Teraz ma być lepiej, bo zwaśnione strony usiadły do rozmów. Spotkanie zorganizował Urząd Gminy w Sierakowicach. Obecni byli rolnicy i reprezentanci rad sołeckich ze Starej Huty i Borowego Lasu, władze koła im. Wojskiego z Gdyni dzierżawiącego obwód w tym rejonie oraz przedstawiciele urzędu gminy, starostwa, izby rolniczej, ODR-u i zarządu okręgowego PZŁ.
Blisko czterogodzinne rozmowy były momentami burzliwe, ale zakończyły się zaakceptowaniem przez niemal wszystkich wniosków zawierających obopólne zobowiązania. Ponieważ rolnicy narzekali na trudny nieraz kontakt z wyznaczonym do spraw szkód przedstawicielem koła i na opieszałość myśliwych w przystępowaniu do szacowań ustalono, że wnioski mogą być składane trzem osobom, a zawiadomienia - telefonicznie, na piśmie - pocztą lub osobiście, za potwierdzeniem odbioru. Terminowość reakcji koła skontroluje rada okręgowa PZŁ wespół z przedstawicielem urzędu gminy. Odpowiedzią na inny problem, czyli często brane z sufitu kwoty proponowane przez obie strony przy szacunkach, ma być zobowiązanie do podawania w formie załącznika do protokołu realnych i opartych na konkretach kalkulacji. Koło zobowiązało się ponadto do wykonania pełnego planu łowieckiego i wystąpienia o jego zwiększenie, a rolnicy zadeklarowali, że będą ułatwiać myśliwym odstrzał, np. informować o obecności dzików i udostępniać ziemię do polowań.
Marian Regliński z sierako-wickiego urzędu jest zadowolony z rezultatu spotkania.
- Jeśli ogólne wytyczne, które przyjęliśmy, będą realizowane, sytuacja pomiędzy rolnikami i myśliwymi powinna się poprawić - mówi. - Nasze ustalenia dotyczą obu stron i spraw, przez które najczęściej dochodzi do nieporozumień, czyli terminowości szacowań i wysokości odszkodowań, mają też przyczynić się do skuteczniejszych odłowów. Jeśli pomimo tych uzgodnień w konkretnych przypadkach nie będzie porozumienia, pozostaną nam mediacje, ale będziemy mieli do nich materiał wyjściowy.
Dobrej myśli po tych ustaleniach jest też Karol Jankowski, prezes koła im. Wojskiego.
- Uważam, że takie spotkanie było potrzebne, powinno ono pomóc w poprawie relacji - mówi. - Ze swojej strony będziemy pilnować tego, aby postanowienia zawarte w protokole były realizowane. Nie mówię, że myśliwi są idealni, ale robimy wszystko, by nasze relacje z rolnikami były jak najlepsze. Liczmy na wzajemność, rolnicy też muszą wyjść do nas z otwartymi ramionami i zrozumieć na przykład, że jesteśmy zrzeszeniem, które utrzymuje się ze składek i zwierzyny, nie mamy góry pieniędzy, by płacić zawyżone odszkodowania.
Protokołu z wnioskami nie podpisał jedynie Jan Smentoch, rolnik ze Starej Huty. - Te ustalenia nie rozwiązują całości problemu - tłumaczy. - Po pierwsze, są nieprecyzyjne, każdy może je interpretować na swoją korzyść, a niekiedy są w ogóle niezrozumiałe. Po drugie, pomijają meritum, czyli to, że szkód jest po prostu za dużo, bo za dużo jest dzików. Po trzecie, w protokole zabrakło wielu ważnych spraw, na przykład tego, że przy szacowaniu szkody trzeba brać pod uwagę cały zniszczony obszar, a nie tylko przeryte fragmenty, nie ma też mowy o tym, żeby koło zajęło się w końcu moimi szkodami, za które jeszcze nie wypłaciło odszkodowań.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?