U nas, w woj. zachodniopomorskim, nie jest lepiej.
- Jest gorzej niż źle - krótko ocenia Leszek Dydyna, rolnik z Darłowa, który gospodaruje z synami na około 900 hektarach. - Najpierw zimą zboża wymarzły, w czerwcu była susza, a teraz bez przerwy „pompuje” i nie ma kiedy zebrać tego, co wyrosło. Trzeba ratować to co jest, jeśli w ogóle da się wjechać w pole. Mam dwa kawałki takie, po 60 i 80 ha, na których stoi woda i sprzętem się nie wjedzie. Wciąż pada, przerzucamy kombajny z jednego pola na drugie, w miejsca, gdzie właśnie nie padało i można kosić. Dzisiaj w nocy jechały z Wszędzenia pod Jarosławcem do Rzepkowa koło Osiek. Takie przejazdy wielkimi kombajnami po 30 - 40 km, to niesamowite koszty.
Dydynowie skosili 60 proc. zbóż. Jednak plony są nikłe; rzepaku i zbóż jarych o jedną trzecią niższe niż były rok temu. Na dodatek koszone teraz ziarno jest marnej jakości, jest mokre (ma 20 - 25 proc. wilgoci, więc trzeba je suszyć) i porośnięte. A ceny są niskie, niższe od ubiegłorocznych, bo na rynku pojawił się bezcłowy wielki kontygent pszenicy z Ukrainy. Miała trafić do Niemiec, ale...
Tak wygląda nie tylko w rejonie koszalińskim.
- U nas codziennie pada, więc kombajny nie mogą pracować - mówi Sebastian Kniażewicz z Grabowa pod Białym Borem. - Ja jeszcze nie zacząłem kosić zbóż.
O tym, że w regionie żniwa jeszcze się na dobre nie zaczęły świadczą też niewielkie dostawy ziarna do PZZ w Stoisławiu.
- Przypomina mi się 2001 rok, kiedy 19 sierpnia zaczęło lać i padało do października - mówi Leszek Dydyna. - Ja sobie poradzę, bo mam suszarnie, magazyny. Poniosę duże koszty, ale uratuję zbiory. Jednak wielu rolników w tym roku na pewno znajdzie się na skraju bankructwa. Przecież niektórzy jeszcze rzepaku nie skosili. Nawet jeśli to zrobią, to już nic z niego nie będzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?