W Rzeszowie dziki ryją im działki i zjadają uprawy. Boimy się, że zaatakują

Anna Janik
Niestety odstrzał to była ostateczność, bo tych zwierząt odłowić się nie da. Wywiezione w inne miejsce, bez problemu wrócą. Taką decyzję podjął prezydent, dla którego bezpieczeństwo mieszkańców jest  najważniejsze - mówi Małgorzata Wojnowska, dyr. Wydz. Ochrony Środowiska UM Rzeszowa.
Niestety odstrzał to była ostateczność, bo tych zwierząt odłowić się nie da. Wywiezione w inne miejsce, bez problemu wrócą. Taką decyzję podjął prezydent, dla którego bezpieczeństwo mieszkańców jest najważniejsze - mówi Małgorzata Wojnowska, dyr. Wydz. Ochrony Środowiska UM Rzeszowa. Piotr Krzyżanowski Archiwum
- Dziki nie boją się nas, ani strachów, ani wystrzału rac. Podchodzą pod okna, wchodzą do ogródków, ryją i zjadają uprawy - mówi Sławomir Gołąb z Rzeszowa.

 

O tym, że na osiedlu Staromieście w Rzeszowie grasuje stado dzików, mieszkańcy informowali władze miasta już w ubiegłym  roku. Ale wiosną problem się nasilił, bo stado powiększyło się do 20 sztuk i przyzwyczaiło do nowego miejsca na tyle, że znacznie śmielej podchodzi do ludzi.

- Nie boją się niczego. Wchodzą do ogródków, zjadają uprawy, nawet cebulki kwiatów - mówi Sławomir Gołąb, przewodniczący rady osiedla.

-  Moja sąsiadka wyszła rano do ogródka, a tam zastała lochę z ośmioma małymi. Zaczynamy się bać, że zaatakują - dodaje.

Powodują wypadki

Ostatnio na osiedlu doszło też do dwóch wypadków, które spowodowały wybiegające na drogę dziki. W jednym z nich poważnie ranny został mieszkaniec osiedla.

Rodzice z części osiedla zwanej Słoneczny Stok boją się też o swoje dzieci, bo dziki podchodzą do miejsca, gdzie pociechy bawią się na placu zabaw. Dlatego zdesperowani mieszkańcy o pomoc prosili miasto nawet na sesjach rady. Jego przedstawiciele przyznają, że problem znają.

- W ubiegłym miesiącu zapadła decyzja o odstrzale dzików. Myśliwi z koła łowieckiego ustawili specjalne zwyżki, z których obserwują teren - mówi Małgorzata Wojnowska, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Rzeszowa.

- Niestety odstrzał to była ostateczność, bo tych zwierząt odłowić się nie da. Nawet wywiezione w inne miejsce, bez problemu wrócą, bo potrafią się szybko przemieszczać. Taką decyzję podjął prezydent, dla którego bezpieczeństwo mieszkańców jest sprawą najważniejszą - dodaje.

Idealne żerowisko

Odstrzał trwa od poniedziałku. Do tej pory zabito dwa dziki. Jednocześnie miasto wysyła pisma do prywatnych właścicieli działek, na których żerują te zwierzęta. Z prośbą, by regularnie kosili na nich trawę i utrzymywali nieruchomości. Chodzi aż o 100 hektarów.

- Takie zarośnięte nieużytki są idealnym miejscem dla dzików, bo dają im łatwy dostęp do pokarmu. Dlatego tam można natknąć się na ich legowiska - dodaje dyrektor Wojnowska. - Ale niestety my możemy mieszkańców tylko prosić. Nie mamy żadnych instrumentów prawnych, by ich do czegokolwiek zmusić - zaznacza.

Nie wszędzie udaje się też ustalić lub dotrzeć do właściciela rozdrobnionych działek. Jak zapewnia miasto, służby regularnie koszą swoje 17 hektarów działek na tym osiedlu. 4 hektary należące do spółdzielni Zodiak są właśnie koszone.

Masz problem? zadzwoń do nas 17 867-22-45

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: W Rzeszowie dziki ryją im działki i zjadają uprawy. Boimy się, że zaatakują - Nowiny