Przepychanka o kurniki we wsi. Miały zniknąć, a nadal działają

Redakcja
Wójtowi Czarnej Dąbrówki zarzuca się opieszałość w sprawie usunięcia kurników
Wójtowi Czarnej Dąbrówki zarzuca się opieszałość w sprawie usunięcia kurników Łukasz Boyke
Wygląda na to, że problem kurnika w Czarnej Dąbrówce, to niekończąca się historia urzędniczych przepychanek.

Przypomnijmy, że sprawą zajął się wicewojewoda Mariusz Łuczyk. Leszek Waszkiewicz został przymuszony do zmiany pierwotnej decyzji o zmianie kwalifikacji działki, gdzie odbywa się hodowla kurcząt. Po kontrolach stwierdzono, że przedsiębiorca nie ma pozwolenia wodno - prawnego, bo miał własne ujęcie wody. Kontrola budowlana wykazała potem samowolę budowlaną. Chów kurcząt trwa tam jednak dalej w najlepsze. Jeden z mieszkańców zaapelował o powołanie Społecznego Komitetu Obrony Środowiska w Czarnej Dąbrówce, w którego prace włączył się wójt Jan Klasa. Opozycja na czele z Tadeuszem Gralakiem, tutejszym radnym i mieszkańcem, uważa, że „społecznym” jest on tylko z nazwy, bo jego praca została według niego ukierunkowana przez włodarza gminy. Gralak, nie chce uczestniczyć w pracach komitetu, którego jak mówi - głównym koordynatorem jest czynnik „administracyjny”.

 

Zobacz też: Plantacja marihuany wartej 1,5 mln zł w kurniku koło Kartuz [ZDJĘCIA]

 

- Według nas, te działania zmierzają do przeciągnięcia w czasie terminu załatwienia tego drażliwego tematu. Mogą one niestety przyczynić się do legalizacji chowu kurcząt w tamtym miejscu. Nie chcemy zgadzać się na takie działania i razem ze Zbigniewem Kosińskim (radnym powiatowym - dop. red.), a także z Jerzym Narwojszem i Julianem Bielawą uważamy, że zmierzają one do wyciszenia tej sprawy. W dalszej perspektywie mogą one doprowadzić do legalizacji tych kurników w Czarnej Dąbrówce. W ramach tego komitetu obracamy się cały czas wokół tych samych tematów. W nowym studium zagospodarowania przestrzennego gminy nie doczytaliśmy jednego zapisu, w którym właściciel tamtej działki może zalegalizować swoje ujęcie wody, ale nie zmieniło to sytuacji, że przez wiele miesięcy funkcjonowało ono nielegalnie. Jest kilkanaście zarzutów wobec hodowcy. Wszyscy ciągle mówią, że mają „związane ręce”. Chcemy pójść swoją drogą, aby skutecznie ten problem załatwić. Już przedsięwzięliśmy pewne kroki, ale na razie nie chcemy o nich mówić. Nie chcemy, aby dalej funkcjonowała ta uciążliwa dla mieszkańców inwestycja - informuje Gralak.

Jan Klasa, wójt gminy mówi, że na czele komitetu stoi Józef Natkaniec i dodaje, że celem jego stworzenia było wzmocnienie działań zmierzających do tego, żeby nie było kurników w centrum wsi.

- Chcemy współpracować jako administracja samorządowa z tym komitetem. Chcemy w ten sposób tworzyć kolejną formę nacisku na tę sprawę. Pierwsze spotkanie odbyło się u nas w urzędzie z udziałem pana Wysockiego z powiatowego nadzoru budowlanego i z przedstawicielem starostwa, z komórki odpowiedzialnej za ochronę środowiska - panem Topka. Następne spotkanie planujemy z Wojewódzkim Inspektorem Ochrony Środowiska, oddział w Słupsku, a także z Sanepidem i weterynarzem. Spotkania mają na celu informowanie mieszkańców o zaawansowaniu prac poszczególnych administracji w tym zakresie. Jak się okazuje, starosta cofnął swoją decyzję o zmianie przeznaczenia tego gruntu. Wobec tego, wszystko co robi jego właściciel jest nielegalne. On ma teraz 17. postępowań i wraz ze swoim radcą prawnym, stosują różnego rodzaju uniki prawne, związane z tym, żeby nie przyjmować korespondencji, albo odwoływać się od decyzji, co wydłuża ten tok postępowania. Chcemy, aby ludzie byli zorientowani i żeby dowiedzieli się jak działa polskie prawo, bo okazuje się że wyegzekwowanie takiego przypadku jest trudne - uważa wójt.

Włodarz odnosi się również do zarzutów Tadeusza Gralaka i zwraca uwagę na to, że inicjatywa utworzenia komitetu leżała po stronie mieszkańców, których reprezentują m.in. Tadeusz Gralak i Zbigniew Kosiński.

- Ten drugi był na ostatnim spotkaniu. Mieli wtedy okazję reprezentować na nim interesy mieszkańców, którzy wybrali ich na radnych. Mogli zadawać trudne i bolesne pytania i mieli możliwość złożenia skarg o opieszałość w tym postępowaniu. W komitecie zasiadają przedstawiciele obu spółdzielni mieszkaniowych, a także pozostali radni i jeśli ci ostatni mówią, że coś miało przyczynić się do „zamiatania sprawy pod dywan”, to chyba brakuje im umiejętności formułowania wobec tego zarzutów. Wobec tego, na jakim forum chcą o tym rozmawiać, jak nie bezpośrednio z administracją? Jest to opozycja wobec mnie i ich działania rozpatruje pod kątem tego, że jest to celowe działanie po to, aby nie pokazać, że jest to wspólne działanie administracji i mieszkańców. Szukają chyba poklasku i nic więcej - kończy Jan Klasa.

Leszek Waszkiewicz, starosta bytowski mówi, że zmiana w ewidencji gruntów została wprowadzona na podstawie operatu ewidencji gruntów.

- Gdy wpłynęły do nas sygnały, to zweryfikowaliśmy procedurę wprowadzenia zmiany i została wydana decyzja administracyjna o uchyleniu tej zmiany. Od niej właściciel działki się odwołał i teraz jest ona rozpatrywana przez Wojewódzkiego Inspektora nadzoru Geodezyjnego, a jeśli on podtrzyma naszą decyzję, to będzie on mógł wnieść skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Jeśli Inspektor ją uchyli, to będzie wskazany powód i my będziemy to dalej rozpatrywać. Trudno jednak orzekać, co postanowi. Zmiana w ewidencji gruntów nie ma jednak nic wspólnego z tym, co tam się teraz dzieje - kończy starosta.

 

Zbigniew Dorawa

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Przepychanka o kurniki we wsi. Miały zniknąć, a nadal działają - Dziennik Bałtycki