– Pierwszego kupiłem trochę przypadkowo po okazyjnej cenie – opowiada. – A potem pomyślałem, czemu nie. I tak to się siedem lat temu zaczęło.
W 2008 r. w Polsce uruchomiono specjalny program ochrony zasobów koni w typie sztumskim i sokólskim. Pojawiły się jako zwierzęta robocze. Były wykorzystywane przez cały XX wiek. Głównie w rolnictwie, ale także w wojsku, w transporcie miejskim i w leśnictwie. Łatwe w utrzymaniu, odporne na choroby i urazy, zdolne do długiej i ciężkiej pracy oraz przyjazne człowiekowi – to były ich główne zalety. Nagle okazało się, że są niemal na wymarciu.
Grzegorz Gryguć przystąpił do programu. Obecnie ma m.in. 10 klaczy, pięknego ogiera o ciemnej maści i sporo końskiej młodzieży.
– Trochę pracy przy nich jest, ale nie ma co narzekać – opowiada.
Trzeba zająć się choćby kopytami, a przede wszystkim regularnie podrzucać siana czy zboża.
Zwierzęta czeka różny los. Te, które nie nadają się do chowu są przeznaczane na mięso. Wysyła się je do Włoch.
A jak się rolnikom żyje we wsi Babańce, która leży niemal pod samymi Sejnami?
– Bardzo dobrze – odpowiada Grzegorz Gryguć. – To spokojna okolica. Naprawdę, nie mam na co narzekać.
Tomasz Kubaszewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?