Bycie rolnikiem wcale nie było marzeniem małego Pawła Egrowskiego. Jako chłopiec pragnął zostać lotnikiem, a trochę później chciał zrobić karierę muzyczną.
- Lotnika ojciec szybko wybił mi z głowy, a co do muzyki, była dla mnie nagrodą. Najpierw praca w gospodarstwie ojca, a potem muzykowanie i granie na zabawach. Pracowało się przy żniwach, zwierzętach. Nie na maszynach, ale kosą, widłami, łopatą i koniem. Dzięki temu nauczyłem się ciężkiej pracy i do dziś się jej nie boję - mówi rolnik.
Artystyczna dusza
Od małego grał na akordeonie i pianinie, śpiewał, a podczas pobytu w wojsku był członkiem warszawskiej orkiestry reprezentacyjnej.
- To były czasy, grałem wtedy na saksofonie. Śpiewałem też na festiwalach piosenki radzieckiej w Zielonej Góry, zdobywałem nawet nagrody - wspomina z uśmiechem. Z perspektywy lat, nie żałuje jednak, że całkowicie nie poświęcił się muzyce. - Swoje pasje realizuję poza pracą. Nie jestem w prawdzie pilotem, ale latałem na motolotni. Należę do gorzowskiego zespołu Kontrast. Wciąż gramy na weselach, przyjęciach, zabawach, czy dożynkach. Lubię też pograć sobie sam dla siebie, w pustej świetlicy. Żona się ze mnie śmieje i pyta komu tak ładnie gram, a ja to po prostu kocham - opowiada P. Egrowski, który swoją drugą połowę poznał właśnie grając na weselu.
Miłość do muzyki nie kłóci się wcale z miłością do przyrody.
- To, co najbardziej cenię w byciu rolnikiem to ciągłe obcowanie z naturą. Uwielbiam zwierzęta, przebywanie wśród zieleni, na świeżym powietrzu - mówi.
Do kontynuowania rodzinnej tradycji i zostania rolnikiem, a nie muzykiem, Pawła nakłonił ojciec. - Tata zadecydował, że pójdę najpierw do średniej szkoły rolniczej w Bobowicku, a później na studia w Poznaniu - opowiada Paweł Egrowski, który podobnie jak wszyscy bracia z sześciorga rodzeństwa swoją przyszłość związał z ziemią.
Rolnicza tradycja
Po studiach pan Paweł pracował w PGR-ze w Murzynowie jako magazynier, a później był kierownikiem Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Lipkach Wielkich. Zawodowa ścieżka zawiodła go do rodzinnego Międzyrzecza, gdzie pełnił funkcję zarządcy kilku gospodarstw.
- W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych weszły programy restrukturyzacyjne mające uzdrawiać PGR-y. Oddawaliśmy gospodarstwa w dzierżawę. W 1994 r. sam stanąłem do przetargu i wydzierżawiłem gospodarstwo „Obra”, które kupiłem 15 lat później - mówi rolnik, który razem z dziećmi ma 200 ha ziemi. Uprawia na niej wszystko, od żyta i pszenżyta, poprzez rzepak, po owies, jęczmień i kukurydzę. Hoduje też trzodę chlewną, ma ok. 9 tys. świń i ukochane kury, które rozumieją go jak nikt. - Kury to nie zarobek, tylko przyjemność. Znoszą nam pyszne jajka, no i lubią ze mną pogawędzić - śmieje się pan Paweł.
W prowadzeniu gospodarstwa pomaga mu żona, która też jest po akademii rolniczej, oraz syn Dominik. - Mam dwie córki, jedna mieszka w Niemczech i pracuje w banku, druga pracuje w urzędzie w Poznaniu. Najmłodszy jest syn. To w nim właśnie pokładam nadzieję na kontynuację rodzinnej tradycji,- mówi pan Paweł.
Susza dała się we znaki
Pawłowi Egrowskiemu problem suszy bliski jest nie tylko dlatego, że sam na niej stracił, ale jako członek Lubuskiej Izby Rolniczej występuje w imieniu innych rolników.
- Przez to, że komisja szacująca straty w naszej gminie wyszła w pola już po żniwach, straciliśmy ogromne sumy pieniędzy, jakie mogliśmy otrzymać od rządu. W moim przypadku to 60 tys. zł. Oczekujemy od burmistrza, że zwolni poszkodowanych z podatku, chociaż jednej raty, choć to i tak niewiele. Wciąż walczymy też o odszkodowania, odwołujemy się od odmownych decyzji z agencji. Chcemy też jako izba spotkać się w tej sprawie z ministrem Jurgielem. Myślimy też nad sposobem wyciągnięcia konsekwencji wobec burmistrza Lorenza, który naszym zdaniem jest odpowiedzialny za sprawę braku odszkodowań - zapowiada Paweł Egrowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?