Karp też jeździ do weterynarza. Sekrety hodowli ryb

Marzena Ślusarz
- Tradycja hodowli karpi w Świętokrzyskiem ma kilkaset lat. Nasze ryby zyskują uznanie w całym kraju, a nawet za granicą - mówi Wacław Szczoczarz z Rytwian.
- Tradycja hodowli karpi w Świętokrzyskiem ma kilkaset lat. Nasze ryby zyskują uznanie w całym kraju, a nawet za granicą - mówi Wacław Szczoczarz z Rytwian. archiwum
Praca z rybami trwa cały rok, trzeba stawić czoła bobrom i kormoranom, badać, czy nie chorują i wozić do weterynarza. Sekrety hodowli ryby zdradzają pasjonaci.

 

 - Województwo świętokrzyskie ma znaczącą pozycję na karpiowej mapie Polski. Tu od stuleci, najpierw przy klasztorach, później przy majątkach ziemskich, powstawały tradycyjne ziemne stawy karpiowe - opowiada Wacław Szczoczarz, właściciel Gospodarstwa Rybackiego Rytwiany w powiecie staszowskim i prezes Lokalnej Grupy Rybackiej Świętokrzyski Karp. - Po II wojnie światowej, wszystkie stawy przejęło państwo, a  dzisiaj w większości są one w rękach prywatnych lub w dzierżawie. Obecne gospodarstwa rybackie w Świętokrzyskiem są mocno zróżnicowane wielkościowo, od kilku do kilkuset hektarów. Ich liczba sięga około stu - opisuje rybak.  Jak konkretyzuje, w Świętokrzyskiem  stawy zajmują powierzchnię około trzech tysięcy hektarów, z produkcją około 2,2 tysięcy ton, co stanowi około 15 procent produkcji krajowej. - Jakość i smak naszych ryb gwarantuje przestrzeganie przez naszych rybaków Kodeksu Dobrych Praktyk Rybackich, a potwierdzają certyfikaty Pan Karp i Polski Karp - podkreśla Wacław Szczoczarz. Jak więc wygląda całoroczna hodowla?

 

Karp też jeździ do weterynarza. Sekrety hodowli ryb

Wyłowy karpi wymagają wielkiego wysiłku. Tak wygląda praca w gospodarstwie w Stawach.  (fot. Łukasz Zarzycki)

 

Siłowanie z rybą   

Najbardziej intensywne prace przypadają na jesienno-zimowy czas, kiedy ryby trzeba odłowić, wyselekcjonować sztuki, które są na tyle duże, by trafiły do magazynów i zostały przeznaczone na sprzedaż. - Rybacy wchodzą do stawów z sieciami, zaganiają ryby w róg i wyciągają. To praca bardzo trudna i wymagająca dużej siły fizycznej. Nie łatwo jest złapać rybę, nawet pogrążona już w letargu walczy o wolność - wyjaśnia Piotr Suchoń, właściciel gospodarstwa rybackiego Stawy w gminie Imielno w powiecie jędrzejowskim. 

Sztuki, które nie trafiają do handlu, są utrzymywane w zimochowach. - W czasie zimowym, kiedy stawy są osuszane, posypujemy je wapnem. Raz staw jest żyźniejszy, pulchniejszy, dwa, zostaje odkażony, oczyszczony z pijawek, sinic... Zniszczeniu bakterii i wirusów służą także mrozy - opisuje właściciel 28 stawów. Zalewane wodą są z końcem lutego. Miesiąc później rozpoczynają się wiosenne odłowy, z zimochowów ryby trafiają do stawów. - Segregujemy je wedle wielkości, w odpowiednich ilościach wpuszczamy do wody. Sprawdzamy także ich stan, niepokojące sztuki wkładamy do beczki i wieziemy do weterynarza - opisuje Piotr Suchoń. 

 

Podróż do weterynarza 

Stan ryb jest sprawdzany nie tylko w czasie odłowów, ale co kilka tygodni, w sezonie najgorętszym nawet co tydzień. Jeśli weterynarz wykryje chorobę, stosuje się odpowiednie lekarstwa podawane dla wszystkich ryb ze stawu, z którego pochodziła chora sztuka. - Profilaktycznie stosuje się wapno, które odkaża wodę, zabija sinice i wszystko, co niepotrzebne. Wapniuje się co dwa, trzy tygodnie, a w czasie upałów jeszcze częściej - wyjaśnia rybak. 

 

Wojna z kormoranami 

Choroby, pijawki i sinice to jedno pole walki. Zupełnie inna wojna toczy się na lądzie i w powietrzu. Prawdziwą zmorą są bobry, wydry, czaple... - Największe straty powodują kormorany. Przelatując w setkę, czy dwie nad stawem potrafią ogołocić do sztuki. Podobnie trudno żyje się wespół z bobrami. Podkopują groble. Niestety zdarza się, że traktor ugrzęźnie i trzeba wyciągać pojazd z pomocą koparki - tłumaczy właściciel Stawów. 

Jak relacjonuje, kiedy zwierząt jest zbyt dużo, trzeba składać podania do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o pozwolenie na odstrzał. - Jednak od kiedy założyłem agroturystykę, nie prowadziłem odstrzałów. Ptaki, wydry, bobry są też atrakcją dla gości - zaznacza. -  Straty są znaczne, wyhodowanie ryb nie jest tanie, jednak myślę, że warto pozwolić na tak wyjątkowe obcowanie z przyrodą. Kormoran, czy czapla to naprawdę  fantastyczny widok.  

 

Tony pożywienia  

Nie są tanie, ponieważ ryba potrzebuje dużych ilości jedzenia. Żerowanie zaczyna się, kiedy woda osiąga temperaturę 15 stopni Celsjusza. - Karp przyrasta kilogram po zjedzeniu pięciu kilogramów zboża. Czyli by otrzymać 15 ton ryb, trzeba im dostarczyć 75 ton pożywienia - wyjaśnia Piotr Suchoń. A co jedzą? W uprawach ekstensywnych, na potężnych stawach bywa, że ryby jedzą tylko plankton ze stawu. - Jednak wtedy sztuki są bardziej przesiąknięte zapachem i posmakiem mułu. Dostarczanie im odpowiednio skomponowanego jedzenia powoduje, że mięso jest smaczniejsze, ma lepszą konsystencję. Można podawać kukurydzę, łubin, które mają duże zawartości białka, sprawiają, że mięso jest „luźniejsze”, dlatego na jakiś czas przed odłowem trzeba podać zboża, jak pszenica, pszenżyto, jęczmień, które spowodują, że konsystencja tuszki stanie się zwarta - opisuje rybak. Sposobów karmienia jest też kilka. Można zostawić w karmniku i ryba pobiera pokarm. Sypie się też jedzenie stale przy tym samym brzegu, wtedy one podpływają i pobierają. Co ciekawe, ryba wie, gdzie ma po jedzenie się zjawić.  

 

Płukanka przed podaniem 

Ryby podawane w restauracji w Stawach u pana Piotra są odławiane znacznie częściej niż raz do roku. - W zależności od potrzeb wyławiamy sztuki i wkładamy je do magazynów, gdzie chociaż prze kilka dni poddawane są płukaniu. Chodzi o to, by pozbyć się zapachu mułu. Nie będzie to tak intensywnie i solidnie wypłukana ryba, jak w czasie przedświątecznym, jednak nabierze odpowiednich walorów - dodaje Piotr Suchoń. Z magazynów najtrudniej wydobywa się ryby zimą, kiedy skuje lód. Wtedy najpierw trzeba pokruszyć taflę, wyjąć jej części, potem dopiero zabrać się za wyłów sztuk. 

Karp też jeździ do weterynarza. Sekrety hodowli ryb

Piotr Suchoń (z lewek) i jego tata Mieczysław prowadzą Gospodarstwo Rybackie Stawy w gminie Imielno w powiecie jędrzejowskim. (fot. Łukasz Zarzycki) 

 

Smak regionu  

- W czasie sprzedaży wigilijnej z naszych stawów wyjeżdża 80 procent rocznej produkcji karpia. W ciągu roku w gospodarstwach można nabyć oprócz karpi takie ryby jak amury, szczupaki, pstrągi, karasie, jesiotry... - dodaje Wacław Szczoczarz z  Gospodarstwa Rybackiego Rytwiany. - Nasz karp jest wyjątkowy, na jego smak ma wpływ unikatowa, przyrodniczo-hodowlana symbioza regionu. Dzięki niej oferujemy produkt najwyższej jakości  w postaci zdrowego, smacznego i ekologicznego karpia. Ich smak doceniają klienci w całej Polsce, a  nawet w Watykanie, gdzie nasze ryby w ramach działań promocyjnych Towarzystwa Promocji Ryb Pan Karp, trafiły w ubiegłym roku na stół papieży - podkreśla.

 

Karp na zdrowie 

To ryba przez nas nie doceniana, wielu  pomija jej wielkie zalety odżywcze. Ta ryba jest źródłem nienasyconych kwasy tłuszczowych n-3 i n-6, które mają właściwości poprawiające pamięć oraz zmniejszające ryzyko udaru mózgu i zawału serca. Karp jest też źródłem witamin z grupy B łatwo przyswajalnego białka i minerałów, jak wapń, fosfor, potas i żelazo. 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Karp też jeździ do weterynarza. Sekrety hodowli ryb - Echo Dnia Świętokrzyskie