Rolnicza pasja czyli burmistrz w zagrodzie

Monika Pawłowska
Wielka miłość Krzysztofa Klęczara... oślica Majka
Wielka miłość Krzysztofa Klęczara... oślica Majka
W garniturze i w krawacie Krzysztofa Klęczara można spotkać w gabinecie burmistrza Kęt. Po i przed pracą jest rolnikiem. Razem z żoną i bratem prowadzi 2,6-hektarowe gospodarstwo

Jego dziadek był rolnikiem, tata był rolnikiem i on jest rolnikiem. Kocha ziemię, ale najbardziej zwierzęta. Owce potrafi ostrzyc w 10 minut.
Miał ich pokaźną gromadkę, a teraz kury, króliki, kucyki, świnkę morską i osła. Marzy mu się jeszcze koń, nie dla siebie, ale dla córek i dorosłych gości, którzy coraz częściej odwiedzają jego gospodarstwo na obrzeżach Kęt. Gospodarka to pasja Krzysztofa Klęczara, burmistrz Kęt.

Rolnik z dziada pradziada
Dziadek Władysław Klęczar razem z żoną Heleną z domu Własińskich, osiedlił się w Kętach zaraz po wojnie. Ciężko pracowali na 3,5 ha gospodarstwie, które potem rozdzielili między trzech synów.
- Dziadek Władysław zaraził mnie rolnictwem - wspomina Krzysztof Klęczar, współwłaściciel gospodarstwa. - Pamiętam, jak całymi popołudniami włóczyliśmy się po gospodarstwie. Nauczył mnie prostować gwoździe, zbijać różne cuda, ale i ciężkiej pracy. I tak mi zostało - dodaje.

Część ojcowizny, po śmierci dziadka w 1997 r. przejął Jan, ojciec pana Krzysztofa. Wieloletni radny powiatowy i prezes Miejskiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Kętach, zmarł nagle w 2011, mając zaledwie 60 lat.
- Mieliśmy z tatą plany, stworzenia gospodarstwa agroturystycznego, jak tylko przejdzie na emeryturę - wyznaje Krzysztof Klęczar. - Życie zweryfikowało nasze plany, ale postanowiłem ich nie zaniechać. On pewnie patrzy z góry i ogląda czy tak to miało być - dodaje.

Garnitur, ale też gumofilce
Najpierw była nauka w popularnym w Kętach „Wyspianie”, a potem Uniwersytet Rolniczy w Krakowie. Ze studenta przeobraził się w dyrektora na swoim „uniwerku”, a potem objął posadę wiceprezesa Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Krakowie. Od 2014 r. piastuje urząd burmistrza Kęt. Ale nigdy nie odstawił gospodarstwa na boczny tor.

- Teraz to jest luz, można wstać przed 6 i człowiek zdąży nakarmić zwierzęta przed wyjściem do urzędu - śmieje się burmistrz Klęczar. - Jak jeździłem do pracy do Krakowa, zwierzęta były nauczone, że jedzą o trzeciej rano i o 22 - dodaje. Teraz to ma pomocnika w żonie Anecie, bracie Tomaszu i gromadce wolontariuszy, którzy chętnie zajmują się kurami, królikami, świnką morską, trzema kucykami i oślicą.

- Jestem zootechnikiem, z pierwszych studiów i doktoratu specjalistą od karpi, ale kocham wszystkie zwierzęta - mówi Klęczar. - Obsłużę całą moją gromadkę, a kiedyś miałem i 15 owiec, które też trzeba było oporządzić i ładnie przystrzyc - dodaje. Strzyżenie jednej owcy tradycyjnymi nożycami zabierało mu od 10 do 12 minut. - Zależy od techniki, ja zaczynam od brzucha i jadę do góry - tłumaczy zasady Klęczar. - Ja strzygę na stole, żeby jej krzywdy nie zrobić, a lepsi ode mnie bacowie, kładą owcę na ziemi, przytrzymują kolanem i jadą - dodaje.

Na szczęście takich zabiegów nie wymagają oślica Majka i kucyki: Jarek, Charli zwany Kabanosem i Mira. Gospodarzowi marzy się koń - nie dla ciężkiej pracy w gospodarstwie, ale dla dorosłych gości i córeczek: siedmioletniej Edytki oraz 2,5-letniej Iwonki. W gospodarstwie siłą pociągową jest Ursus C330.
- Przed wyborami znajoma zapytała mnie, czy jak zostanę burmistrzem, to zamienię tego trupa na nowszy model ciągnika - mówi Klęczar. - Skoro mogłem nim jeździć jako dyrektor uniwersytetu i wiceprezes strefy, to będę jeździł jako burmistrz. Słowa dotrzymałem - dodaje.

Jak przekonuje, burmistrzem się czasem bywa, a gospodarzem jest się przez całe życie.
Swoją pasję dzieli z żoną, również zoologiem, a coraz częściej z młodymi ludźmi, których przybywa do pomocy.
- Jak ja wywożą gnój i oporządzają zwierzęta - wyjaśnia Klęczar. - Tylko do kucyka Jarka ich nie wpuszczam, bo jak to Jarki mają w naturze, jest dożarty, złośliwy i swoje frustracje wyładowuje na szczęście głównie na ogrodzeniu - dodaje z uśmiechem.

Wygrał w cuglach
Zaledwie 32-letni Krzysztof Klęczar pokonał w wyborach na urząd burmistrza gminy Kęty o 15 lat starszego Tomasza Bąka.
Klęczar, będący członkiem Polskiego Stronnictwa Ludowego, startował jako kandydat KWW Porozumienie Ponad Podziałami. To był jego pierwszy raz i zdecydowanie wygrał. Uzyskał 66 proc. wszystkich głosów. - Takiego gospodarza gminy nam trzeba było - mówią o nim jego znajomi i wyborcy.

Autor: Monika Pawłowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rolnicza pasja czyli burmistrz w zagrodzie - Gazeta Krakowska