Wiceminister Anna Gembicka: - Możemy konkurować jakością naszej żywności

Lucyna Talaśka-Klich
Lucyna Talaśka-Klich
Wiceminister Gembicka: - Rolnicy z Lubelszczyzny mówili wprost, że zrezygnowali z trzody ze względu na restrykcyjne działania Powiatowych Lekarzy Weterynarii.
Wiceminister Gembicka: - Rolnicy z Lubelszczyzny mówili wprost, że zrezygnowali z trzody ze względu na restrykcyjne działania Powiatowych Lekarzy Weterynarii. MRiRW
Rozmowa z Anną Gembicką, sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, o sytuacji w polskim i unijnym rolnictwie oraz o pomocy dla naszych gospodarzy.

Spis treści

Sytuacja w rolnictwie jest trudna i wsparciem dla rolników mają być dopłaty. Jednak dziwnym trafem po wprowadzeniu dofinansowania do silosów, te bardzo podrożały. Wcześniej podobnie było z cenami nawozów u niektórych dealerów, albo maszyn. To kto zarabia na dopłatach i co z tym można zrobić?

Zawsze kiedy pojawia się na coś popyt, podmioty chcą po prostu wykorzystać sytuację i zarobić. Zauważyliśmy to chociażby przy okazji dopłat do nawozów, gdy niektórzy pośrednicy nagle podnieśli ceny za towar, który mieli w magazynach od dawna (zatem kupowany przed zwyżką cen) i sprzedawali go po znacznie wyższych cenach.

Niepokojące sygnały na rynku, więc UOKiK wyjaśni

Ostatnio pojawiły się niepokojące sygnały na rynku silosów, dlatego Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wyjaśni, czy ceny silosów zbożowych wzrosły w wyniku niedozwolonych prawem praktyk po ogłoszeniu w kwietniu 2023 r. przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi programu dofinansowania zakupu i budowy silosów.

Anna Gembicka na stanowisko sekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi została powołana w 2020 r. Ukończyła studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim, studia podyplomowe z zakresu rolnictwa i ekonomiki gospodarstw rolnych oraz kurs The Economics of Agro-Food Value Chain. Nadzoruje działalność m.in. ODR-ów, KRUS-u, instytutów badawczych i szkół rolniczych.

Czy to pomoże? Przecież takie postępowanie wyjaśniające może potrwać.

Jedynie UOKiK ma odpowiednie narzędzia do badań nieprawidłowości rynku, a za stwierdzone nieprawidłowości może nałożyć srogie kary - bo groźba kary powinna być na tyle odstraszająca, żeby nie opłacało się stosować zmów cenowych. Do siedzib firm produkujących silosy weszli kontrolerzy UOKiK, którzy prowadzą postępowania wyjaśniające. Często wystarczy sama informacja, że urząd wszczyna kontrole i już sytuacja na rynku się poprawia. A to - moim zdaniem - może świadczyć o tym, iż nieprawidłowości rzeczywiście wystąpiły.

Trudna sytuacja na rynku zbóż

Jeśli mówimy o nieprawidłowościach, to jak ocenia pani sytuację na rynku zbóż? Bo rolnicy - szczególnie we wschodniej części kraju - narzekają, że niektóre firmy mają zapchane magazyny ziarnem z importu, a polskich rolników chcą zniechęcić niskimi cenami zbóż w skupie.

W niektórych podmiotach skupujących mogło pozostać jeszcze zboże, natomiast warto podkreślić, że ogromną część zapasów ubiegłorocznego zboża wyeksportowaliśmy dzięki programowi dopłat do sprzedanego zboża. Ukraińskie zboże po 15 kwietnia do Polski już nie wjeżdża, więc jego napływ został skutecznie zatrzymany. Po zamknięciu granic pojawiało się dużo nieprawdziwych informacji, że to zboże gdzieś tam jednak wjechało, jest rozładowywane. My te informacje weryfikowaliśmy i okazywało się, iż nie było to ziarno ukraińskie.

Jednak nie zmienia to faktu, że nadmiar krajowego zboża jest dużym problem i trzeba o nim myśleć, by poszukać rozwiązań systemowych - z jednej strony zapewnienia większego popytu na polskie zboże - chociażby poprzez odbudowę pogłowia trzody chlewnej, które w czasach rządów PO-PSL spadło o około 7 mln sztuk. To także stworzenie większego popytu na kukurydzę poprzez wprowadzenie od przyszłego roku bardziej ekologicznego paliwa E10, czyli paliwa z większym udziałem biokomponentów. Kolejna kwestia to zabezpieczenie naszego rynku. Dlatego daliśmy jasny sygnał Komisji Europejskiej, że po 15 września granicy na Wschodzie nie otworzymy, dalej będzie dozwolony tylko tranzyt. Oczywiście są też inne rozwiązania, takie jak wsparcie finansowe na budowę silosów czy magazynów (to także wprowadzone uproszczenia budowlane) oraz rozbudowa portów pod potrzeby eksportu zboża (to zadanie m.in. Krajowej Grupy Spożywczej), by zwiększyć możliwości eksportowe. Systemowo jednym z większych wyzwań jest jednak odbudowa pogłowia trzody chlewnej.

Odbudowa pogłowia trzody chlewnej w Polsce. Jak to zrobić?

Tylko jak przekonać rolników do zapełnienia chlewni? Wszak nawet ci, którzy przetrwali na rynku i dziś cieszą się ze znacznie wyższych cen w skupie tuczników, nie chcą zwiększać pogłowia. Oni mówią wprost, że boją się nieprzewidywalnego rynku trzody, który zależy nie tylko od sytuacji w Polsce czy w Europie, ale także np. w Chinach.

Sytuacja na naszym rynku trzody chlewnej rzeczywiście bardzo zależy od sytuacji na globalnym rynku, także od tego, co się dzieje w odległych krajach. Chcemy pomóc polskim rolnikom i zachęcać ich do odbudowy pogłowia trzody chlewnej, tak aby przynajmniej krajowe zapotrzebowanie było pokryte z naszych chlewni, dlatego po raz kolejny uruchomiliśmy program Locha Plus (do 15 września 2023 r. producenci trzody chlewnej mogą się ubiegać o pomoc finansową - 100 zł do każdego urodzonego w wyznaczonym przedziale czasowym prosięcia, które zostało do 31 sierpnia 2023 r. oznakowane i zgłoszone do komputerowej bazy danych - przyp. red.).

Potrzebne jest systemowe rozwiązanie dla rynku trzody chlewnej i pracujemy nad tym. Oczywiście nie da się zapewnić z góry określonej, stałej ceny, bo działamy na wolnym rynku i jesteśmy uzależnieni od sytuacji w Chinach czy innych krajach.

Żyjemy w globalnej wiosce. To co można zrobić?

Najlepszym sposobem jest konkurowanie jakością, a np. jeżeli chodzi o dobrostan zwierząt, to mamy się czym pochwalić. Pseudoekolodzy notorycznie atakują rolników i oskarżają o złe traktowanie zwierząt, co jest kompletną nieprawdą. Na tle innych krajów wypadamy bardzo dobrze, jesteśmy wręcz liderem w Unii Europejskiej, przeznaczamy też rekordowe środki na wsparcie dla hodowców.

Wprowadziliśmy także zmianę w rozporządzeniu dotyczącą chowu świń na własny użytek. Znalazły się w nim uproszczenia dla rolników. Niedawno brałam udział w spotkaniu z rolnikami z Lubelszczyzny i oni mówili wprost, że zrezygnowali z utrzymywania trzody chlewnej ze względu na restrykcyjne działania Powiatowych Lekarzy Weterynarii - to jest sytuacja niedopuszczalna, aby PLW był „świętszy od Papieża” i wymagał ponadstandardowych działań, takie sytuacje należy zgłaszać do ministerstwa. A jeszcze za „komuny” było przecież tak, że praktycznie w każdym gospodarstwie było kilka świń, przeznaczonych na własny użytek.

Proste warunki chowu świń na własny użytek

Tych uproszczeń obawiają się właściciele większych stad świń. Chodzi im przede wszystkim o to, że afrykański pomór świń wciąż jest dużym zagrożeniem, więc zasad dotyczących bioasekuracji lepiej nie poluzowywać. Czy po wprowadzeniu uproszczeń właściciele małych stad nadal będą zachowywać się odpowiedzialnie?

W prawie zostały wprowadzone takie zapisy, by był to rzeczywiście chów na własny użytek, stąd ograniczenia w przemieszczeniu zwierząt. Chodziło nam o znalezienie złotego środka - stworzenie prostych warunków chowu na własny użytek, a przy tym niedoprowadzenie do sytuacji, w której ASF będzie się rozprzestrzeniał.

W Hiszpanii, w efekcie walki z ASF-em i stworzenia zaporowych warunków, przetrwały tylko duże chlewnie, dopiero po likwidacji ASF z terenu Hiszpanii mniejsi rolnicy wracają to produkcji trzody chlewnej. To nie jest dla nas dobre rozwiązanie! U nas jest dużo małych gospodarstw, dla których produkcja trzody nie jest głównym sposobem na osiąganie dochodów, jednak te dochody uzupełniają budżet i pozwalają na spożytkowanie własnej produkcji zboża, czyli zastosowanie starej zasady: chcesz dobrze sprzedać zboże, sprzedaj go w skórze. Dochody z własnej produkcji zwierzęcej pozwalają również na obniżenie kosztów życia, a przy tym zapewniają zdrową, smaczną żywność, z pewnego, swojego źródła. To co lokalne, znanego pochodzenia, zawsze będzie dla nas lepsze niż produkty sprowadzane z daleka.

Ostatnią rzeczą, na którą chciałabym zwrócić uwagę, to patriotyzm gospodarczy i tu apel do konsumentów - kupujcie polskie produkty, to będziecie mieli suwerenność żywnościową.

Właścicielom obór i mleczarniom wciąż jest ciężko

Trudny okres przeżywają także producenci mleka, chociaż wielu z nich współpracuje ze spółdzielniami. Globalny rynek i tam namieszał w cenach skupu. Ciężko jest zarówno właścicielom obór, jak i mleczarniom. Jak można im pomóc?

Konieczne jest wieloaspektowe działanie. Z jednej strony formą wsparcia są dopłaty dobrostanowe, a warto zauważyć, że wynegocjowaliśmy bardzo dobre warunki dotyczące także dobrostanu bydła. Po drugie - potrzebny jest unijny skup interwencyjny, ale po dobrej cenie, możliwej do zaakceptowania przez rolników. Aktualnie ustalone przez Unię ceny są dużo poniżej obecnego poziomu. Jeden z mechanizmów, który uruchamiamy, to skup masła i mleka w proszku przez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych. Istotne jest także szukanie nowych rynków zbytu. Na przykład w Chinach polskie mleko i wyroby mleczarskie mają dobrą markę.

Ważna będzie zmiana prawa spółdzielczego, tak aby to rolnik był podmiotem, był realnym współwłaścicielem, a nie tylko dostarczycielem mleka.

Pomocne mogą być środki na badanie i rozwój dla spółdzielni mleczarskich - żeby mogły obniżać koszty produkcji, inwestując np. w odnawialne źródła energii, nowoczesne metody przetwarzania i przechowywania. Nad tym pracujemy wspólnie ze spółdzielniami mleczarskimi i Ministerstwem Edukacji i Nauki.

Zarówno polskim rolnikom, jak i przetwórcom zależy na tym, by konkurować w UE na równych warunkach. I coraz częściej pojawiają się ich obawy związane z akcesją Ukrainy, której Polacy życzą jak najlepiej, ale zdają sobie sprawę, że warunki glebowe i klimatyczne dla produkcji żywności są tam lepsze niż w naszym kraju. Minister Telus wielokrotnie podkreślał to w rozmowach z Komisją Europejską. Jak powinniśmy się do tych zmian przygotować?

Jesteśmy w trakcie analiz przygotowywanych przez nasze instytuty (z Instytutem Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej na czele) dotyczących zagrożeń, ale i szans po wstąpieniu Ukrainy w struktury unijne.

Potrzebne są także analizy prawne dotyczące zasad przystąpienia poszczególnych państw do Wspólnoty. Przecież my też mieliśmy okres przejściowy, nie mogliśmy od razu konkurować w UE na równych zasadach. Zatem taka ochrona musi być zapewniona i w tym przypadku. Z pewnością musimy przemodelować nasze rolnictwo nie tylko z uwagi na Ukrainę, a na to, iż to rolnicy muszą dostawać coraz większą część z ceny końcowej, rolnictwo musi być opłacalne.

To też może Cię zainteresować

Zwraca na to uwagę także poseł Grzegorz Wojciechowski, który podkreśla, że w najbliższych latach pojawią się negatywne skutki CETA, ponieważ europejskie gospodarstwa nie są tak konkurencyjne jak wielkie farmy amerykańskie. Z kolei w ramach europejskiego rolnictwa trudno nam rywalizować z gospodarzami z Ukrainy czy z południowej części Europy. Co robi UE a co sami możemy zrobić, żeby ochronić nasze rolnictwo?

Warto stawiać m.in. na nowoczesne technologie. Np. badania Instytutu Technologiczno-Przyrodniczego pokazują, że stosowanie precyzyjnego nawadniania pozwala na dużo wyższe plony przy mniejszym zużyciu wody. Podobnie jest z precyzyjnym nawożeniem. Oczywiście to są drogie rozwiązania, dlatego rolnicy będą potrzebowali wsparcia finansowego i w związku z tym planujemy nabór dotyczący Rolnictwa 4.0. Powinniśmy także konkurować jakością, bo tak jak wskazywałam, chociażby w zakresie dobrostanu zwierząt mamy się czym pochwalić. Warto także dodać, że warunki konkurencji muszą być równe - nie może być tak, że produkty sprowadzane z innych krajów do UE mają dużo mniejsze wymogi związane z uprawą czy hodowlą, niż ma to miejsce u nas. Przecież chodzi tutaj także o bezpieczeństwo żywności.

Jednak obawiam się, że dużo większym zagrożeniem niż Ukraina jest Mercosur (chodzi o Wspólny Rynek Południa, w skład którego wchodzą Argentyna, Brazylia, Paragwaj i Urugwaj - przyp. red.) i postawa Niemiec, które bardzo mocno prą do tego, by otworzyć europejski rynek dla tych państw. Przecież kraje Ameryki Południowej są dużymi producentami mięsa, ale i soi czy kukurydzy (najczęściej modyfikowanych genetycznie)! Jak to się będzie miało do przepisów unijnych?

W Polsce nie można uprawiać roślin GMO ani profilaktycznie stosować antybiotyków…

Niestety, w Unii Europejskiej zauważamy bardzo niepokojący trend dotyczący uchylania drzwi dla produktów GMO. Komisja Europejska zaczyna interpretować pewne rzeczy inaczej. Zaczyna dominować tendencja, że niektóre z metod modyfikacji genetycznej powinny zostać dozwolone, bo widzi się w tym korzyści w uprawie czy ochronie przed suszą.

Komisja Europejska miała zająć także stanowisko w sprawie możliwości rozdzielenia pomocy np. po suszy dla naszych rolników zajmujących się zarówno produkcją roślinną, jak i zwierzęcą.

Czekaliśmy na to, ponieważ wcześniej mieliśmy informacje, że takiego rozwiązania nie można zastosować. Zastosowano je kilka lat temu i wówczas otrzymywaliśmy ze strony KE sygnały odnośnie braku możliwości rozdzielania tych rodzajów produkcji. Być może teraz ze względu na wojnę na Ukrainie, wahania na rynku, bezpieczeństwo żywnościowe, komisarz Wojciechowski przekazał dobrą informację, że możemy rozdzielić produkcję roślinną od zwierzęcej. Poza tym - na wniosek rolników - dopuściliśmy możliwość oceny strat przez komisje suszowe.

Susza znowu powróciła

A co z aplikacją? Można zrezygnować z szacowania strat drogą elektroniczną?
Nie, aplikacja dalej będzie szacować straty. Jednak ci rolnicy, którzy chcą, by ich pola sprawdziła komisja, mogą o to wnioskować. Różnica między szacunkiem aplikacji a członków komisji nie może wynieść więcej niż 30 proc. i w ramach tego przedziału wybiera się ocenę korzystniejszą dla rolnika.

Z pomocą wiąże się także Fundusz Ochrony Rolnictwa. Jakie wnioski po pierwszych miesiącach jego funkcjonowania?
Przede wszystkim widzimy, że ten fundusz jest potrzebny. Rolnicy mówią, że czekali na taką pomoc. Do połowy sierpnia (nabór trwa do końca sierpnia) wpłynęło do Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa 128 wniosków na łączną kwotę prawie 9 milionów złotych. Na pewno dla wielu z nich jest to duża szansa, żeby odzyskać przynajmniej część pieniędzy, gdy nie otrzymali ich od firm, które nie działały uczciwie, albo upadły.

Warto też wspomnieć o specjalnym programie pomocowym. Są na rynku podmioty zajmujące się skupem mokrej kukurydzy, które nie wypłaciły rolnikom pieniędzy za sprzedaną kukurydzę. Dlatego chcemy uruchomić wypłaty ze środków Skarbu Państwa. Wsparcie będzie udzielane do wysokości 80 proc. wartości, na jaką wystawiona została faktura.

Jak ocenia pani pierwszy nabór wniosków o płatności? Wszak to istna rewolucja.

Jeśli chodzi o złożone wnioski, to wpłynęła ich podobna liczba co w zeszłym roku. Oczywiście wszystko co nowe jest trudniejsze, budzi obawy, dlatego uruchomiliśmy darmowe doradztwo dotyczące wniosków obszarowych w Ośrodkach Doradztwa Rolniczego. Dziękuję wszystkim pracownikom ODR i ARiMR za ich zaangażowanie i ciężką pracę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wiceminister Anna Gembicka: - Możemy konkurować jakością naszej żywności - Gazeta Pomorska