoplon. Ferma została poświęcona, a na otwarcie zaproszono wielu gości. Szybko pojawiły się problemy. Inwestor ma plan rozbudowy fermy. Mieszkańcy miejscowości protestują. Głównym powodem jest ich zdaniem nieprzyjemny zapach jaki się z niej wydobywa. 
Mieszkanka Potoku: - Obiecywali co innego

O tym, że mieszkańcy Potoka borykają się z problemem nieprzyjemnego zapachu poinformowała nas 37-letnia mieszkanka tej miejscowości, która jak mówiła mieszka około 400 metrów od fermy drobiu.
- Zanim zbudowali fermę mówili, że obiekt będzie wykonany w nowoczesnej technologii i nie będzie uciążliwy dla środowiska, a tym bardziej dla mieszkańców. Tymczasem firma działa od dwóch miesięcy, a mieszkańcy muszą borykać się ze smrodem, który wydostaje się z kurników. Obiecywali nam coś innego, dlatego teraz protestujemy przeciwko temu, żeby ferma się rozbudowała. Teraz jest zima i ten nieprzyjemny zapach jest bardzo wyczuwalny, to co będzie jak przyjdzie wiosna, upalne lato, to wtedy nie będzie się dało przecież wytrzymać. A z tych informacji, które nam przekazali na spotkaniu wynika, że chcą dobudować jeszcze pięć kurników, a plany są takie, żeby w sumie było ich 13. To przecież jest niewyobrażalne, jaki będzie smród - mówiła mieszkanka Potoka.
Zaznaczyła ona również, że sprawa mocno podzieliła mieszkańców wsi na zdecydowanych przeciwników, których jest większość i zwolenników rozbudowy fermy. Są też tacy, który nie chcą w tej sprawie w ogóle zabierać głosu.

- Klika osób pracuje na fermie, w tym także sołtys miejscowości, to przecież wiadomo, że oni i ich rodziny nie będą protestowali przeciwko rozbudowie. Sprawa jest naprawdę trudna. Sołtys zamiast pomóc nam w organizacji spotkania, żeby mieszkańcy mogli porozmawiać i naradzić się, celowo wszystko utrudniał, by do takiego spotkania nie doszło. Dlatego złożyliśmy do wójta pismo o odwołanie go z funkcji. Przecież jak jest sołtysem, to pewne rzeczy go obowiązują, powinien działać na rzecz dobra całej społeczności, a nie kierować się prywatnym interesem - tłumaczyła nasza informatorka. 

Smród to pojęcie względne
Jak się okazuje nieprzyjemny zapach jest pojęciem względnym. Jedni mogą go czuć, a inni nie, albo nie będzie dla nich przeszkodą w funkcjonowaniu.
        - Mogę panią zapewnić o tym, że ja praktycznie przez całą dobę przebywam w odległości od kurników do 10 metrów i ja nie widzę problemu z zapachem. Oczywiście są takie dni, że czuć zapach na zewnątrz kurnika natomiast poza granicami fermy tam, gdzie jest zabudowa, to jest taka odległość, że nigdy nie czułem, żeby były tam wyczuwalne jakiekolwiek zapachy z fermy. Prędzej jest tam wyczuwalny zapach z chlewików i od świń, które są tam hodowane niż z fermy - powiedział Wojciech Łukaszewicz kierownik fermy w Potoku.

Nieco inne zdanie ma Anna Suchorowska kierownik referatu Infrastruktury Komunalnej i Ochrony Środowiska w Urzędzie Gminy w Szydłowie. Dla niej smród przy siedzibie firmy był nie do zniesienia. 
- Sprawdziłam sama w jakiej odległości ten nieprzyjemny zapach z fermy jest odczuwalny.  We wsi nie było czuć żadnego zapachu wydobywającego się z fermy, w odległości około 50 metrów od fermy ten wyczuwalny nieprzyjemny zapach był delikatny natomiast tuż przy bramie zakładu był bardzo nieprzyjemny. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że to czy zapach jest bardziej, czy mniej intensywny zależy od dnia, od warunków atmosferycznych czy innych czynników - stwierdziła pani kierownik Anna Suchorowska.
Mieszkańcom Potoka poza nieprzyjemnym zapachem przeszkadza także hałas z fermy w godzinach wieczorowych związany z wjeżdżaniem i wyjeżdżaniem samochodów na  teren zakładu. Mówią ,że jest dla nich uciążliwy. Odniósł się do tego kierownik firmy Wojciech Łukaszewicz.
- Obornik jest wywożony tylko w godzinach dziennych nigdy w nocy. Natomiast sześć samochodów dziennie przez cztery dni wywozi kurczaki z fermy. Nie uważam, żeby było to duże natężenie ruchu i nadmierny hałas.

Firma chce zbudować łącznie 13 kurników
W Potoku funkcjonuje w tej chwili cztery kurniki o powierzchni po 2200 metrów kwadratowych. Trafia do nich jednorazowo 160 tysięcy kurczaków. Firma ma plan rozbudowy inwestycji o kolejne 9 kurników.
- W tej chwili są wydane pozytywne postanowienia dla tej inwestycji z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i z Sanepidu. Zanim jednak zapadły decyzje o środowiskowych uwarunkowaniach był okres konsultacji społecznych. Po spotkaniu z mieszkańcami okazało się, że jest duży sprzeciw społeczny dla rozwoju tej inwestycji. 8 lutego do Urzędu Gminy w Szydłowie wpłynęła petycja od mieszkańców, na której podpisało się 118 osób przeciwnych rozbudowie fermy. Wójt nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest aż tak duży sprzeciw. Teoretycznie wójt powinien wydać decyzję pozytywną dla tej inwestycji, ponieważ nie mamy podstaw prawnych żeby wydać decyzję negatywną. Konsultujemy się z radcami prawnymi i będziemy starać się w jakiś sposób pomóc mieszkańcom - powiedziała Anna Suchorowska kierownik referatu Infrastruktury Komunalnej i Ochrony Środowiska w Urzędzie Gminy w Szydłowie.
Mieszkańcy miejscowości, w której znajduje się ferma, są przerażeni wizją takiej rozbudowy firmy dodatkowo są zbulwersowani lekceważącym według nich zachowaniem prezesa i współwłaściciela firmy Stefana Sajkiewicza.

- Potok to ładna miejscowość. Wiele młodych osób wybudowało tu domy w nadziei, że to odpowiednie miejsce do spokojnego życia. Są tu gospodarstwa agroturystyczne, ale kto do nich przyjedzie jak będzie śmierdziało. My chcemy tylko spokojnie żyć. Nie chodzi nam o to, żeby robić komuś na złość i bezmyślnie nie pozwalać inwestować. Przecież takie firmy powinny być położone dalej od zabudowań i nie byłoby problemu. Argumenty prezesa firmy na spotkaniu z mieszkańcami nikogo nie przekonały. Wręcz przeciwnie mnie utwierdziły w przekonaniu, że prezes nie liczy się z ludźmi a interesują go jedynie pieniądze - mówiła jedna z mieszkanek miejscowości.

Wójt jest między młotem a kowadłem
Choć urzędnicy gminy  i wójt Szydłowa Jan Klamczyński wyrażają chęć pomocy mieszkańcom w walce z cuchnącym problemem, jak się okazuje niewiele mogą zrobić, bowiem w Polsce nie istnieją odpowiednie uregulowania prawne, dzięki którym można zablokować takie inwestycje.
- Moje zadanie polega na  tym żeby wydać decyzję pozytywną lub negatywną dla rozbudowy tej fermy drobiu w Potoku. Na tą chwilę nie jestem w stanie powiedzieć jaką decyzję wydam. Będę wnikliwie rozpatrywał tę sprawę pod  względem prawnym i każdym innym. Mam świadomość, że takie są obecnie przepisy w Polsce, że w tej chwili nawet moja decyzja odmowna może spowodować tylko tyle, że sprawa może się tylko przedłużyć - stwierdził wójt Jan Klamczyński.
Sposobności, by prezes zarządu firmy Ekoplon Stefan Sajkiewicz mógł odnieść się do tej sprawy nie było. Kilkakrotnie próbowaliśmy umówić się z nim na rozmowę, za pośrednictwem sekretariatu firmy, jednak  prezes nie znalazł dla nas czasu.
 

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Awantura wokół fermy w Potoku. Mieszkańcy narzekają na smród - Echo Dnia Świętokrzyskie